Rząd proponuje przedsiębiorcom nową formę rozliczeń - kasowy PIT. Ale nie wszystkim będzie się ona opłacać. Ci, którzy się na nią zdecydują, będą musieli słono zapłacić za usługi księgowe – uważa Stowarzyszenie Księgowych w Polsce – podał za „Dziennikiem Gazetą Prawną” serwis Businessinsider.com.pl
Kasowy PIT to jedna z obietnic Koalicji Obywatelskiej, która trafiła na listę "100 konkretów na 100 dni rządu". Ma być fakultatywną formą rozliczeń. Przedsiębiorcy będą mogli zapłacić podatek dochodowy, dopiero kiedy otrzymają zapłatę za fakturę. Podatnik będzie wybierał tę metodę, składając oświadczenie naczelnikowi urzędu skarbowego – wskazano.
W kwietniu poznano założenia do projektu ustawy w tej sprawie – czytamy w informacji
Jeśli przedsiębiorcy wybiorą kasowy PIT, będą płacić podatek dochodowy od osób fizycznych dopiero po faktycznym otrzymaniu zapłaty za wydany towar albo wykonaną usługę oraz potrącać koszty uzyskania przychodów w dacie zapłaty za otrzymany towar lub wykonaną usługę – zaznaczono w treści.
Kasowy PIT będą mogli wybrać przedsiębiorcy wykonujący działalność wyłącznie samodzielnie, jeżeli ich przychody z tej działalności w poprzednim roku podatkowym nie przekroczyły kwoty odpowiadającej równowartości 250 tys. euro (przeliczone na złote według średniego kursu euro ogłaszanego przez NBP na pierwszy dzień roboczy października roku poprzedzającego rok podatkowy) oraz przedsiębiorcy, którzy rozpoczynają prowadzenie działalności gospodarczej – podano dalej.
Jeżeli przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą chciałby skorzystać z tej metody, to będzie musiał za nią słono zapłacić. Co w efekcie może okazać się, że stanie się ona nieopłacalna – ocenia Stowarzyszenie Księgowych w Polsce na łamach "Dziennika Gazety Prawnej".
"Biura rachunkowe będą mogły zadekretować koszty dopiero na podstawie dobrze opisanego przez przedsiębiorcę wyciągu bankowego, a nie jak obecnie na podstawie dostarczonych faktur" – przekonywało stowarzyszenie i dodało, że łatwiej będzie o błędy w rozliczeniach.
Zdaniem stowarzyszenia "projekt komplikują wyjątki od reguły" – napisano w treści.
Przejście na metodę kasową będzie również wiązać się ze zmianami w naliczaniu kosztów. Przedsiębiorcy, którzy wybrali metodę kasową w rozliczeniach PIT, będą musieli zastosować tę zasadę także przy odliczaniu kosztów - podkreślono.
Oznacza to, że będą mogli przy naliczaniu podstawy opodatkowania uwzględnić tylko te faktury, które opłacili – wyjaśniono.
Obecnie jest tak, że w koszty można wliczyć także faktury, które nie są jeszcze opłacone. W konsekwencji każdą fakturę: przychodową i kosztową trzeba będzie sprawdzić z rachunkiem bankowym. Potrzebne będą do tego nowe rejestry księgowe – wskazano.
Szykowane przez rząd rozwiązanie to też zmiany w opłacaniu składki zdrowotnej, której wysokość jest powiązana z osiąganymi przychodami – czytamy dalej.
Kasowy PIT oznacza również kasową składkę zdrowotną. Jeśli nie mamy przychodu, bo kontrahent nie zapłacił, to też składka będzie odłożona w czasie – wskazywał niedawno w rozmowie z money.pl główny doradca podatkowy InFaktu Piotr Juszczyk.
Jego zdaniem wprowadzając rozwiązanie z tyloma "haczykami", ustawodawca jeszcze bardziej skomplikuje obecny system podatkowy – napisano.
– Jeśli rząd chce zadbać o przedsiębiorców i ich płynność finansową, powinien dopracować już funkcjonujące rozwiązanie, to jest ulgę na złe długi – czytamy w podsumowaniu. (jmk)
Foto: Biuro Rachunkowe CAVUS
Źródło: Money.pl