Do Sejmu trafiła w ostatnich tygodniach petycja, której autor domaga się wprowadzenia dodatkowych obciążeń dla tych, którzy mają więcej niż 30 lat, a nie mają potomstwa. Więcej mieliby płacić też ci, którzy mają tylko jedno dziecko. Jak wskazał serwis Businessinsider.com.pl, uspokajając. Na ten moment nic jednak nie wskazuje, by taki pomysł miał wejść w życie.
Pomysł jest taki, by osoby bez dzieci płaciły podwójną składkę zdrowotną. Z kolei rodzice jednego dziecka musieliby płacić o połowę więcej – wyjaśniono.
Gdyby pomysł wszedł w życie, pensja wielu pracowników mogłaby być niższa nawet o kilkaset złotych miesięcznie – zaznaczono w treści.
Na razie jednak takich pomysłów nie ma i nic nie wskazuje na to, by petycja miała zamienić się choćby w projekt ustawy. O uchwaleniu przepisów nie wspominając – podkreślono.
W polskim systemie prawnym istnieje taki termin jak "petycja". Można ją składać do różnych organów i organizacji, w tym również do Sejmu. Jeśli tak się stanie, to posłowie mają obowiązek się nią zająć.
Zazwyczaj działa to tak, że petycja jest kierowana do specjalnej komisji, na której każdy taki dokument jest rozpatrywany osobno. Wtedy parlamentarzyści dyskutują na ten temat i decydują, co dalej robią z tematem petycji.
W większości przypadków kończy się stworzeniem tzw. dezyderatu. To dokument, który można skierować np. do odpowiedniego ministra, by ten zajął w tej sprawie stanowisko. Petycja może też skutkować stworzeniem projektu ustawy przez grupę posłów albo po prostu pozostać bez rozpatrzenia. Tak mówi regulamin Sejmu.
W bieżącej kadencji do Sejmu trafiło już kilkaset petycji. Można przyjąć, że średnio jest to jeden taki dokument dziennie. Spore poruszenie wywołała jedna z ostatnich, która pod koniec marca została skierowana do komisji ds. petycji – czytamy w wyjasnieniu.
Autor petycji chce pozostać anonimowy, ale domaga się, by w polskim systemie wprowadzono system "kar" dla tych, którzy nie chcą mieć dzieci lub mają tylko jedno. Jego zdaniem to brak solidarności społecznej młodych ludzi. I problem dla systemu emerytalnego - zaznaczono.
"Osoby bezdzietne, nie przyczyniając się do przyszłego wzrostu liczby podatników i składkowiczów, w sposób naturalny obciążają system, nie kompensując tego partycypacją w jego przyszłym utrzymaniu" — czytamy w uzasadnieniu.
Z tego powodu autor petycji wnioskuje o następujące zmiany:
- objęcie osób bezdzietnych powyżej 30. roku życia podwójną składką emerytalną
- objęcie osób mających jedno dziecko składką emerytalną podniesioną o połowę.
Co to oznacza w praktyce? "Fakt" policzył to kilka dni temu. W zależności od wysokości wynagrodzenia mogłoby to oznaczać od 450 (dla płacy minimalnej) do blisko 1,2 tys. zł (dla 12 tys. zł brutto) straty dla bezdzietnych. Co miesiąc – wskazał serwis.
Zdaniem autora pomysłu takie rozwiązanie przyniosłoby same plusy. Zarówno jeśli chodzi o poziom dzietności, jak i stabilność systemu emerytalnego - napisano.
W petycji jest nawet wyjątek dla osób, które zmagają się z problemem bezpłodności oraz dla tych, których dziecko zmarło. Odpowiednie dokumenty trzeba byłoby w takim przypadku złożyć w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, który już dziś przetwarza dane wrażliwe dotyczące np. stanu zdrowia ubezpieczonych.
Według pomysłodawcy "bykowego" zwolnienie z opłat osób bezpłodnych sprawia, że nie ma tu problemu z jakąkolwiek niesprawiedliwością. Żeby jednak zapobiec emigracji młodych ludzi autor postuluje wprowadzenie ulg podatkowych i innych zachęt.
Czyli z jednej strony bezdzietni płaciliby wyższe składki, a z drugiej — niższe podatki. To miałoby ich zachęcić do posiadania potomstwa, a systemowi emerytalnemu dać dodatkowe "dziesiątki miliardów złotych" – stwierdzono.
Na razie nic nie wskazuje na to, by pomysł anonimowego autora miał znaleźć wielu zwolenników w Sejmie. "Bykowe" nie jest bowiem niczym nowym. Swoje początku ma jeszcze w czasach PRL, a niedawno wskrzesił je choćby kandydat na prezydenta Marek Jakubiak.
Jeden z najbogatszych posłów opowiedział o swoich postulatach na antenie Polsat News pod koniec stycznia – przypomniano.
Jak podkreślił Jakubiak, wprowadzenie specjalnego podatku dla osób bezdzietnych i niezamężnych miałoby pomóc polskiemu systemowi emerytalnemu - czytamy.
"Dlaczego moje dzieci mają finansować kogoś? Bykowe trzeba wprowadzić" — stwierdził Jakubiak w Polsat News.
Na pytanie, ile miałby wynosić taki podatek, parlamentarzysta odpowiedział, że 800 zł. Według jego logiki każda bezdzietna osoba miałaby więc finansować 800 plus dla jednego dziecka - podano.
Na razie o rzeczywistym wprowadzeniu takiego rozwiązania nie ma mowy, więc bezdzietni 30-latkowie mogą spać spokojnie. Rząd nad "bykowym" nie pracuje, nie ma też poselskiego projektu w takiej sprawie – wyjaśniono w treści informacji.
Przypomniano też, że jedna osoba fizyczna nie ma inicjatywy ustawodawczej. Nie może więc tworzyć projektów ustaw, które trafiłyby pod obrady Sejmu. Taki pomysł musiałby wyjść od grupy posłów, prezydenta, z rządu albo od 100 tys. obywateli. Innych opcji nie ma – podkreślono w podsumowaniu. (jmk)
Foto: Pixabay.com //
Źródło: Businessinsider.com.pl
Czy będzie podatek od bezdzietności?
