"Koczownicy" z premedytacją zajmują cudze mieszkania i okupują je przez lata. Prawo jest po ich stronie – informuje serwis Interia.pl
- Najemca mi się odgraża. Któregoś dnia nagrał mi się i kpił, że moje mieszkanie będzie lokalem socjalnym. "Nikt ci nie pomoże, frajerze" - bezczelnie się śmiał - powiedział w rozmowie z Interią pan Robert, który od lat nie może pozbyć się dzikich lokatorów ze swojego mieszkania.
- "Teraz będziesz mnie utrzymywał" - tyle usłyszałem od lokatorki, kiedy domagałem się pieniędzy za najem - mówił serwisowi kolejny poszkodowany.
"Po wygaśnięciu lub rozwiązaniu umowy najmu okazjonalnego lokalu, jeżeli najemca dobrowolnie nie opróżnił lokalu, właściciel doręcza najemcy żądanie opróżnienia lokalu, sporządzone na piśmie opatrzonym urzędowo poświadczonym podpisem właściciela. [...]
W przypadku bezskutecznego upływu terminu, o którym mowa, właściciel składa do sądu wniosek o nadanie klauzuli wykonalności aktowi notarialnemu. [...]
W przypadku niedopełnienia obowiązku, właściciel lokalu może wypowiedzieć na piśmie umowę najmu okazjonalnego lokalu, z zachowaniem co najmniej siedmiodniowego okresu wypowiedzenia" - art. 19d. ustawy o ochronie praw lokatorów.
Tyle teoria. Praktyka wymknęła się jednak spod kontroli. Po zastosowaniu się do wszystkich powyższych wytycznych, właściciel mieszkania może jedynie czekać, aż niepłacący czynszu lokator opuści jego własność. Lokator jednak ma do dyspozycji cały wachlarz luk prawnych, dzięki którym może okupować cudze mieszkanie nie tylko przez miesiące, ale i lata – czytamy w informacji.
- "Teraz będziesz mnie utrzymywał" - tyle usłyszałem od tej pani, kiedy domagałem się pieniędzy za najem. Wtedy do mnie dotarło, że to ewidentne wyłudzenie mieszkania i oni nie mają zamiaru za nic płacić. Jakiekolwiek wezwanie do zapłaty nawet do nich nie dociera, bo przestali odbierać pocztę – czytamy.
Z relacji właściciela mieszkania wynika, że nie jest pierwszą ofiarą tej samej rodziny. - Okazało się, że poprzednie mieszkanie zdemolowali i uciekli pod osłoną nocy. To jest ich styl życia, wyzyskują ludzi, żyjąc na cudzy koszt – mówił Interii.
- Opłacałem czynsz i media, bo nie chciałem mieć problemów, ale miarka się przebrała i ostatnich rachunków już nie płacę. Odcięto im prąd, ale po dwóch dniach podłączyli się na lewo. Sąsiedzi zauważyli, jak grzebią przy skrzynkach. Umowa z gazownią również została rozwiązana, ale licznika nie można ściągnąć, bo znajduje się w mieszkaniu, a oni nikogo nie wpuszczają. Uważają, że wszystko im się należy – dodał w rozmowie.
Takich, podobnych zachowań lokatorów, wynajmujących lokale w całej Polsce jest wielu – stwierdził serwis
Są kłopotem dla właścicieli mieszkań jak również dla mieszkańców sąsiednich lokali – czytamy dalej.
- Wszyscy w tym bloku doskonale wiedzą, że ta pani jest agresywna, wulgarna, a często było czuć od nich substancjami odurzającymi. Moim zdaniem w takim środowisku nie powinny wychowywać się dzieci. Jeśli przykład złodziejstwa, wyłudzania i nocnego trybu życia idzie od rodziców, to odpowiednie instytucje powinny zastanowić się, czy dzieci nie powinny zostać przemieszczone pod inny adres – mówił pan Krzysztof, właściciel wynajmowanego w Szczecinie lokalu.
- Najemca mi się odgraża, wypisuje mi wiadomości z groźbami, dzwoni do mnie. Któregoś dnia nagrał mi się i kpił, że moje mieszkanie będzie lokalem socjalnym. "Nikt ci nie pomoże, frajerze" - bezczelnie się śmiał - opowiadał pan Robert kolejny poszkodowany przez najemcę.
- Ta sytuacja jest, w moim przeświadczeniu, pełnym odbiciem czasów, w jakich aktualnie żyjemy. Patologia i nieróbstwo na piedestale, chronione przez prawo. Jaka dziś jest dla mnie droga prawna w takiej sytuacji? Co mi tak naprawdę wolno zrobić z moją własnością, kiedy zajmują ją ludzie, których w ogóle tam nie powinno być? - pyta rozczarowany rozmówca.
Proceder koczowania w cudzym mieszkaniu nie jest nowy. Dzicy lokatorzy to nie tylko polski problem, ale - jak twierdziła Małgorzata Marczulewska, specjalistka ds. windykacji i prezes Agencji Detektywistycznej Averto - z roku na rok w naszym kraju jest pod tym względem coraz gorzej.
- Problem narósł podczas pandemii - wskazała. Zmienione wówczas prawo zakazywało eksmisji lokatorów, procedury wstrzymano i ponowne ich uruchomienie spowodowało "korek" w sądowym dochodzeniu swoich praw. Nastał także boom na nieruchomości.
- Ludzie zaczęli lokować kapitał w mieszkaniach, które kupowali częściowo na kredyt jako zabezpieczenie na przyszłość. Takie osoby, trafiając na dzikiego lokatora, same popadają w długi, ponieważ mają wysoką ratę kredytu do spłacenia, a lokator nie płaci im za najem i należności rosną - dodała Marczulewska.
- Ludzie, którzy nie płacą za najem, to często nie są ludzie biedni. Przynajmniej ja na biednych nie trafiłam. W tej chwili zajmuję się sprawą, w której dzicy lokatorzy to rodzina mająca 22 tys. zł netto miesięcznego dochodu. I oni nie płacą 2400 zł za najem mieszkania i wprost mówią, że nie zamierzają tego robić i poczekają, aż miasto zapewni im lokal zastępczy. Dlaczego my wszyscy, jako podatnicy, mamy takim ludziom sponsorować mieszkanie? - skontowała.
- Tacy ludzie wyprowadzają się po latach z jednego mieszkania i zaczynają okupować kolejne. I tam znowu mieszkają kolejne lata i tak żyją na utrzymaniu innych. Doskonale wiedzą, że są nietykalni - i to w ramach polskiego prawa - dodała.
- Prawo nie rozgranicza dwóch rodzajów wyprowadzek lokatorskich. Powinny być odrębne przepisy regulujące wyprowadzki eksmisyjne. Kiedy ktoś popada w długi, ma licytację komorniczą i trzeba mu zapewnić mieszkanie zastępcze, to obecne przepisy są zrozumiałe. Wtedy wiadomo, że osoby, która popadła w długi, nie wyrzucimy za drzwi bez żadnej pomocy - tłumaczyła Marczulewska.
- Zupełnie innych przepisów wymaga eksmisja kogoś, kto wynajmuje mieszkanie i za nie płaci. W sytuacji, kiedy taki lokator wprowadzi się do mieszkania wynajmującego, prawo nie reguluje, w jaki sposób tak naprawdę pozbyć się takiej osoby z mieszkania - dodała.
Będąca na końcu ścieżki eksmisji wyprowadzka do lokalu socjalnego lub komunalnego to rozwiązanie - znów - działające jedynie w teorii. Kolejka do takich lokali jest długa i obwarowana dodatkowymi przepisami.
- Skierowaliśmy pismo do ministra sprawiedliwości. Prosimy w nim o zmianę przepisów w zakresie najmu. Przepisy dotyczące najmu i przepisy dotyczące eksmisji muszą być rozgraniczone. Politycy muszą wziąć się za zmiany w tym zakresie, bo będziemy mieć do czynienia z coraz większą patologią – stwierdziła w podsumowaniu Małgorzata Marczulewska. (jmk)
Foto: Interia.pl // Dariusz Gorajski / Agencja FORUM
Źródło: Interia.pl