Od 1 lipca ponownie wzrosła płaca minimalna. W Polsce pobiera ją około 3,6 mln osób. Dla pracodawców to nie tylko finansowe wyzwanie. O wiele poważniejszy jest strach o nastroje wśród pracowników – stwierdził w informacji serwis Businessinsider.com.pl
Na 2024 r. zaplanowano dwie podwyżki płacy minimalnej. Pierwsza miała miejsce już w styczniu. Pensja wzrosła wówczas do poziomu 4242 zł brutto. Kolejna podwyżka zaplanowana była na 1 lipca. Płaca minimalna wzrosła do kwoty 4300 zł brutto (3261,53 zł netto), a minimalna stawka godzinowa podskoczyła do kwoty 28,10 zł brutto – wskazano w treści.
Pracownicy mają powody do zadowolenia, ale pracodawcy nie kryją dużych obaw- napisano w informacji.
– Od 1 lipca płaca minimalna wynosi w zaokrągleniu 1 tys. euro. To więcej niż we wszystkich krajach naszego regionu z podobnym rysem historycznym. Oczywiście nie w każdym kraju UE funkcjonuje instytucja jednolitego, ustawowego najniższego wynagrodzenia. Jednak pośród państw, w których ona funkcjonuje, jesteśmy na 9. miejscu. Wyprzedzamy m.in. Grecję i Portugalię – zaznaczył Piotr Rogowiecki, ekspert Pracodawców RP.
Jak dodał, 58 zł brutto może wydawać się niską kwotą, ale pensję minimalną pobiera 3,6 miliona osób. – Odnieśmy to do planów rządu na 2025 r. Płaca minimalna ma wzrosnąć do poziomu 4626 zł. Zgodnie z danymi przedstawionymi przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej będzie to rodziło koszt po stronie pracodawców w wysokości 14,7 mld zł, w tym 10,3 mld zł dla sektora MŚP – wyliczył ekspert Pracodawców RP.
Zestawił to z rosnącymi kosztami energii i innych czynników produkcji, a także utrudnionym dostępem, ze względu na sytuację międzynarodową, do zagranicznych rynków zbytu.
– Najniższe wynagrodzenie występuje przeważnie w sektorze usług. Jednak ważniejsze jest ujęcie regionalne i lokalne. O ile dla Warszawy i innych dużych miast omawiany temat jest mało istotny, tak dla przedsiębiorstw z północnych i wschodnich regionów każda podwyżka płacy minimalnej to znaczący wzrost kosztów funkcjonowania – zwrócił uwagę Piotr Rogowiecki.
Ekspert przypomniał też o innych pracownikach – napisano w informacji.
– Płace minimalne rosną procentowo najszybciej – jeszcze w 2002 r. najniższe wynagrodzenie stanowiło 28 proc. średniego, obecnie 52 proc., i pozbawiają możliwości podwyżki innych pracowników – menadżerowie części przedsiębiorstw dysponując ograniczonymi środkami na wynagrodzenia, nie mogą docenić finansowo wyróżniających się pracowników, co ogranicza ich motywację do podejmowania większej odpowiedzialności i rozwoju – mówił Piotr Rogowiecki.
To tego najbardziej obawiają się pracodawcy – czytamy dalej.
– Proszę sobie wyobrazić. Pracuje pani przez 15-20 lat w firmie i ma teraz wynagrodzenie rzędu, powiedzmy, 5 tys. zł brutto. A przychodzi nowy pracownik, 19-latek zaraz po szkole, bez żadnego doświadczenia i na start dostaje 4300 zł brutto. To coś tu jest nie tak. I potem jest niesmak, brak motywacji pracowników. A zagwarantować podwyżkę znaczącą dla osób z długim stażem nie jest łatwo. Koszty wszystkiego są ogromne – mówił Bartosz, który prowadzi firmę produkcyjną.
Prof. Jacek Męcina z Konfederacji Lewiatan zwrócił uwagę, że w I kwartale 2024 r. przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 11,3 proc., a nominalnie osiągnęło 8579 zł.
– Presja płacowa nadal się utrzymuje i to mimo znacznego spowolnienia gospodarczego i odczuwalnego w całym 2023 r. spadku zamówień krajowych i zagranicznych. Obserwujemy też rosnące koszty produkcji, zwłaszcza energii. To wszystko, przy wyraźnym spowolnieniu gospodarczym – 0,2 proc. wzrostu PKB w 2023 r. – a także w strefie euro, w szczególności w Niemczech, oznaczało spadek zamówień w gospodarce i zapowiedzi zwolnień grupowych w bieżącym roku. Efektem były zapowiedzi 17 tysięcy redukowanych miejsc pracy i choć nie jest to dotkliwe dla polskiej gospodarki i nie wpłynie na poziom bezrobocia, to zapowiedź likwidacji miejsc pracy ulokowanych w kluczowych inwestycjach takich firm jak Dell, Ericcson, IBM, Nokia — decydujących o nowoczesności i konkurencyjności gospodarki, jest istotna — mówił prof. Jacek Męcina.
Pojawia się niebezpieczeństwo, że Polska będzie mniej atrakcyjna dla inwestorów zagranicznych. Tym, co napawa pewnym optymizmem, jest rosnący PKB, co oznacza ożywienie naszej gospodarki i szanse na wzrost zamówień oraz konsumpcji krajowej.
– Niestety, w związku z uwolnieniem cen energii elektrycznej i ograniczoną interwencją państwa można spodziewać się lekkiego wzrostu inflacji w drugiej połowie roku, co może z powrotem uruchomić presję płacową – stwierdził prof. Jacek Męcina.
Podkreślił, że w tym kontekście kluczowy jest wzrost płacy minimalnej w 2025 r., który ogłoszony w lipcu tego roku nie powinien przekroczyć 6,9 proc.
– Jeśli uda się zracjonalizować podejście rządu i partnerów społecznych do płac, przywrócić zaufanie przedsiębiorców do państwa i kształtowanego przez rząd otoczenia prawnego mamy szansę poprawić sytuację. Byłby to dobry sygnał dla gospodarki, a zwłaszcza dla sektora MŚP i wielu słabszych branż, na które wysokość płacy minimalnej mocno oddziałuje, jak hotelarstwo, turystyka, gastronomia i niektóre usługi – wskazał prof. Męcina.
Piotr Rogowiecki z Pracodawców RP stwierdził, że konieczna jest zmiana sposobu regulowania wzrostu płacy minimalnej – napisano w informacji.
– Właściwa ustawa liczy sobie już ponad 20 lat i nie przystaje do obecnych uwarunkowań gospodarczych i rynkowych.
Warto wspomnieć o tym, że wysokość polskiej płacy minimalnej już teraz spełnia warunki referencyjne zawarte w Dyrektywie Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2022/2041 z dnia 19 października 2022 r. w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej.
Nasze najniższe wynagrodzenie to już 52 proc. średniej pensji – wskazano.
– referencyjna wartość to 50 proc.
– i szacunkowo 66 proc. mediany wynagrodzeń, a wartość referencyjna to 60 proc. – mówił ekspert. (jmk)
Foto: Rp.pl // Adobe Stock
Źródło: Businessinsider.com.pl