Perspektywy gospodarcze 2023 roku

Perspektywy gospodarcze 2023 roku

Inflacja, ubożenie, koniec zakupowego szału taka perspektywa gospodarki nas czeka w roku 2023. Nadchodzący rok będzie okresem hamowania inflacji. Ale jej powrót do zdrowego poziomu jest odległy, a droga prowadzi przez zubożenie wielu gospodarstw domowych i stagnację konsumpcji – podał serwis Rp.pl

Produkt krajowy brutto Polski, najpopularniejsza miara kondycji gospodarki, zwiększy się w 2023 r. realnie o zaledwie 0,5 proc., po około 4,7 proc. w 2022 r. – takie są, średnio rzecz biorąc, prognozy 27 ankietowanych przez „Rzeczpospolitą” zespołów analitycznych i indywidualnych ekonomistów. Za tą średnią kryją się spore różnice w ocenach. Pesymiści uważają, że PKB zmaleje o około 0,5 proc., optymiści oczekują zwyżki o nieco ponad 1 proc. Ale niezależnie od tego, który z tych scenariuszy się zrealizuje, ten rok zapowiada się jako jeden z najsłabszych po 1995 r. Od tego czasu Polska tylko raz, w naznaczonym pandemią koronawirusa 2020 r., doświadczyła spadku PKB. Najmniejszą jak dotąd zwyżkę tego wskaźnika, o 0,9 proc., GUS odnotował z kolei w 2012 r. – czytamy w informacji.

W świetle tych prognoz polską gospodarkę czeka ostre hamowanie. To jednak tylko pozory. – Fakt, że w całym 2023 r. wzrost ma wynieść według naszych prognoz zaledwie 0,6 proc. rok do roku, to efekt bardzo niskiego punktu startowego w I kwartale, podobnie jak wysoka dynamika PKB w 2022 r. była efektem wysokiego punktu startowego – tłumaczył Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.

Odnosi się do tego, że w I kwartale mijającego roku PKB po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych był aż o 4,3 proc. większy niż w IV kwartale 2021 r. To miało bardzo silny pozytywny wpływ na dynamikę PKB w ujęciu rok do roku w kolejnych kwartałach (to tzw. efekt przeniesienia). W I kwartale 2023 r. PKB z dużym prawdopodobieństwem będzie jednak mniejszy niż w ostatnim kwartale br., co wpłynie ujemnie na zmiany PKB rok do roku - napisano w informacji.

– W 2022 r. efekt przeniesienia dodał do dynamiki PKB ponad 3 pkt proc., a w przyszłym roku odejmie 1–1,5 pkt proc. Można więc powiedzieć, że wzrost PKB o 5 proc. w 2022 r. jest równy wzrostowi o 0,5 proc. w 2023 r. – wyliczał Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

Wspomniany I kwartał wyznaczy, jak obecnie oceniają ekonomiści, dno spowolnienia gospodarczego. – Będzie to związane z kolejną falą podwyżek cen energii w kraju, spodziewaną recesją w Niemczech oraz mniejszym niż dotychczas wpływem wakacji kredytowych, które będą obejmowały jeden miesiąc w kwartale, a nie dwa. Kolejne kwartały powinny już być lepsze m.in. dzięki spadkowi inflacji, który poprawi realną dynamikę wynagrodzeń, a także dzięki spodziewanemu otwarciu Chin po polityce zero covid – tłumaczył Kalisz.

– Począwszy od II kwartału gospodarka powinna stopniowo przyspieszać, choć niekoniecznie będzie to dynamiczne odbicie. Paradoksalnie więc przyszły rok ma szansę być rokiem ożywienia gospodarczego – podkreślił.

W najbliższych kwartałach, tak jak w 2022 r., najwięcej emocji będzie budziła inflacja. Ekonomiści zgadzają się co do tego, że wzrost cen konsumpcyjnych szczyt osiągnie w lutym, gdy sięgnie 20–21 proc., a następnie zacznie opadać. Tempo tego opadania jest wysoce niepewne. – Nasze prognozy wskazują na wyhamowanie inflacji do około 6 proc. na koniec roku. Średnio to będzie około 12 proc. Po pierwsze, oczekujemy wygasania wzrostu cen żywności ze względu na wysoką bazę odniesienia oraz to, że globalne ceny surowców żywnościowych stabilizują się albo nawet spadają. Zakładamy dość płaską trajektorię dla cen ropy, co oznacza, że ich roczna dynamika będzie malała. Tak samo dynamika cen nośników energii – ujął w prognozie Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.

To jednak optymistyczny scenariusz. Mediana prognoz w ankiecie „Rzeczpospolitej” wskazuje, że inflacja w 2023 r. wyniesie średnio 13,8 proc. rok do roku i zakończy rok w okolicy 8 proc.

– Moją wiarę w scenariusz dezinflacji podkopały dane z rynku pracy. Nawet jeśli wyrzuci się energetykę i górnictwo, dynamika płac jest w okolicy 13 proc. rok do roku. To będzie ciągnęło ceny usług pracochłonnych. Po drugie, mam wątpliwości, czy wzrost cen żywności będzie tak mocno opadał. W tym sektorze, gdzie praktycznie nie ma bariery popytu, szok energetyczny jeszcze się przefiltrowuje. Dlatego ja widzę inflację na koniec przyszłego roku na poziomie 10 proc., a średnio w 2023 r. blisko 15 proc. – mówił serwisowi Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku.

Niezależnie od tego, jaką ścieżką podąży inflacja, wydaje się pewne, że przez większą część 2023 r. będzie przewyższała wzrost płac. Ekonomiści na ogół przewidują, że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (obejmuje firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami) zwiększy się w 2023 r. o 11 proc., po około 13 proc. w 2022 r. Analitycy z Santander Bank Polska zwracają uwagę na to, że w warunkach spowolnienia gospodarczego i pogarszającej się kondycji firm należałoby oczekiwać nawet silniejszego wyhamowania wzrostu płac, ale zapobiegnie temu znacząca – o 20 proc. – podwyżka płacy minimalnej - czytamy dalej.

Dynamika płac niższa od inflacji oznacza, że przeciętne gospodarstwo domowe będzie musiało się mierzyć ze spadkiem siły nabywczej dochodów. To stoi za prognozami ekonomistów, że w 2023 r. mocno zwolni wzrost konsumpcji. Przeciętnie uczestnicy noworocznej ankiety „Rzeczpospolitej” oceniają, że wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych zwiększą się o zaledwie 0,7 proc., po około 4 proc. w 2022 r. – napisano dalej w artykule.

Nie brakuje też prognoz spadku konsumpcji. Tego zaś, pomijając 2020 r., gdy możliwości wydatkowe były ograniczone, od 1995 r. w Polsce nie było. Tylko raz, w 2013 r., wzrost spożycia się zatrzymał. Wtedy stopa bezrobocia w Polsce przekraczała jednak 13 proc. Tym razem, jak oczekują ekonomiści, pozostanie ona w pobliżu historycznych minimów.
– Buforami chroniącymi przed znacznym wzrostem bezrobocia są: duża liczba nieobsadzonych etatów w punkcie wyjściowym, trwający od lat spadek liczby osób w wieku produkcyjnym i możliwa dezaktywizacja zawodowa w reakcji na cięcia etatów – tłumaczyli analitycy z Santander BP.

Ryzyko nadmiernego schłodzenia koniunktury, które mogłoby doprowadzić do wzrostu bezrobocia pomimo tych sprzyjających uwarunkowań, było głównym argumentem większości członków Rady Polityki Pieniężnej na rzecz przerwania cyklu podwyżek stóp procentowych w październiku ub.r. Ekonomiści w zdecydowanej większości oceniają, że RPP już do podwyżek nie wróci. Część sądzi, że w II połowie br. opadająca inflacja może nawet stworzyć przestrzeń do obniżki stóp, ale za najbardziej prawdopodobny scenariusz uchodzi stabilizacja stopy referencyjnej NBP na poziomie 6,75 proc. co najmniej do końca 2023 r. – napisano w podsumowaniu. (jmk)

Foto: Analizy.pl
Źródło: Rp.pl

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.