Kilka miesięcy może trwać batalia o odzyskanie pieniędzy z wpłatomatu, taką historię opisał portal sosnowiec.wyborcza.pl. Dzięki temu przykładowi dowiadujemy się m.in., jak śledzony jest każdy nasz ruch podczas korzystania z takich urządzeń. Warto mieć też świadomość, że banki w określonych sytuacjach są prawnie zobligowane do zatrzymywania wpłacanej gotówki.
Wpłatomaty, które można nazwać bankomatami 2.0, na stałe wpisały się już w polski krajobraz. Według danych portalu cashless w sierpniu 2022 r. takich urządzeń było już w Polsce 9,3 tys. Przy rosnącej skali transakcji dochodzi też do problematycznych sytuacji. Taką przeżyła jedna z klientek ING, której historię opisał portal sosnowiec.wyborcza.pl.
Kobieta wpłacała 400 zł we wpłatomacie ING. Maszyna gotówkę zabrała, ale transakcji nie zaksięgowała. Rozpoczęła się batalia o zwrot pieniędzy. W teorii wszystko wygląda klarownie – stwierdził portal.
"Wszystkie ruchy klienta przy urządzeniu, takie jak włożenie karty, wpisanie PIN, deponowanie pieniędzy itd., rejestrowane są w dziennikach elektronicznych tzw. logach i dzięki temu możemy sprawdzić wszystkie czynności, które były wykonywane na urządzeniu. W sytuacjach braku zaksięgowania pieniędzy klienta na koncie klient zgłasza do nas reklamację. Wówczas rozpoczyna się proces analizy reklamowanej wpłaty. Celem analizy jest sprawdzenie, czy reklamacja jest zasadna, czy nie. Dokumenty pracy urządzenia, zapisy dziennika elektronicznego oraz rozliczenie potwierdzane są protokołami" – tłumaczyła cytowana przez portal Magdalena Ostrowska, starszy menedżer ds. komunikacji w Biurze Prasowym ING Bank Śląski.
W przypadku opisywanej klientki tak łatwo jednak nie poszło. Jak stwierdziła kobieta, miesiąc zajęło, zanim w ogóle wpłatomat został sprawdzony. Klientka banku rozważała już nawet zwrócenie się do sądu, ale ostatecznie pieniądze odzyskała. Nie odzyskała jednak zaufania do swojego banku i wpłatomatów – stwierdzono.
Co jednak ważne i ciekawe wpłatomat może całkiem legalnie zatrzymać nasze pieniądze. To prawo obowiązuje już od lipca 2018 r., o czym informowaliśmy w Business Insider Polska. Wszystkie banki muszą zatrzymywać pieniądze wpłacane do wpłatomatów w przypadku, gdy automat stwierdzi, że "autentyczność banknotu jest podejrzana" – czytamy w informacji.
Teoretycznie może stać się tak nie tylko, gdy banknot będzie podrobiony, ale także, gdy będzie on mocno zużyty lub zniszczony.
Podejrzane, zatrzymane banknoty trafią do specjalnego pojemnika we wpłatomacie, a następnie ich autentyczność jest sprawdzana przez pracowników banku.
Dopiero gdy pracownik uzna autentyczność banknotów, pieniądze zostaną zaksięgowane na naszym koncie. A to może chwile zająć, bo bank na kontrole ma do 30 dni – wyjaśnił portal.
Pod koniec ub. roku zrobiło się głośno o jeszcze jednej funkcji wpłatomatów. Mowa o pytania pojawiające się przy wpłacaniu środków – podano w tekście.
Jednemu z użytkownikowi nie spodobało się pytanie w maszynie banku Santander o pochodzenie gotówki, którą zamierzał wpłacić, korzystając z ogólnie dostępnego wpłatomatu. Na ekranie wyświetliło się kilka możliwych odpowiedzi, z których można było wybrać właściwą, m.in.: wynagrodzenie za pracę, zysk z działalności gospodarczej, sprzedaż nieruchomości, darowizna, spadek lub pożyczka – napisano w kolejnym przykładzie.
Okazuje się, że banki nie tylko są uprawnione do zadawania tego rodzaju pytań klientom, ale wręcz do niego zobligowane. Chodzi o ustawę o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu.
— Ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu nakłada na banki wiele obowiązków, m.in. badanie źródła pochodzenia wpłacanych przez klientów do banku środków — wyjaśnienia udzieliła Ewa Krawczyk, menedżer ds. Komunikacji z Mediami w Santander Banku.
— Z niej wynika konieczność pytania o to klientów przy wpłacie wysokich kwot. W placówkach Santander Bank Polska robi to doradca, natomiast we wpłatomatach wyświetla się ekran z opcjami do wyboru. W przypadku, gdy klient nie określi źródła pochodzenia pieniędzy, bank nie może przyjąć wpłaty.
Podkreślono, że jest to obowiązek ustawowy, wynikający z art. 34. ustawy z dnia 1 marca 2018 r. o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu — dodała w podsumowaniu Ewa Krawczyk. (jmk)
Foto: Pieniądze
Źródło: / Sosnowiec.wyborcza.pl / Businessinsider.com.pl /