Rządowe tarcze miały ograniczyć wzrost cen energii. By sfinansować ich koszt, rząd obciążył daninami firmy energetyczne. Tymczasem UE zaleca, by skończyć ich pobieranie. Jeśli Polska tego nie zrobi, może czekać nas spór z Brukselą, a firmy będą miały podstawę, by ubiegać się o zwrot pieniędzy – podał serwis Money.pl
KE wydała zalecenie, by po 30 czerwca państwa UE nie pobierały opłat od firm energetycznych, aby sfinansować koszty zamrożenia cen energii (East News, Mateusz Jagielski) – przypomniał serwis Money.pl
Wprowadzenie tarcz solidarnościowych miało uchronić Polaków przed skutkami wzrostu cen nośników energii. Kosztami zamrożenia cen rząd obciążył firmy energetyczne - napisano.
Podstawą do wprowadzenia tarcz w Polsce i Europie było unijne rozporządzenie, które Komisja Europejska przyjęła w 2022 r. Umożliwiło ono częściowe zawieszenie rynku energii, w momencie gdy ceny energii w UE - w wyniku wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego - drastycznie rosły.
Jednak na początku czerwca tego roku KE opublikowała raport, z którego wynika, że rozporządzenie zawieszające czasowo rynek energii spełniło swoje zadanie, bo w ciągu ostatniego półrocza hurtowe ceny energii wszędzie spadły. Zatem zdaniem KE dalsze stosowanie limitu cen nie ma sensu, bo rynek energii się stabilizuje. Co to oznacza dla Polski?
Niezastosowanie się do tych zaleceń może nam otworzyć kolejne pole konfliktu UE. Z kolei firmy energetyczne, zwłaszcza z sektora OZE, będą miały podstawy, aby iść ze swoimi roszczeniami do sądu - mówił Tomasz Wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej.
Przypomniano, unijne rozporządzenie umożliwiające częściowe zawieszenie rynku energii i wprowadzenie regulowanych cen prądu obowiązuje tylko do 30 czerwca tego roku. Tymczasem polski rząd przedłużył obowiązywanie tarcz solidarnościowych gwarantujących zamrożenie cen energii aż do końca 2023 r.
Co ważne, nowe zalecenia wydane na początku czerwca przez KE nie nakazują państwom UE całkowitej rezygnacji ze stosowania regulowanych cen energii w celu ochrony gospodarstw domowych przed wysokimi cenami. KE mówi jednak wyraźnie, że po 30 czerwca rządy powinny dopłacać do tych programów z innych źródeł niż z pieniędzy zebranych od firm energetycznych - czytamy.
Według Łukasza Batorego, adwokata i szefa działu energii w Kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy, nasuwa się pytanie, czy polska ustawa obowiązująca dłużej niż rozporządzenie unijne nie narusza podstawowych zasad, w tym dyrektywy rynkowej, i nie ingeruje nadmiernie w rynek energii. Polski rząd, wprowadzając przepisy o tarczach solidarnościowych, "mógł posunąć się w nich za daleko" – napisano w treści.
Tomasz Wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej, zauważył, że niedostosowanie się przez Polskę do najnowszych rekomendacji UE może sprawić, że znów wejdziemy na wojenną ścieżkę z Brukselą. Zwłaszcza że - jak mówił - w tej chwili nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, aby w Polsce nadal funkcjonował mechanizm regulowanych cen energii.
Rząd, wprowadzając tarcze solidarnościowe, chciał teoretycznie ulżyć gospodarstwom domowym i przedsiębiorstwom z sektora MŚP (małe i średnie firmy - przyp. red.) z powodu wzrostu cen prądu. Tymczasem ceny energii już dawno unormowały się i wróciły do poziomów rynkowych. Dodatkowo najnowszy raport UE mówi bardzo wyraźnie, że korzyści ze stosowania mechanizmu regulowanych cen nie zrównoważą spowodowanych tym strat, których skutkiem jest m.in. inwestycyjna niepewność - mówił Wiśniewski.
Przypomina też, że polski rząd nie dość, że nałożył na przedsiębiorstwa energetyczne dodatkową daninę, to jeszcze wyraźnie rozdzielił źródła wytwarzania energii. Państwowe przedsiębiorstwa produkujące energię z węgla zostały jego zdaniem znacznie mniej obciążone opłatami, w przeciwieństwie np. do prywatnego sektora OZE. W praktyce nie może on liczyć na wysokie wypłaty z tytułu rekompensat za zamrożenie cen prądu. W przeciwieństwie do państwowych spółek energetycznych, które w większości produkują energię z węgla.
- Tymczasem np. wytworzenie energii ze słońca i wiatru, biorąc pod uwagę skumulowane koszty, jest ponad trzy razy tańsze niż z węgla. Mechanizm regulowanych cen zablokował w efekcie rozwój sektora OZE, który po latach inwestowania w transformację energetyczną mógł wreszcie zacząć zarabiać - uważa rozmówca serwisu. (jmk)
Foto: Polityka // Shutterstock
Źródło: Money.pl