W czwartek poznaliśmy szereg danych dotyczących amerykańskiej gospodarki. Sprzedaż detaliczna okazała się sporo gorsza od prognoz, kiepsko wypadły też statystyki dotyczące produkcji przemysłowej. Dane z rynku pracy nadal są mocne. Dolar zareagował przeceną – poinformował serwis Businessinsider.com.pl
Sprzedaż detaliczna w USA w styczniu spadła o 0,8 proc. miesiąc do miesiąca — podał w czwartek po południu polskiego czasu Departamentu Handlu.
To spore rozczarowanie, ponieważ analitycy oczekiwali, że sprzedaż spadnie o 0,2 proc. Dla porównania w grudniu sprzedaż detaliczna w USA wzrosła o 0,4 proc. w ujęciu miesięcznym, odczyt ten skorygowano w dół z pierwotnie szacowanych 0,6 proc. – czytamy w treści.
Sprzedaż detaliczna z wykluczeniem sprzedaży aut spadła w styczniu o 0,6 proc. miesiąc do miesiąca, oczekiwano wzrostu o 0,2 proc. (w grudniu wcześniej sprzedaż z wykluczeniem aut wzrosła o 0,4 proc.) – wskazano dalej.
Amerykańska produkcja przemysłowa w styczniu spadła o 0,1 proc. w porównaniu do poprzedniego miesiąca. To także wynik wyraźnie słabszy od prognoz, bo spodziewano się wzrostu o 0,3 proc. Na domiar złego skorygowano w dół, do zera, odczyt z grudnia, gdy pierwotne dane wskazywały na wzrost miesiąc do miesiąca o 0,1 proc.
"Sprzedaż detaliczna w USA zawodzi i zwiększa szanse na wiosenne obniżki Fed. W styczniu główny wskaźnik obniża się o 0,8 proc. miesiąc do miesiąca przy rewizji w dół danych za grudzień. W kategoriach bazowych, najwierniej odzwierciedlających konsumpcję, notowany jest pierwszy spadek od marca 2023 r." — napisał Bartosz Sawicki, analityk serwisu Cinkciarz.pl.
"Najgorsze dane o sprzedaży detalicznej w USA od wielu miesięcy: zamiast małego spadku jest w styczniu duży spadek (ponad 1 proc. realnie), do tego są negatywne rewizje poprzednich miesięcy. Konsument w USA dalej wygląda zdrowo, ale niektórym pewnie się kończą nadwyżkowe oszczędności" — ocenili ekonomiści Banku Pekao na portalu X (dawny Twitter).
Liczba nowych podań o zasiłek dla bezrobotnych w USA wyniosła 212 tys. w tygodniu zakończonym 10 lutego 2024 r. — podał w czwartek Departament Pracy.
Oznacza to spadek o 8 tys. wobec poprzednich zrewidowanych danych (z 218 tys. pierwotnie) oraz odczyt niższy nieznacznie od prognoz wynoszących 220 tys. Średnia krocząca za ostatnie cztery tygodnie wyniosła 218,5 tys., co oznacza wzrost o 5,75 tys. wobec skorygowanych danych z poprzedniego tygodnia. Wniosek: amerykański rynek pracy wciąż jest bardzo mocny mimo pogorszenia w strefie realnej gospodarki – wskazano dalej.
Ekonomiści i inwestorzy zastanawiają się, kiedy stopy procentowe w USA zaczną być obniżane. Im silniejsze dane z tamtejszej gospodarki, tym mniejsze ku temu przesłanki. I odwrotnie: sygnały świadczące o głębszym spowolnieniu, szczególnie gdyby miały zwiastować recesję, mogłyby być czynnikiem dającym Rezerwie Federalnej argumenty za wcześniejszym rozpoczęciem luzowania polityki pieniężnej – zaznaczono w treści.
Oczywiście najważniejsza jest inflacja, a ta w styczniu choć spadła, to w tempie niższym niż oczekiwano, na co rynek zareagował umocnieniem dolara i wzrostem rentowności obligacji oraz spadkiem indeksów giełdowych, uznając, że zmalało prawdopodobieństwo rozpoczęcia cyklu już w marcu, na co liczono jeszcze parę tygodni temu - napisano.
Po czwartkowej serii danych prawdopodobieństwo cięcia stóp w marcu o 0,25 pkt proc. szacowane jest tylko na 10 proc. Ale szansa cięcia na kolejnym posiedzeniu, czyli na początku maja, oceniana jest już na 60 proc. Rynek wycenia, że na koniec 2024 r. (czyli po grudniowym posiedzeniu) stopy w USA będą niższe o 1 pkt proc. niż teraz (temu wariantowi przypisywane jest 34-proc. prawdopodobieństwo). Obniżka o 0,75 pkt wyceniana jest na 26 proc., a o 1,25 pkt proc. – na 22 proc. To oznacza, że mocno obniżyła się też oczekiwana przez rynek skala luzowania w całym roku.
Jeszcze w styczniu 37-proc. prawdopodobieństwo przypisywano scenariuszowi, w którym na koniec 2023 r. stopy w USA byłyby niższe o 1,5 pkt proc. – czytamy dalej
W czwartek poznaliśmy też regionalne indeksy koniunktury gospodarczej, z Nowego Jorku i Filadelfii, które poprawiły się wobec zaskakująco słabych — i niespójnych z innymi danymi — odczytów ze stycznia.
Ekonomiści Banku Pekao zastanawiają się, dlaczego styczeń był tak dziwny. Ale ważniejsze ich zdaniem może być to, z czym wszystkie badania się zgadzają. Chodzi o być może odradzającą się presję kosztową w produkcji - wskazano.
"Wskaźniki kosztów najpierw ustaliły dno na relatywnie wysokim poziomie a teraz rosną. Ostatnia niespodzianka w CPI była przez usługi, ale odwrócenie trendu na cenach dóbr przemysłowych to słoń w pokoju na II połowę roku" — napisali na portalu X.
Rynek zareagował na czwartkowe dane z amerykańskiej gospodarki, głównie widać to w osłabieniu dolara. Kurs EUR/USD zaczął piąć się w górę, co może sugerować, że inwestorzy dopatrują się jednak nieco większych niż przed publikacją szans na szybsze cięcia stóp przez Fed. EUR/USD rósł po południu o 0,5 proc. i za unijną walutę trzeba było płacić 1,0783 dolara, czyli jeszcze nie została zamknięta luka utworzona po spadku euro wskutek wtorkowych rozczarowujących danych o inflacji CPI - stwierdzono.
Jednocześnie obniżały się rentowności amerykańskich papierów skarbowych: pięcio— i dziesięcioletnich po ponad 50 punktów bazowych, dwuletnich zaś o 35 pb. Amerykańskie indeksy giełdowe na początku sesji zyskiwały, S&P 500 rósł o prawie 0,3 proc., ale również nie domknął jeszcze luki z wtorku – podano w podsumowaniu. (jmk)
Foto: Miesięcznik Finansowy BANK // stock.adobe.com / W.Scott McGill
Źródło: Businessinsider.com.pl