Przez trwającą ponad rok pandemię na całym świecie wprowadzane są rozwiązania prowadzące do ograniczania kontaktów międzyludzkich, których celem jest zapobieganie rozprzestrzenianiu się koronawirusa SARS-CoV-2. O ile sam cel regulacji jest, wydawać by się mogło, słuszny, to z pewnością niepokojący jest fakt, że często prowadzą one do nadmiernej ingerencji w prawa podmiotowe przysługujące obywatelom.
Przykładem mogą być nieprawidłowości przy przeprowadzaniu sesji rad gmin w Polsce. Choć zagwarantowanie jawności ich przebiegu jest w demokratycznym państwie konieczne, to praktyka organizacji sesji rad oraz posiedzeń komisji w rzeczywistości „covidowej” niejednokrotnie skutkuje znacznym utrudnieniem, a nawet uniemożliwieniem mieszkańcom korzystania z przysługujących im praw.
Zarówno w przypadku sesji prowadzonych w trybie stacjonarnym, jak i zdalnym, wskazać można przykłady nieprawidłowości, które mogą się wiązać z ich organizacją. Jeśli chodzi o kwestię głosowania korespondencyjnego, to z uwagi na problem braku możliwości zapewnienia transparentności, ogół tego typu działań, pomimo podstawy ustawowej do ich przeprowadzenia, należałoby uznać za niezgodny z Konstytucją RP. Samo korzystanie z procedury głosowania korespondencyjnego narusza prawo dostępu do informacji.
Kolejnym przykładem praktyk, które mają na celu umożliwienie mieszkańcom choć częściowego wpływu na przebieg obrad są np. komunikaty o możliwości zgłaszania problemów i zapytań drogą elektroniczną lub telefoniczną, a także zachęcanie do przekazywania swoich spraw radnym, którzy następnie mieliby poruszyć je w trakcie obrad. Choć tego typu próby zapewnienia mieszkańcom minimum sprawczości należałoby uznać za rozwiązania korzystniejsze niż praktyki, które całkowicie tę kwestię ignorują, to poprzestanie na nich z pewnością nie realizuje w wystarczający sposób standardu wskazanego w art. 61 ust. 2 Konstytucji oraz w przepisach ustaw o dostępie do informacji publicznej i o samorządzie gminnym.
M.S.
Źródło: sieciobywatelska.pl
Zdjęcie: publicystyka.ngo.pl