Utrzymująca się wysoka inflacja wpływa nie tylko na portfele Polaków. Najnowsze badanie pokazuje, że rosnące ceny wywołują u zdecydowanej większości z nas negatywne emocje — od lęku po złość i nienawiść. Najczęściej za to, co widzimy w sklepach, obwiniamy polityków, rzadziej zaś sieci handlowe, producentów czy dostawców.
Czterech na pięciu Polaków, a dokładnie 80,1 proc. przebadanych przez UCE Research oraz platformę ePsycholodzy.pl, przyznaje, że rosnące ceny wywołuje u nich negatywne emocje – czytamy w informacji serwisu Businessinsider.com.pl
Według badania, najczęściej dotyczy to osób w wieku 45-54 lat oraz 18-24 lat. Głównie są to mieszkańcy miejscowości liczących od 50 tys. do 99 tys. oraz od 20 tys. do 49 tys. ludności. Przeważnie mają wykształcenie zasadnicze zawodowe bądź średnie, a także miesięczne dochody netto w wysokości 1000-2999 zł lub 3000-4999 zł. - wskazano w informacji.
Z kolei ankietowani, którzy nie wykazują negatywnych emocji, to głównie osoby w wieku 65-74 lat oraz 75-80 lat. Przede wszystkim pochodzą one z miast liczących powyżej 500 tys. ludności lub od 200 tys. do 499 tys. mieszkańców. Zazwyczaj mają wykształcenie podstawowe lub gimnazjalne bądź wyższe, a także miesięczne dochody netto powyżej 9000 zł lub poniżej 1000 zł. – podano dalej.
– Oczywiście trudno, żeby wzrost cen cieszył, szczególnie w sytuacji, kiedy spada realne wynagrodzenie, czyli rośnie poczucie zubożenia. Mamy kryzys i to jest jego wyraźny przejaw. Może to wpłynąć na przykład na wynik wyborów. W każdym razie może być i jest już istotnym elementem kampanii wyborczej – ocenił ekonomista Marek Zuber.
Jak zaznaczyła dr Jolanta Tkaczyk z Akademii Leona Koźmińskiego, ludzie mogą podejmować pewne działania dostosowawcze, będące wynikiem obniżenia optymizmu konsumenckiego. Wśród nich można wymienić np. ograniczanie wydatków do niezbędnego minimum, poszukiwanie tańszych alternatyw czy powstrzymywanie się od zakupu produktów, które nie są niezbędne. Według ekspertki, to może natomiast prowadzić do spadku sprzedaży i wpływów po stronie podaży. Trend ograniczania zakupów już widać. Badanie pokazuje, że na taki krok decyduje się 50,3 proc. ankietowanych. Na drugim biegunie — osób, które zachowują się neutralnie — znalazło się 30,8 proc. badanych.
Badanie pokazuje także, kogo Polacy obwiniają za problem rosnących cen. Co czwarty badany zrzuca winę na polityków. Nieco ponad 16 proc. ankietowanych wskazuje, że drożyzna jest efektem wojny w Ukrainie. Jedynie od 4,7 proc. do 6,6 proc. przebadanych sądzi, że winni są dostawcy, producenci lub sieci handlowe – czytamy w informacji.
– W jakieś części drożyzna w sklepach jest winą polityków i ich często nieprzemyślanych decyzji. Ponadto codziennie praktycznie z każdej strony atakuje nas przekaz, że coś znowu zdrożało. I z reguły w pierwszej kolejności winimy za ten stan właśnie polityków – ocenił Michał Pajdak, współautor badania z platformy ePsycholodzy.pl.
– To jest ciekawy wątek z tego badania, ponieważ od dłuższego czasu funkcjonuje narracja, że w dużej mierze za drożyznę odpowiadają pazerne sieci handlowe, dostawcy i producenci. Zresztą powielali ją sami politycy, a niektórzy konsumenci to dalej kolportowali, sądząc, że to prawda. Natomiast wyniki pokazują, że Polacy oczywiście mają negatywne emocje do ww. grupy, ale nie są one tak duże – podsumował Michał Pajdak. (jmk)
Foto: „Rzeczpospolita”
Źródło: Businessinsider.com.pl