Polski gigant gazowy PGNiG wciąż nie ma podpisanych kontraktów na takie ilości gazu z Norwegii, które zapełniłyby nowy gazociąg Baltic Pipe. To kluczowy kierunek dostaw błękitnego paliwa do Polski po jej odcięciu od rosyjskiego surowca. Tymczasem chętnych na norweski gaz jest wielu i Polska musi ścigać się o kontrakty z innymi krajami Europy. Nasi rozmówcy mówią, że zapełnienie Baltic Pipe na przyszły rok będzie szalenie trudne, a jeśli już się uda, to będzie bardzo drogo. — Polscy negocjatorzy nie są czarodziejami — mówią eksperci, ale wskazują, że nasz kraj ma Norwegom coś ekstra do zaoferowania — koncesje na morskie wiatraki.
W Europie trwa zacięta walka o norweski gaz. Spośród firm działających na Norweskim Szelfie Kontynentalnym już tylko nieliczne mają do zaoferowania większe wolumeny surowca do sprzedaży. Czasu na negocjacje jest coraz mniej, bo nowy gazociąg Baltic Pipie, łączący Polskę ze złożami na norweskim szelfie, ruszy już w październiku, choć jeszcze w ograniczonym zakresie. Pełną moc osiągnie od stycznia 2023 r. i ma odgrywać kluczową rolę dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. Rosyjski Gazprom już zakręcił kurek z gazem niektórym krajom, w tym Polsce, a ostatnio przykręcił go także Niemcom.
Z ustaleń serwisu wynika, że PGNiG ma zakontraktowane dostawy na zarezerwowaną moc Baltic Pipe od października do grudnia tego roku. Z tym że ta moc będzie znikoma i sięgnie zaledwie 800 mln m sześc. gazu. Wyzwaniem jest zapełnienie Baltic Pipe w 2023 r., kiedy to sam PGNiG ma do zakontraktowania w sumie aż 8 mld m sześc. gazu. Pełna przepustowość nowego gazociągu sięgnie od stycznia 10 mld m sześc. rocznie. To tyle, ile co roku sprowadzano z Rosji w ramach kontraktu jamajskiego .
W maju PGNiG podały, że spółka zakontraktowała na przyszły rok 4,5 mld m sześc. Gazu do przesłania Balic Pipe. Dziś spółka nie ujawnia, jaki jest aktualny poziom zabezpieczenia dostaw kontraktami.
W grupie obowiązuje bezwzględny zakaz komentowania postępów negocjacji. Z naszych informacji wynika jednak, że od maja zmieniło się niewiele — spółka zakontraktowała dodatkowy wolumen, ale luka do wypełnienia jest wciąż ogromna – zaznaczył serwis.
— Walka o norweski gaz jest bardzo zacięta. W obecnych warunkach — w obliczu wojny w Ukrainie i ciągłego przykręcania przez Gazprom kurka z gazem, nie ma szans na prowadzenie negocjacji w sposób standardowy. Dlatego zakontraktowanie dużych ilości surowca w tak krótkim czasie może okazać się szalenie trudne albo nawet niemożliwe. Negocjatorzy nie są czarodziejami — dziś chętnych do zakupu norweskiego gazu jest wielu i to spółki wydobywcze rozdają karty — tłumaczył serwisowi ekspert z branży gazowniczej, doskonale znający realia negocjacji gazowych, ale proszący o anonimowość. (jmk)
Foto: Money.pl
Źródło: Businessinside.com.pl