Dla 84% Polaków mięso kluczową rolę w diecie, a 90%, spożywa je przynajmniej od czasu do czasu. Rosnąca świadomość ekologiczna i coraz większa dostępność roślinnych produktów nie wpływają na spadek zainteresowania mięsnymi wyrobami. I dodają, że większy wpływ na wybory ma obecnie przymus ekonomiczny.
Jak wykazało badanie „Rynek mięsny i roślinne alternatywy według polskiego smart shoppera”, przeprowadzone przez Kantar Polska i Grupę BLIX, stosunek Polaków do spożywania mięsa jest dość zróżnicowany. W sondażu wzięło udział blisko 1,8 tys. konsumentów. – Najwięcej mamy osób określonych mianem „niezaangażowanych mięsożerców”. Stanowią one 28%, czyli prawie jedną trzecią badanych. Kupują mięso, nie rezygnując z jego roślinnych zamienników – wskazuje Marcin Lenkiewicz z Grupy BLIX.
Na drugim miejscu plasują się „strażniczki zrównoważonej diety” – 21%. Nie faworyzują mięsa w roli podstawy pełnowartościowego posiłku. W pierwszej trójce są również „amatorzy” – 18%. Oni stawiają na jakość mięsa, nie dbając o to, by znajdowało się w codziennym menu. Na czwartej pozycji są „mięsożercy z krwi i kości”, jak ich określono na potrzebę badania. To osoby, dla których mięso jest absolutnym filarem diety – 17%.
– Te cztery grupy w sumie stanowią 84% konsumentów. Łączy je to, że mięso odgrywa dla nich mniej lub bardziej kluczową rolę w diecie. Natomiast zupełnie eliminuje je piąta frakcja. 10% to wegetarianie, weganie i osoby świadomie rezygnujące z produktów mięsnych. Najmniejszy udział mają świadomi i oszczędni konsumenci – 6%. Choć widzą oni sens w poszukiwaniu przez ludzkość zamienników mięsa, traktują je jako stały element swojej diety. Łącznie aż 90% Polaków spożywa wyroby mięsne przynajmniej od czasu do czasu – wyjaśnia Marcin Lenkiewicz.
– Fakt, że duża grupa ludzi spożywa mięso, ale jednocześnie jest zainteresowana jego alternatywami, to efekt rosnącej świadomości konsumenckiej. Znaczenie ma również coraz większa dostępność roślinnych produktów – mówi Kamila Sondej z firmy badawczej Kantar Polska.
Z kolei Wiesław Różański, Prezes Zarządu Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego, uważa, że mięso i jego roślinne alternatywy to tak odległe od siebie kategorie, jak zwykła kofeinowa kawa i kawa zbożowa. Oba produkty mają w nazwie to samo słowo. Jednak ich bezpośrednie porównanie nie pokazuje obu rynków. – Obecny obraz shopperów i ich wyborów zakupowych nie jest miarodajny. To, co trafia do koszyków, jest determinowane wysoką inflacją, a świadome wybory konsumentów zastąpił przymus ekonomiczny – komentuje Jerzy Rey, Przewodniczący Rady Związku Polskie Mięso.
Polacy to w zdecydowanej większości mięsożercy. Choć są otwarci na roślinne alternatywy mięsa, to nadal do koszyków wkładają przede wszystkim wieprzowinę i drób oraz produkty z nich wytworzone.
– Grupa spożywająca mięso jest największa w naszym społeczeństwie przede wszystkim ze względu na historyczne uwarunkowania. Polska jest krajem o silnej tradycji w tym względzie, a wiele z typowych dań narodowych, takich jak bigos, schabowy czy kiełbasa, zawiera mięso. Polacy są też jednymi z największych producentów tego rodzaju żywności w Europie, co również wpływa na wysoką konsumpcję w kraju – zauważa Lenkiewicz.
Panuje przekonanie, że nawet w dłuższej perspektywie Polacy nie odwrócą się od mięsa. – Roślinne produkty, bo nie chcemy nazywać ich zamiennikami, nie wpływają na spadek spożycia mięsa. Trend ograniczania jego zakupu, który jest obecnie obserwowany, to po części wynik inflacji. Ponadto świadomi konsumenci zwracają uwagę na jakość produktów, w tym mięsa. Oczywiście lepiej jest jeść je rzadziej, ale sięgać po najlepsze gatunkowo produkty – przekonuje Wiesław Różański.
Z kolei Marcin Lenkiewicz podkreśla, że w Polsce weganizm i wegetarianizm rozwijają się nieco wolniej niż w niektórych krajach Europy Zachodniej. Natomiast w Polsce mocno rośnie zainteresowanie zdrowym stylem życia oraz zrównoważoną produkcją żywności. Te trendy pomagają promować weganizm i wegetarianizm w Polsce. – Właśnie gwałtownie cofamy się o dekady w świadomej konsumpcji, gdyż tylko niewielką cześć naszego społeczeństwa pierwszej połowy 2023 roku stać na wybory, których nie ogranicza drożyzna w sklepach. Obserwujemy wymuszone niedostatkiem kupowanie najtańszych wyrobów mięsa lub garmażeryjnych kaszanek i flaków, podrobionych pasztetowych i innych jak najmniej kosztownych elementów. Smak np. prawdziwej szynki już powoli odchodzi w zapomnienie – alarmuje Jerzy Rey.
Eksperci w większości rysują jednak optymistyczny obraz zarówno dla branży mięsnej, jak i dla wytwórców roślinnych produktów. Nie oznacza to jednak, że oba sektory mogą być całkowicie spokojne. Nie rezygnując z mięsa, Polacy zmieniają swoje gusta, poszukując żywności o wysokiej jakości. Jednak obecne możliwości finansowe rodaków mogą mocno wpływać na to, co wkładają do sklepowych koszyków. – Popyt na mięso w Polsce wciąż pozostaje na stosunkowo wysokim poziomie. To czyni inwestowanie w rozwój jego sprzedaży równie opłacalnym, szczególnie w kontekście rosnącej liczby konsumentów poszukujących wysokiej jakości mięsa pochodzącego z lokalnych źródeł – podkreśla Marcin Lenkiewicz.
Natomiast Kamila Sondej zauważa, że wzrost liczby osób zainteresowanych dietą vege, a także trendów żywieniowych związanych z redukcją mięsa, daje szansę na rozwój nowych alternatyw mięsnych. Producenci zdecydowanie mają dla kogo wytwarzać nowego typu produkty. – Inwestowanie w oba obszary, zarówno w rozwój sprzedaży mięsa, jak i roślinnych zamienników, pozwala na osiągnięcie szerszej grupy odbiorców, którzy mają zróżnicowane preferencje żywieniowe. Konsumenci, o ile tylko inflacja ustąpi, a ceny się ustabilizują, mogą liczyć na to, że świadomi ich wyborów przedsiębiorcy branży spożywczej nadal będą stawiać na jakość i zróżnicowanie produktów, zarówno w segmencie mięsa, jak i jego roślinnych alternatyw – podsumowuje Marcin Lenkiewicz.
Źródło: serwis agencyjny Monady News
Foto: Portal Spożywczy