Powiało grozą

Powiało grozą

Tyle wycisnął w ostatnich 12 miesiącach jeden z funduszy zarządzanych przez PZU wyspecjalizowany w inwestycjach w długoterminowe obligacje skarbowe. Wynik wspomogły decyzje Fed i EBC.

Oczywiście sprzyjające otoczenie to tylko część sukcesu – dobre okoliczności trzeba jeszcze umieć wykorzystać, a choć fundusze zarządzane przez pozostałe towarzystwa także osiągnęły dodatnie stopy zwrotu, to jednak sporo niższe (od 2,5 proc. do 7,4 proc.). Temat pojawia się w komentarzu nieprzypadkowo. Po ostatniej decyzji Fed oraz gołębiemu odczytowi treści komunikatu, rentowności obligacji na rynkach rozwiniętych ponownie spadły, co pociągnęło i nasze 10-latki. Ich rentowność ponownie spadła poniżej 2 proc., choć do 1,75 proc. z sierpnia jeszcze im nieco brakuje. Podobnie jak 10-latkom amerykańskim do 1,5 proc. z początku września. Można sobie wyobrazić, że rentowności podążą jeszcze przez jakiś czas południowym szlakiem.

Rzecz w tym, że choć w tej rubryce często koncentrujemy się na obligacjach korporacyjnych, to trzeba przyznać, że w ostatnich miesiącach bezkonkurencyjne są obligacje skarbowe adresowane do inwestorów indywidualnych dzięki zabezpieczeniu inflacyjnemu oraz – w tym samym czasie! - fundusze lokujące w papiery o stałej stopie na rynkach dostatecznie płynnych, by uwzględnić wpływ wyceny na wynik funduszu. Na świecie znajdziemy przykłady funduszy dłużnych, które zdołały wypracować nawet więcej niż 9 proc. w skali roku, ale nie będzie ich wcale wiele, zresztą nie są też dostępne dla przeciętnego Kowalskiego. Trendy na rynkach obligacji sprzyjały w tym roku papierom o długim terminie wykupu i jeśli ktoś przewidział przed rokiem zmianę najpierw retoryki, a później nastawienia Fed oraz EBC (przypomnijmy – przed rokiem indeksy akcji pikowały, a rentowność obligacji osiągała szczytowe wartości w obawie o kolejne podwyżki stóp w USA), dziś może sobie gratulować wyczucia. Niestety, indywidualny inwestor, nawet o tak dobrym wyczuciu rynku, ma niewielkie szanse, by zmierzyć się z funduszami inwestującymi w tego rodzaju papiery. Skarbowe obligacje są dostępne w okienkach, ale nie można nimi handlować na giełdzie, zaś korporacyjne nie miały dotąd odpowiednio długich tenorów. Od kilku miesięcy można kupować na Catalyst dziesięcioletnie papiery PGE i KGHM, przy czym są one oparte o WIBOR, co psuje zabawę – nie ma bowiem ryzyka stopy procentowej, a przecież to ono decyduje o wahaniach papierów, a nie ryzyko kredytowe spółek kontrolowanych przez skarb państwa. W dodatku, jeśli RPP poczuje się zmuszona do dostosowania polityki pieniężnej do światowych tendencji, WIBOR spadnie, a wraz z nim oprocentowanie ww. obligacji.

Pytanie brzmi więc, czy w poszukiwaniu zysków warto nadal stawiać na fundusze obligacji skarbowych, zwłaszcza te długoterminowe? Odpowiedź wymaga czegoś więcej niż zdolności przewidywania kolejnych posunięć banków centralnych. Można oczywiście spekulować, że dalsze perspektywy spowolnienia gospodarczego skłonią je do podjęcia kolejnych luzujących kroków, co powinno nadal obligacje umacniać, nawet jeśli już obecne rentowności wydają się trudne do obronienia (zwłaszcza, gdy są od dłuższego czasu ujemne). Wydaje się jednak, że nawet ujemne stopy procentowe nie są w stanie powstrzymać zmian klimatycznych i żaden bankier nie ma rozpracowanego tematu ich wpływu na gospodarkę. Choć są to słowa wielokrotnie powtarzane i wyśmiewane, tym razem sytuacja naprawdę jest inna. Dlatego zamiast zdecydowanego postawienia pieniędzy na tę czy inną strategię, która przyniosła dobry efekt w ostatnich miesiącach, warto raczej stosować kilka jednocześnie. Ostatecznie mniejszy zysk, to nie to samo co ubytek kapitału.

Emil Szweda, Obligacje.pl

// Shutterstock

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.