Polskie firmy spedycyjne masowo występują o licencje przewozowe w Niemczech. W ten sposób zabezpieczają się przed wejściem w życie pakietu mobilności, który ograniczy ich usługi na przewóz towarów za granicą — pisze serwis Deutsche Welle.
21 lutego wchodzą w życie kolejne przepisy w ramach unijnego pakietu mobilności. Nowe regulacje mają m.in. wyrównać wynagrodzenie i warunki pracy kierowców w całej Unii. Jednocześnie jednak zmniejszają konkurencyjność polskich firm spedycyjnych na wspólnotowym rynku – podaje serwis dw.com/pl/.
Niektóre z przepisów wprowadzanych w ramach pakietu mobilności mocno uderzą w polskich przewoźników, ograniczając im liczbę zleceń w innych krajach wspólnoty; przede wszystkim w Niemczech, skąd pochodzi najwięcej klientów polskich firm spedycyjnych. Najbardziej sporna kwestia dotyczy tzw. kabotażu, czyli przewozu towarów przez zagranicznego przewoźnika w innym państwie członkowskim. Od 21 lutego po wykonaniu zaledwie trzech takich kursów ciężarówka będzie musiała odbyć czterodniowy przymusowy postój - czytamy na stronie serwisu.
I właśnie by uniknąć takich sytuacji, polskie przedsiębiorstwa zakładają teraz spółki w Niemczech. To konieczność, by otrzymały licencję przewozową w tym kraju. Jak podaje serwis, do rejestru handlowego we Frankfurcie nad Odrą co kilka dni wpływa wniosek o rejestrację firmy spedycyjnej, której właściciele pochodzą z Polski – wyjaśnia serwis.
– Nowe przepisy są dla nas ogromnym utrudnieniem. 80 procent naszych klientów to firmy z Niemiec. Do czasu uzyskania licencji będziemy obsługiwać ich na tyle, na ile będziemy w stanie, ale nasze moce przewozowe spadną – mówił w rozmowie z DW Arkadiusz Woga, właściciel firmy transportowej z Wolsztyna w województwie wielkopolskim. – Nie wiem, jak to będzie. Ktoś towar musi przecież przewieźć, a w Niemczech kierowców brakuje na potęgę.
Kolejny właściciel firmy przewozowej, by uniknąć takich sytuacji, Artur Burkowski podjął decyzję o założeniu spółki w Niemczech i wystąpieniu tu o licencję przewozową. We Frankfurcie nad Odrą wynajął biuro, bazę dla ciężarówek, zatrudnił księgową. Do tej pory uzyskał licencje na 25 samochodów
– połowę swojej floty. Pozwoli mu to przynajmniej na początku utrzymać zlecenia od niemieckich firm, które stanowią większość jego klientów.
Jak wskazał dalej przewoźnik, ma jednak inny problem – 80 procent moich kierowców to Ukraińcy, a ci nie mogą pracować dla niemieckiej firmy przewozowej bez specjalnego pozwolenia. Na razie więc w trasę po Niemczech muszę wysyłać samych Polaków.
Udział polskich firm spedycyjnych w przewozach na rynku europejskim wynosi ok. 25 procent – wyjaśnia serwis. (jmk)
Foto: Polska Times
Źródło: dw.com/pl/