Wzrost inflacji w Polsce w lipcu jest pewny, pytanie jedynie brzmi, jaka będzie jego skala. Powodem jest stopniowe odmrażanie cen energii elektrycznej, gazu i ciepła. Tempo wzrostu cen CPI nie tylko mocno podskoczyło, ale także po pięciu miesiącach w celu inflacyjnym NBP wyraźnie wykroczyło poza jego górną dopuszczalną granicę – stwierdził serwis Businessinsider.com.pl
W środę o godz. 10.00 Główny Urząd Statystyczny opublikuje wstępny odczyt inflacji konsumenckiej (CPI) w Polsce za lipiec. Średnia prognoz ekonomistów wskazuje, że inflacja podskoczyła do 4,4 proc. rok do roku z 2,6 proc. zanotowanych w czerwcu, choć sporo czołowych ośrodków analitycznych wskazuje na nieco większe przyśpieszenie, do 4,5-4,6 proc. Pełne dane GUS przedstawi 14 sierpnia – podano w treści.
To oznaczałoby nie tylko czwarty z rzędu miesiąc wzrostu, ale tym razem byłby on całkiem spory i dodatkowo wyniósłby wskaźnik CPI wyraźnie powyżej nawet górnego pułapu tolerowanego przez NBP przedziału odchyleń - stwierdzono.
Przypomniano, że punktowy cel inflacyjny NBP to 2,5 proc. z akceptowanym przedziałem wahań +/— 1 pkt proc., czyli 1,5-3,5 proc. Inflacja w Polsce do celu banku centralnego spadła w lutym (wyniosła 2,8 proc.) i w marcu jeszcze się obniżyła (do 2 proc.), osiągając najniższy poziom od pięciu lat. Od kwietnia zaczęła jednak rosnąć, do czego przyczyniały się m.in. powrót 5-proc. stawki VAT na żywność i wygasanie efektów wysokiej bazy porównawczej sprzed roku. Nie można jednak zapominać o kluczowym czynniku, czyli utrzymującej się podwyższonej presji inflacyjnej, napędzanej wysokim tempem wzrostu płac, która widoczna jest w tzw. inflacji bazowej – czytamy w treści informacji.
Wraz z częściowym odmrożeniem cen nośników energii w lipcu spodziewany jest ponowny wzrost wskaźnika inflacji w Polsce w ujęciu rok do roku powyżej górnej granicy odchyleń od celu NBP – napisano dalej.
Gdyby prognozy się sprawdziły i roczna inflacja w lipcu podskoczyła do 4,4 proc., byłaby o 1,8 pkt proc. wyższa niż w czerwcu (niektórzy ekonomiści szacują wzrost o 2 pkt proc.), co oznaczałoby największy wzrost tego typu od dekad, wyłączając marzec 2022 r., gdy zanotowano przyrost wobec lutego aż o 2,5 pkt proc.
Nie ma jednak powodów do paniki, bo przyczyną lipcowego skoku wskaźnika jest decyzja administracyjna, czyli stopniowe wycofywanie się z tarcz antyinflacyjnych, skutkujące wzrostem cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i energii cieplnej. Ekonomiści mają różne szacunki, o ile to zjawisko podwyższy lipcowy wskaźnik CPI. Na przykład w ocenie analityków ING Banku Śląskiego podbiło to roczny wskaźnik CPI o 1,3-1,5 pkt proc. – wskazano.
Z kolei analitycy Citi Handlowego przypomnieli, że ceny energii i gazu, wzrosły w lipcu odpowiednio o 20 proc. i 25 proc. w porównaniu do poprzedniego miesiąca.
Eksperci Credit Agricole szacowali, że wycofywanie się z tarcz w lipcu spowoduje łączny wzrost cen nośników energii ogółem o 15 proc. wobec czerwca. Niektóre zespoły analityczne spodziewają się także dalszego wzrostu rocznego tempa cen żywności – zaznaczono dalej.
Według ekonomistów Santandera inflacja w lipcu urosła do 4,3 proc. rok do roku. "Do wzrostu ogólnej stopy inflacji mogła też wnieść swój wkład odbijająca inflacja cen produktów spożywczych, której wzrost jest związany m.in. z trwającą w Polsce suszą i globalnymi wzrostami cen" — napisali w zapowiedzi wydarzeń tygodnia.
Z komentarzy ekonomistów wynika, że w lipcu inflacja bazowa mogła być stabilna, tzn. utrzymać się na poziomie z czerwca. Wskaźnik ten nie uwzględnia cen energii, paliw i żywności, które w dużej mierze ustalane są na rynkach międzynarodowych i na które bank centralny ma mniejszy wpływ. Inflacja bazowa lepiej obrazuje więc wewnętrzną presję inflacyjną – podkreślono w treści.
Sam NBP wyjaśnia, że miara ta pozwala lepiej identyfikować źródła inflacji i trafniej prognozować jej przyszłe tendencje. "Pozwala też określić, w jakim stopniu inflacja jest trwała, a w jakim jest kształtowana np. przez krótkotrwałe zmiany cen wywołane nieprzewidywalnymi czynnikami". Odczyt za lipiec NBP opublikuje 16 sierpnia - podano.
Jednak są też prognozy zakładające (ING, Credit Agricole), że inflacja bazowa wzrosła do 3,7 proc. rok do roku z 3,6 proc. w czerwcu.. "Byłby to jej pierwszy wzrost od marca 2023 r., co po części będzie związane ze znacznymi ogólnokrajowymi podwyżkami opłat eksploatacyjnych (zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków)" — wskazali eksperci Credit Agricole.
Eksperci Cinkciarza szacowali niedawno, że w nadchodzących miesiącach inflacja bazowa wzrośnie do ok. 4 proc. Tak wyraźna presja cenowa będzie trudna do zaakceptowania przez Radę Polityki Pieniężnej i będzie przywoływana jako argument przeciwko wznowieniu obniżek stóp procentowych - napisano.
Warto jednak podkreślić, że według ekspertów inflacja w Polsce nie będzie rozkręcać się po lipcowym skoku w nadmiernym tempie. I choć do końca 2024 r. może wzrosnąć w okolice 5 proc., a szczyt zanotować w I kwartale 2025 r. (szczególnie, tak jak zakłada najnowsza projekcja NBP, gdyby doszło do kolejnego etapu odmrożenia cen energii w styczniu), to później zacznie zmierzać do celu — prawdopodobnie tym razem już trwale.
"Wpływ wyższych cen energii na inflację powinien być tymczasowy i nie spodziewamy się z jego tytułu efektów drugiej rundy. To oznacza, że w połowie przyszłego roku — po dwunastu miesiącach w pobliżu 5 proc. — inflacja najprawdopodobniej powróci do swoich wcześniejszych wartości w okolicach celu inflacyjnego NBP" — napisali ekonomiści Citi Handlowego.
"W naszej ocenie środowe dane o inflacji nie powinny mieć istotnego wpływu na krajowy rynek finansowy, ponieważ nie zmienią oczekiwań co do decyzji RPP, która wyraźnie komunikuje chęć stabilizacji stóp procentowych" — wskazali eksperci Millennium.
Według ekspertów Cinkciarza stopa referencyjna NBP do minimum połowy przyszłego roku pozostanie na obowiązującym od października 2023 r. pułapie 5,75 proc. Luzowanie zacznie się przybliżać dopiero po minięciu przez inflację konsumencką szczytu – zaznaczono w treści.
"Pomimo dosyć silnego przekazu ze strony prezesa Glapińskiego rynek od czasu lipcowego posiedzenia Rady powrócił do wyceny obniżek stóp procentowych na początku przyszłego roku. Retoryka polskiego banku centralnego jest relatywnie jastrzębia nie tylko na tle regionu Europy Środkowo-Wschodniej, ale też w porównaniu do rynków bazowych (strefa euro czy USA). Naszym zdaniem RPP może ostatecznie rozważyć obniżki stóp procentowych jeszcze przed 2026 r. i biorąc to pod uwagę, spodziewamy się pierwszej obniżki stóp w drugiej połowie przyszłego roku, kiedy wygasną efekty związane z lipcową podwyżką cen prądu" — napisali w podsumowaniu analitycy Citi Handlowego. (jmk)
Foto: Księgowość – Infor // shutterstock
Źródło: Businessinsider.com.pl