Agencje mediowe, reklamowe i PR podobnie jak inne gałęzie gospodarki odczuwają skutki rosnącej inflacji i szukają rozwiązań łagodzących rosnące koszty prowadzonej działalności. Nie zamierzają jednak oszczędzać redukując zatrudnienie. Niektóre z nich już teraz próbują podnosić ceny świadczonych usług, co nie jest jednak tak proste i oczywiste, bo w wielu przypadkach do utrzymania dotychczasowego poziomu cen zobowiązują ich długoterminowe kontrakty z klientami – podał serwis Wirtualnemedia.pl.
Od kilku miesięcy polska gospodarka, podobnie jak i inne gospodarki na świecie boryka się z galopującą inflacją. Nie ma dnia, by informacjami o problemach z tym związanych nie mówili przedstawiciele konkretnych branż. Drożejąca energia czy gaz znacząco odbijają się na funkcjonowaniu niemal wszystkich gałęzi gospodarki. Okazuje się, że również szeroko pojęta branża marketingowa musi się borykać z trudami rosnących cen. Na razie delikatne korekty cen Mówiła o tym wprost w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Izabela Albrychiewicz, CEO Group M, do której należą takie agencje mediowe, jak Wavemaker, MediaCom i Mindshare.
- Inflacja przekłada się naturalnie także na nasz biznes - od kosztów utrzymania biura po koszty usług, jakie zlecamy na zewnątrz. Do tej pory jedynie delikatnie korygowaliśmy ceny swoich usług dla klientów, urealniając je o ponoszone koszty pracownicze. Oczywiście nie mamy tu na myśli niezależnych od nas cen mediów, które oczywiście także w tym roku wzrosły – przyznała szefowa Group M.
Jedną z form redukcji kosztów prowadzonej działalności są oszczędności, np. w zakresie energii. Dlatego zainstalowano panele do regulowania światła w strefach open space, obniżono temperaturę w godzinach nocnych czy zainstalowano baterie do kompensacji energii biernej.
Wojciech Kotala, CEO agencji Ancymony twierdzi z kolei, że inflacja nie jest dla jego agencji dotkliwa w sposób bezpośredni. - 85 proc. procent naszych kosztów to ludzie i tu odczuwamy pośredni wpływ inflacji – jest oczywiste, że ludzie oczekują pensji nadążających za wzrostem cen – wskazał Kotala.
Dodał, że w przypadku agencji Ancymony na razie ma mowy o wzroście kosztów, m.in. dlatego, że dzięki hybrydowej pracy zmniejszono biuro.
- Inflacja w dużej mierze ma źródło surowcowe i klienci sami zmagają się z wysokim cenami ze strony innych dostawców, szczególnie energii. Niektórzy z nich operują też w kategoriach, gdzie ceny rosną wolniej niż inflacja (np. farmacja) i trudno jest im zwiększać budżety albo renegocjować cenniki. Szukamy raczej teraz usług z wyższą wartością dodaną w agencji, choćby realizacji wideo z elementami AR na przykład – wyjaśnił rozmówca serwisu.
Przyznał zarazem, że w dłuższym okresie ceny agencyjne dostosują się do zmian.
- Płynności i bezpieczeństwa szukałbym raczej w rozsądnym zarządzaniu cash flow. Tu niestety też jest coraz trudniej, my już 2 lata temu uzyskaliśmy w banku finansowanie bieżące, co dziś nie byłoby takie proste. Z drugiej strony to kolejny element kosztowy, zwłaszcza w kontekście rosnących stóp, więc korzystamy z niego oszczędnie – zaznacza Wojciech Kotala. Spadek popytu w branży reklamowej nieunikniony?
W ocenie Rafała Barana, CEO agencji Bridge2Fun inflacja spowoduje spadek popytu w branży reklamowej.
- Inflacja jest tez wynikiem spadku podaży (zerwane łańcuchy dostaw). Więc na koniec będzie miało to wpływ na branżę reklamową. Należy spodziewać się cięć w budżetach reklamowych jak to przy każdym kryzysie. Ale... po spadku popytu przychodzi okres wzrostu i ponownej walki konkurencyjnej, a wiec tez powrotu wydatków na reklamę. Zresztą trudno jest generalizować więcej... są branże które maja się dobrze i ich agencje również, nawet teraz – zauważył Rafał Baran.
Drastycznych cięć budżetowych nie obserwuje jak na razie u swoich klientów agencja Big Picture. Helena Korniejew strategic director w tej agencji podaje, że w firmie zakończono proces renegocjacji stawek, w czasie, kiedy było już wiadomo, że inflacja będzie rosła, ale było to jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie, co ponownie zmieniło perspektywę makroekonomiczną.
- Nasze stawki wzrosły średnio ok. 20 proc. - 30 proc. Była to pierwsza podwyżka stawek od czasu powstania agencji – podkreśliła Helena Korniejew. Podstawowe procesy, które agencja Big Picture wprowadziła w związku z sytuacją gospodarczą, to klauzula inflacyjna w umowach, a w części kontraktów firma operuje już stawkami w euro, aby uchronić się przed spadkiem wartości złotówki.
- Na tę chwilę nie przewidujemy redukcji czy obniżeń wynagrodzeń, liczba stałych kontraktów daje nam bezpieczną sytuację biznesową i pozwala realizować budżet na satysfakcjonującym poziomie, ale na pewno nie jest to czas na zbędne wydatki. Staramy się prowadzić dialog z naszym zespołem, aby dać im pełen obraz sytuacji oraz uwrażliwić nawet na drobne kwestie, które mają znaczenie nie tylko dla portfela, ale także dla planety (np. oszczędzanie energii) – zaznaczyła ekspertka.
Wątpliwości co do tego, ze inflacja i wyższe ceny energii mają i będą mieć wpływ na szeroko pojętą branże marketingową, także na działalność agencji PR nie ma Barbara Krysztofczyk, CEO butikowej agencji Krystal Point.
– Klientom wzrosły koszty prowadzonej działalności, zaczynają więc szukać oszczędności. Jak wiadomo, wydatki na PR są zwykle jednymi z pierwszych, które idą wtedy pod topór. W ostatnim czasie już trzy razy firmy pisząc mi o wynikach przetargu – zarówno na PR jak i na szkolenia – stwierdziły, że po namyśle zrealizują działania siłami własnymi. Wcześniej tego typu informacje zwrotne niemal nam się nie zdarzały – przyznała Barbara Krysztofczyk.
Przyznała w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że koniec końców wszyscy na rynku agencyjnym będą musieli podnieść ceny usług.
- Nie tylko ze względu na inflację i wyższe koszty - ale też potrzeby pracowników, którym przecież drastycznie wzrosły koszty życia, kredytów itd. Oni oczekują choćby jakiegoś wyrównania, podwyżek. No a z pustego i PRowiec nie naleje - podsumowała Barbara Krysztofczyk.
Według Elizy Misieckiej, dyrektorki agencji Genersis PR inflacja w przypadku agencji PR będzie przede wszystkim przekładać się na presję płacową. W pierwszej kolejności wzrosną najniższe wynagrodzenia, a tym samym najniżej płatne usługi.
- Wpływ kosztów energii elektrycznej zapewne zaczniemy odczuwać od nowego roku - kiedy przyjdą pierwsze rozliczenia, a także kiedy zapotrzebowanie wzrośnie ze względu na niższe temperatury. Bez wątpienia koszty usług PR będą rosły, natomiast redukcja zatrudnienia będzie raczej zależna od decyzji klientów. Jeśli spowolnienie gospodarcze zmniejszy budżety klientów, to pewnie agencje będą musiały rozważać cięcie kosztów. Z drugiej strony na rynku cały czas brakuje specjalistów PR - więc nie spodziewałabym się drastycznych zwolnień. W trudnych czasach najbardziej cierpi jakość usług i to może być bardzo poważny problem rynkowy w przyszłym roku - zauważyła Eliza Misiecka.
Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR potwierdza, że największym składnikiem kosztów agencji są płace (o ile oczywiście agencja zatrudnia ludzi na etatach), a pracownicy oczekują co najmniej równoważenia inflacji - i tu jej wpływ pośredni jest bardzo duży.
- Po kilkuletnim spowolnieniu związanym z pandemią i z coraz trudniejszą sytuacją gospodarczą trudno już szukać dalszych oszczędności, zwłaszcza, że wszystkie koszty nieustannie rosną. Do tego dochodzi niepewność co do błyskawicznie zmieniających się przepisów, zwłaszcza podatkowych, co szalenie utrudnia przewidywania i powoduje, że mimo długoterminowych kontraktów planowanie z dużym wyprzedzeniem nie jest możliwe.
Nawet kontrakty w euro lub dolarach nie chronią, choć oczywiście łagodzą sytuację. Myślę, że wszystkie prawdziwe agencje PR są w podobnej sytuacji – podkreślił Piotr Czarnowski.
Przyznał w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że jego agencja podnosi ceny usług i w przypadku klientów zagranicznych spotyka się to ze zrozumieniem, choć tu akurat długoterminowe kontrakty działają na niekorzyść agencji.
- Natomiast klienci polscy nie są chętni do rewizji wynagrodzeń, bo jak wiadomo ich rozumienie PR jest takie, że to tani marketing, więc raczej źródło oszczędności, a nie inwestycja. W przypadku klientów polskich perspektywy nie są więc optymistyczne. Nie przewidujemy i w żadnym razie nie chcemy redukować zatrudnienia, przeciwnie, zamierzamy je zwiększyć, choć jeśli obecna sytuacja się utrzyma na dłużej, to możliwości finansowania pracowników i ich oczekiwania finansowe mogą zacząć się rozchodzić.
W naszym przypadku dobra polityka finansowa i stałe kontrakty zapewniają nam stabilną sytuację, ale daleka przyszłość umyka planom i przewidywaniom, bo jedyna stała wartość polskiej gospodarki polega na tym, że jest całkowicie nieprzewidywalna – zaznaczył rozmówca serwisu. (jmk)
Foto: MCS Group
Źródło: Wirtualnemedia.pl