Biznes Poczty Polskiej oparty na listach się chwieje, a tymczasem do wtorku zarząd spółki ma czas na decyzję o podwyżkach, w przeciwnym razie związki zawodowe zorganizują referendum strajkowe. W planach jest m.in. miasteczko protestacyjne podobne do tego, jakie utworzyli medycy – podał w informacji serwis Rp.pl
O trudnych chwilach w Poczcie Polskiej informuje Rp.pl. Portal nazywa sytuację w państwowej spółce "fatalną". Zwraca uwagę, że podstawowy biznes - czyli dostarczanie listów - przynosi coraz mniejsze zyski, bo i popyt jest coraz mniejszy. Jak czytamy, W 2020 r. spółka zmniejszyła przychody o 5 proc. i wygenerowała 119 mln zł straty.
– W 2020 r. nastąpiło istotne przyspieszenie zjawiska e-substytucji (zastępowanie tradycyjnych listów e-mailami – red.), na co przede wszystkim miała wpływ pandemia – wyjaśniła Justyna Siwek, rzeczniczka Poczty Polskiej, cytowana przez Rp.pl
Jakby tego było mało, dochodzi jeszcze nerwowa sytuacja wśród pracowników, którzy domagają się podwyżek. Zarząd PP miał dostać czas do wtorku na złożenie konkretnych obietnic. Później ma się w firmie odbyć referendum strajkowe.
Jak podał portal Rp.pl, prezydium Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Pracowników PP zapowiedziało, że w przyszły poniedziałek rozstawi miasteczko protestacyjne.
Według danych GUS listonosze zarabiają średnio ok. 2,2 tys. zł na rękę, czyli w okolicach minimalnego wynagrodzenia. Według związkowców ustawowe minimum osiągane jest dzięki doliczaniu do wynagrodzenia zasadniczego premii w kwocie 223 zł. – napisano w informacji. (jmk)
Foto: Money.pl
Źródło: Rp.pl