Wartość niewykupionych w terminie obligacji wzrosła do 447 mln zł w ciągu ostatnich 12
miesięcy, czyli do najwyższego poziomu od ponad trzech lat.
Od kolejnego kwartału powinna już jednak zacząć spadać.
Obliczany przez obligacje.pl Index Defalut Rate spadł już zresztą trzeci kwartał z kolei, mimo wzrostu wartości niewykupionych w tym czasie obligacji. Stało się tak, ponieważ indeks mierzy nie samą wartość obligacji, które nie zostały wykupione w terminie w czasie 12 miesięcy, ale ich stosunek do wartości wszystkich zapadających w tym samym czasie obligacji korporacyjnych notowanych na Catalyst. Ponieważ w ostatnich miesiącach zapadały i zostały wykupione obligacje m.in. takich firm jak KGHM (0,4 mld zł) czy Enea (2 mld zł),
wartość w mianowniku rosła szybciej niż w liczniku.
Tym samym można mówić o zakończeniu trzeciej fali wzrostu naszego indeksu. Pierwsza przypadła na okres wczesnego etapu rozwoju rynku, gdy na katastrofalną liczbę upadłości składały się przede wszystkim obligacje małych firm. Druga fala związana była z aferą GetBack, trzecia zaś z restrukturyzacją Getin Noble Banku. Na piętnaście ostatnich serii obligacji, które nie zostały wykupione w terminie, czternaście przypadło właśnie na Getin Noble Bank, którego obligacje zostały przymusowo umorzone.
W lipcu i sierpniu miną ostatnie już terminy wykupu obligacji GNB o łącznej wartości 70 mln zł. Oczywiście tych papierów już nie ma, więc nie zostaną zrealizowane, ale wartość obligacji niewykupionych w terminie w ciągu ostatnich 12 miesięcy i tak spadnie, ponieważ w III kwartale przed rokiem do licznika wchodziły obligacje GNB warte 100 mln zł, a w IV kw. było to 120 mln zł. Zatem począwszy od III kwartału (indeks publikujemy co trzy miesiące), wartość niewykpionych obligacji zacznie spadać, a wskaźnik IDR będzie osuwał się głębiej.
Nie można mieć 100-proc. pewności, że poza obligacjami GNB nie zaczniemy – z konieczności – uwzględniać innych papierów niewykupionych w terminie, ale przyzwoita koniunktura gospodarcza, a także jakość bilansów monitorowanych przez nas emitentów obligacji, nie wskazują na istotne ryzyko wystąpienia takiego scenariusza. Biorąc pod uwagę, że emitenci obecni na Catalyst w ogóle wyróżniają się odpornością na wahania koniunktury i dobrze znieśli zarówno komplikacje związane z lockdownami (2020) jak i wybuchem wojny (2022), o wiele bardziej prawdopodobne jest osuwanie się naszego indeksu w kierunku zera. Poziom ten udało się osiągnąć dotąd tylko podczas jednego odczytu – na koniec września 2022 r. Najbliższa okazja do powtórzenia tej sytuacji pojawi się w grudniu 2025 r.
Co ciekawe, liczony osobno wskaźnik dla emisji o wartości do 10 mln zł szoruje po dnie (to dobra informacja) już od ponad dwóch lat. W przeszłości to właśnie tego typu emisje osiągały najwyższe wskaźniki defaultów (nawet ponad 25 proc.). Statystyka prowadzi wręcz do paradoksalnego wniosku – małe emisje korporacyjne stały się mniej ryzykowne od emisji bankowych. Oczywiście nie jest to prawdą. Spadek liczby defaultów małych emisji ma źródło w regulacjach. Coraz trudniej jest wprowadzić małe emisje na Catalyst (zatem w ogóle nie trafią do naszych statystyk), dolny limit to obecnie 5 mln zł. Z drugiej zaś strony firmy, które przeprowadzają tego rodzaju emisje, wcale nie chcą stać się publicznymi, o ile tylko nie kierują ofert do inwestorów indywidualnych (od ubiegłego roku obligacje adresowane do osób fizycznych muszą mieć 100 tys. euro jednostkowego nominału, jeśli nie będą przedmiotem giełdowego obrotu).
Foto: Broker Forexu LiteForex //
Emil Szweda, Obligacje.pl