Od zamknięcia lokali wyborczych minęło 13 godzin, więc na pewno nie ogłosimy teraz wyników samorządowych — powiedział na pierwszej konferencji prasowej PKW w poniedziałek o godz. 10 przewodniczący Sylwester Marciniak. Poznaliśmy jednak m.in. nowe informacje dotyczące frekwencji. Internet wypełniają od niedzieli zdjęcia kart do głosowania bez możliwości zakreślenia kratek dla dwóch ugrupowań, czy to z kratkami po prawej stronie dla kandydatów, których nazwiska były po lewej. Jest też wiele innych, kontrowersyjnych przypadków, włącznie z logo tylko jednej partii na karcie wyboru prezydenta – podał serwis Businessinsider.com.pl.
— Stan, który przedstawimy, jest z godz. 9:22. – wyjaśnił przewodniczący PKW. Jeżeli chodzi o częściowe wyniki głosowania, to wyborach do Sejmików Województw to PKW ma już dane z 85,04 proc. danych. W wyborach do Rad Powiatów — 82,27 proc., do Rad Gmin, Miast i Powiatów — 97,29 proc., wyborach Wójtów, Burmistrzów i Prezydentów Miast — 97,41 proc., a wyborach do Rad Dzielnic m. st. Warszawy — 89,49 proc. — poinformował szef PKW.
Najnowsze częściowe dane o frekwencji mówią o tym, że do urn udało się 51,33 proc. Wszystko wskazuje więc na to, że nie będziemy mieli do czynienia z kolejnym rekordem frekwencyjnym. Nie uda się najprawdopodobniej przebić nawet wyniku wyborów samorządowych z 2018 r. – wskazano dalej
W internecie trwa powyborcza burza. Okazuje się, że w warszawskich komisjach wyborczych — sygnały są z tych na Ochocie i Wawrze — pojawiły się w niedzielę karty wyborcze z... ograniczoną możliwością głosowania. Zabrakło kratek do zakreślenia przy kandydatach z lewej strony karty lub te kratki znalazły się po stronie prawej. PKW poinformowała, że maszyny nawaliły, ale dodrukowano karty nowe — prawidłowe — powiedziała szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak, sprawująca tę funkcję już od 2018 roku.
Co ciekawe, w jednej z komisji, choć karty były błędne, postanowiono je jednak ostemplować, nadając im tym samym walor ważności. Ktoś stemplował i chyba z rozmachu przycisnął stempel na karcie oczywiście błędnej. A może na wielu kartach? Innymi słowy któryś z wyborców mógł ją dostać. Szefowa KBW twierdzi, że tak się nie stało.
— Okazało się, że była jedna z komisji w Warszawie, w której karty zostały od razu złożone przez komisję i od razu odłożone, gdy zauważyli, że są to karty z nieprawidłowego wydruku. W jednej z tych komisji mąż zaufania wziął już taką odłożoną przez komisję, złożoną kartę jako nieprawidłową, otworzył sobie, zrobił zdjęcie i też to zdjęcie się gdzieś pojawia. Chciałam wyjaśnić, że pomimo że tam znajduje się rzeczywiście pieczęć Obwodowych Komisji Wyborczych, ale te karty nie zostały w ogóle wydane wyborcom. To było jeszcze przed otwarciem lokalu i one zostały odłożone — oznajmiła Magdalena Pietrzak na konferencji prasowej.
"Wadliwe karty zostały wychwycone na etapie weryfikacji przez obwodowe komisje wyborcze i nie trafiły do rąk wyborców" — potwierdza Business Insiderowi mazowiecka delegatura Państwowej Komisji Wyborczej.
Ale to niejedyne problemy z kartami do głosowania. Użytkownik platformy X z warszawskich Bielan informuje, że jedną z kart dostał nieostemplowaną. Taka karta uznana byłaby za nieważną i odrzucona przy liczeniu głosów. Karty są stemplowane dopiero w dniu wyborów przez członków Obwodowej Komisji Wyborczej – wskazano dalej w treści.
Wyborca zaprotestował. Okazało się, że wydanie nowej karty nie wchodziło w grę. "Przewodnicząca zadzwoniła, by się poradzić. Po dwóch telefonach i trzech minutach okazało się, że można przystawić pieczątkę i głos będzie ważny" — czytamy. No to już wiemy, na co oprócz zakreślenia prawidłowym krzyżykiem w tylko jednej kratce trzeba jeszcze zwracać uwagę przy głosowaniu, żeby nasz głos nie okazał się nieważny. Stempel być musi - napisano.
Była jeszcze jedna ciekawa sytuacja z kartami wyborczymi. W Gliwicach na karcie do wyboru prezydenta miasta tylko przy jednym nazwisku widniało logo partii wyborczej, przez co wyglądało to tak, jakby na karcie był "wybór sugerowany" i do tego jeszcze było to serduszko (KO) – czytamy dalej.
W Warszawie logo partii umieszczone było tylko przy kandydatach KO i PiS. Reszta miała puste pole – napisano w treści.
Tak się złożyło, że w Gliwicach kandydatka z logo zajęła pierwsze miejsce w wyborach (żona Borysa Budki — będzie druga tura), a w Warszawie wygrał kandydat z logo (Rafał Trzaskowski — wygrany prawdopodobnie w pierwszej turze) przed drugim kandydatem z logo (Tobiasz Bocheński).
Jak brak znaczków partyjnych przy pozostałych kandydatach tłumaczy KBW?
— Komitety, które rejestrują się, zawiadamiają Państwową Komisję Wyborczą o tworzeniu, mogą załączyć też symbol graficzny komitetu i wtedy taki symbol jest z automatu dodawany do sejmików, a w przypadku wyborów wójta, burmistrza i prezydenta inne przepisy obowiązują w tym zakresie. Wówczas gdy dokonywane jest zgłoszenie takiego kandydata, komitet ma obowiązek dołączyć symbol graficzny komitetu. I gdy to nie jest dokonane w momencie zgłaszania kandydata, to symbolu graficznego nie ma — powiedziała szefowa KBW na konferencji prasowej.
Czyli zawaliły komitety? I to w Gliwicach wszystkie poza KO oraz w Warszawie wszystkie poza PiS i KO?
— Instrukcja z PKW była niejasna. Według prawnika dostarczyliśmy logo dokładnie takie same, jak chciało PKW, ale PKW tego nie przyjęła. Jeśli większość komitetów miała z tym problem, to może to wynikać moim zdaniem z problemów, jakie stwarzała PKW — mówił Business Insiderowi Michał Urbaniak, kandydat na prezydenta Gdańska z ramienia Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców.
Prosił serwis też o komentarz komitetów Lewicy oraz Prawa i Sprawiedliwości, ale nie otrzymał odpowiedzi – napisano w wyjaśnieniach.
Nie od dziś wiadomo, że wielu wyborców podejmuje swoje decyzje o głosowaniu dopiero w drodze do lokalu wyborczego, a idą, bo "trzeba głosować", "inni wybiorą za nich" itp., więc znaczek mógł dla niektórych stanowić decydującą sugestię. Skoro jednak są takie problemy w dopasowaniu zwykłego pliku graficznego z logo do gustów PKW, to może na przyszłość ze znaczków po prostu zrezygnować? – wskazano w pytaniu.
Mieszkańcy Lubartowa spotkali się z jeszcze innym przypadkiem. Miejska Komisja Wyborcza poinformowała o pomyłce w sporządzonych i wydrukowanych już w wielu tysiącach egzemplarzy kart wyborczych. Okazuje się, że wszystkie karty wyborcze zostały wydrukowane "do góry nogami", a mieszkańcy otrzymają je w takiej formie podczas głosowania na burmistrza Miasta Lubartów — podał serwis Lubartow24.
Komisja wyborcza wytłumaczyła, że błąd wynikał z technicznej awarii w drukarni, która spowodowała, że maszyny obróciły karty o 180 stopni. Komisja postanowiła nie korygować błędu i przekazać wydrukowane karty w stanie, w jakim się znajdują – napisano dalej.
To drobiazg, który nie ma wpływu na wynik wyborów. Co innego w Wieruszowie w woj. łódzkim. Na karcie głosowania w jednej z obwodowych komisji w gminie Wieruszów zabrakło nazwiska kandydata na radnego — były tylko dwa imiona. Co prawda pomyłkę zauważono szybko i dodrukowano karty już bez tego błędu, ale trzy osoby zdążyły oddać głos na kartach nieprawidłowych. Ciekawe ile głosów będzie decydować o wejściu do rady gminy i czy kandydat "bez nazwiska" do tej rady wejdzie? – zastanawiał się portal.
Kolejny przypadek. W jednej z komisji obwodowych w Legnicy znaleziono pięć kart do głosowania z innego okręgu. Błąd zgłosił wyborca, który na pobranej karcie nie znalazł swojego kandydata — napisał "Portal Samorządowy".
Karty wyborcze komisja przelicza w sobotę, po ich otrzymaniu. Sprawdza też poprawność wydruku – zaznaczono w treści informacji.
Jako pierwsze zostaną opublikowane wyniki wyborów na prezydentów, burmistrzów i wójtów. Obwodowe komisje zaczynają liczenie głosów od właśnie tego szczebla, bo wymagane jest szybsze tempo. Trzeba dać wyborcom czas przed drugą turą – stwierdzono w podsumowaniu. (jmk)
Foto: TVN //
Źródło: Busiessinsider.com.pl