Styczniowe dane dotyczące płac wyraźnie wskazują, że po trzech latach ich dwucyfrowych nominalnych wzrostów, okres ten dobiegł końca. To może istotny stanowić element dyskusji podczas nadchodzących posiedzeń Rady Polityki Pieniężnej w kontekście wyczekiwanych obniżek stóp procentowych – podał serwis Businessinside.com.pl.
Spowalniająca dynamika wynagrodzeń powinna przyczynić się do łagodzenia polityki pieniężnej – stwierdzono.
Tempo wynagrodzeń obniża się. Pod koniec roku wzrost nominalnych płac może sięgać 7-8 proc. w ujęciu rok do roku. To byłoby najniższe tempo od początku 2021 r.
Mniejsza presja płacowa powinna pozwolić na złagodzenie polityki pieniężnej w nadchodzących kwartałach. "RPP ma coraz mniej argumentów, aby trzymać stopy bez zmian" — ocenili ekonomiści mBanku
Jednak inni eksperci zwracili uwagę, że trudno liczyć na spadek dynamiki płac poniżej przedpandemicznych 6-7 proc., a to może być zmartwieniem dla RPP w kontekście trwałego powrotu inflacji do celu – podkreślono w treści informacji.
W czwartek rano Główny Urząd Statystyczny podał, że tempo wzrostu wynagrodzeń w styczniu 2025 r. obniżyło się do 9,2 proc. rok do roku z 9,8 proc. w grudniu (mniej więcej zgodnie z prognozami) i średnio pracownik w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób osiągnął 8 tys. 482 zł brutto - wskazano.
Od paru lat presja płacowa w Polsce jest podwyższona. W 2024 r. średnie płace w sektorze przedsiębiorstw urosły o 11,2 proc., w 2023 r. o 11,9 proc., w 2022 r. o 12,9 proc., w 2021 r. o 8,6 proc. a w 2020 r. o 4,8 proc. Jednak w ostatnich miesiącach widoczne jest hamowanie tempa wzrostu. Styczniowy odczyt jest zaledwie trzecim od początku 2022 r., gdy wzrost wynagrodzeń był jednocyfrowy – podkreślono.
Ekonomiści wskazują, że obniżenie rocznej dynamiki w styczniu to w dużej mierze efekt wysokiej bazy sprzed roku. Na początku 2024 r. mieliśmy bowiem do czynienia z bezprecedensowo wysoką podwyżką płacy minimalnej, sięgającą niemal 22 proc. rok do roku. Tym razem w nowy rok weszliśmy z podwyżką o wyraźnie mniejszej skali, o niecałe 10 proc. rok do roku (obecnie płaca minimalna wynosi 4 tys. 666 zł, czyli ponad 400 zł więcej niż przed rokiem – podano.
Wprawdzie liczba pracowników pobierająca minimalne wynagrodzenie jest stosunkowo nieduża (około 11 proc. wszystkich pracowników najemnych), ale w wielu firmach obowiązują mechanizmy indeksacyjne pensji względem płacy minimalnej. Oznacza to, że mniejsza podwyżka wynagrodzenia minimalnego przekłada się na mniejszą skalę podwyżek pracowników o wyższym uposażeniu – napisano.
Poza tym na mniejszą dynamikę w styczniu wpływ miał brak podwyżek (a także mniejsza skłonność firm do podwyżek płac, bo eksporterzy borykają się z obniżonymi zamówieniami z zagranicy. "Presja płacowa spadła. Choć z drugiej strony trzeba podkreślić, że tempo wzrostu płac w okolicach 8-9 proc., z jakim będziemy mieć najprawdopodobniej do czynienia w kolejnych miesiącach, to nadal bardzo dobry wynik" — oceniła Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
"W styczniu w większości raportowanych kategorii nominalna dynamika wynagrodzeń obniżyła się do jednocyfrowego poziomu, co może sugerować pewne osłabienie presji płacowej w polskim sektorze przedsiębiorstw" — dodali ekonomiści Credit Agricole Banku Polska.
Ten czynnik ma kluczowe znaczenie dla perspektyw stóp procentowych w Polsce. Wzrost płac wyższy od poprawy produktywności stwarza bowiem warunki proinflacyjne. Normalizacja tempa wzrostu płac to jeden z kluczowych warunków do obniżek stóp procentowych, o których podczas ostatnich konferencji mówił Adam Glapiński, prezes NBP.
Wzrost wynagrodzeń szybszy od wzrostu wydajności pracy nie tylko podbija popyt konsumencki, ale też zwiększa koszty firm. Szczególnie widać to w usługach. Zbyt szybko rosnące płace mogą potencjalnie rozkręcić spiralę płacowo-cenową – stwierdzono.
O płacach mówił niedawno m.in. Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem wzrost wynagrodzeń spowolni ze względu na mniejszą indeksację w sektorze publicznym i ograniczoną rentowność firm. Mimo to, z uwagi na czynniki demograficzne, jego zdaniem presja na wzrost płac utrzyma się, choć roczna dynamika przekraczająca 10 proc. prawdopodobnie już się nie powtórzy.
Warto jeszcze wspomnieć, że dynamika realnych wynagrodzeń zmalała w okolice 3,7 proc. rok do roku, do czego przyczyniła się zaskakująco wysoka inflacja (według wstępnych danych 5,3 proc.), z 8,8 proc. zanotowanych rok temu. Dalszemu i większemu od prognoz spadkowi uległo styczniu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, choć to może wynikać ze zmian statystycznych (corocznej rewizji firm zatrudniających co najmniej 10 osób). W efekcie, realna dynamika funduszu płac (iloczyn liczby zatrudnionych i średniej pensji) obniżyła się do zaledwie 2,7 proc. rok do roku z jeszcze 4,2 proc. w grudniu – zauważył serwis.
Zdaniem ekonomistów Banku Millennium dane wpisują się w scenariusz spowalniania w 2025 r. wzrostu płac (prognozują wzrost wynagrodzeń w I kwartale o 8,5 proc. rok do roku, według ekspertów Santandera hamowanie tempa wzrostu płac będzie kontynuowane, średnio w II kwartale ma wynieść 7,5 proc., a w III kwartale już poniżej 7 proc.) - czytamy dalej.
Według ekonomistów Banku Pekao tempo wzrostu płac w najbliższych miesiącach będzie utrzymywać się w okolicach 9 proc. rok do roku, ale bez szans na spektakularne spadki. "Jednocześnie 7 proc. będzie w 2025 r. stanowić symboliczną granicę, poniżej której dynamika płac spadnie, ale jedynie raz lub dwa w ciągu całego roku" — dodali.
"Presja ze strony pracowników będzie maleć wraz z raportowaną inflacją. Od strony firm widać natomiast mniejszą skłonność do podwyżek ze względu na pogarszające się wyniki finansowe" — stwierdził Bartosz Wałecki, analityk z Domu Maklerskiego Michael/Ström.
Jednak pomimo stopniowego hamowania, nadal wzrost płac najprawdopodobniej będzie nadal szybszy niż średnia wieloletnia. "Co więcej, firmy w Szybkim Monitoringu NBP wskazują, że podwyżki płac w tym roku będą powszechne. Koszty pracy, wobec trudniejszych warunków rynkowych, stanowią coraz większe wyzwanie dla firm, a te będą je odpowiednio dostosowywać właśnie przez mniejszą skalę podwyżek niż poprzez redukcję etatów" – ocenili eksperci Banku Millennium.
Jednak analitycy Banku Pekao zwrócili uwagę, że momentum płac (pokazuje, ile wyniosłaby roczna dynamika płac, gdyby obecna miesięczna po odsezonowaniu trwała cały rok) w styczniu wynosiło znowu około 9 proc. I choć było ono wyraźnie słabsze niż przed rokiem, to wciąż według ich diagnozy presja płacowa pozostaje silna, co jest sporą barierą dla spadku dynamiki wynagrodzeń do "normalnych" przedpandemicznów poziomów (6-7 proc. rok do roku) i może być zmartwieniem dla RPP w kontekście trwałego powrotu inflacji do celu - zaznaczono.
Ekonomiści ING Banku Śląskiego zwrócili uwagę na jeszcze jeden aspekt normalizacji dynamiki płac: wolniejszy wzrost dochodów z pracy przełoży się ich zdaniem na wolniejszą niż w 2024 poprawę realnych dochodów do dyspozycji. To zaś może powodować, że wzrost konsumpcji nie będzie spektakularny, choć sporo zależy, jak gospodarstwa domowe podejdą do oszczędności, które skrupulatnie odbudowywały w 2024 r. po ich nadwątleniu przez inflację w latach 2022-2023 – podkreślono w treści.
Ale kluczowe wydaje się to, że ich zdaniem normalizacja będzie sprzyjała wyhamowaniu presji na wzrost cen usług i w konsekwencji spadek inflacji bazowej w średnim terminie, co ma stworzyć przestrzeń do złagodzenia polityki pieniężnej. "Sytuacja na rynku pracy powinna sprzyjać stopniowej dezinflacji (mniejsza presja na wzrost kosztów pracy) przy jednoczesnym utrzymaniu solidnej dynamiki konsumpcji. Z perspektywy polityki pieniężnej powinno to pozwolić na jej złagodzenie w nadchodzących kwartałach. Cykl obniżek stóp rozpocznie się najprawdopodobniej w III kwartale 2025 r." — napisali analitycy ING Banku Śląskiego.
"Czwartkowe z rynku pracy jasno wskazują, że nie jest on już zagrożeniem dla inflacji. To powinno uspokoić RPP, a dla części członków Rady może to być argumentem za szybszym rozpoczęciem dyskusji o obniżkach stóp proc. Do takiego ruch może dojść, w mojej ocenie, w lipcu bieżącego roku" — oceniła Monika Kurtek.
Według ekonomistów mBanku do końca 2025 r. tempo wzrostu płac spowolni do 7-8 proc. rok do roku. "Ostatnia mila inflacji skończy się w 2026 r., kiedy te płace przefiltrują się całkowicie do inflacji usługowej. RPP ma coraz mniej argumentów, aby trzymać stopy bez zmian" — napisali na portalu X.
"Poprawiająca się zależność pomiędzy kosztami pracy i produktywnością pracy powinna sprzyjać ograniczeniu presji inflacyjnej w krajowej gospodarce. Wpływ ten będzie zapewne stopniowy i rozłożony w czasie, stąd podtrzymujemy prognozę, że w I połowie roku nie dojdzie do obniżek stóp NBP. Tym bardziej że utrzymuje się niepewność co do cen energii elektrycznej od października" – ocenili analitycy Banku Millennium.
Ich zdaniem najbliższe posiedzenie RPP zapowiada się bardzo intersująco, bo zostanie wtedy przedstawiona nowa projekcja makroekonomiczna NBP, której horyzont zostanie wydłużony o 2027 r. (być może wskaże inflację w celu NBP w zasięgu projekcji). Pytanie brzmi, czy już w marcu pojawią się wnioski o pierwsze od półtora roku obniżki stóp procentowych – czytamy w podsumowaniu. (jmk)
Foto: Pixabay.com/pl
Źródło: Businessinsider.com.pl
Spowolnienie tempa wzrostu płac
