Stanowisko prezesa ZUS-u czeka na obsadę

Stanowisko prezesa ZUS-u czeka na obsadę

W tym tygodniu minie miesiąc od odwołania prof. Gertrudy Uścińskiej z funkcji prezes ZUS. Jej następca miał być znany już dwa tygodnie temu, ale do tej pory go nie wyłoniono. To element szerszej rozgrywki wewnątrz rządowej koalicji. Lewica i Koalicja Obywatelska chcą mieć wpływ na instytucję, która wydaje rocznie ponad 400 mld zł i zatrudnia ponad 40 tys. osób. Obie partie mają swoich kandydatów – podał w informacji serwis Busimessinsider.com.pl

Wniosek w tej sprawie składa minister pracy, czyli de facto Lewica, która sama chciałaby obsadzić kluczową dla polityki socjalnej państwa instytucję – czytamy w informacji

Koalicja Obywatelska ma jednak własną faworytkę do objęcia funkcji szefowej ZUS. To była wiceminister w rządzie Donalda Tuska – wskazano dalej.

Decyzja w omawianej sprawie nie jest jeszcze przesądzona. Na dodatek zmieniły się okoliczności polityczne, w tym kwestie wspólnego startu w wyborach samorządowych, co rzutuje na relacje wewnątrz Koalicji 15 października – podał serwis.

Według ostatnich, oficjalnych informacji rządu nowy prezes ZUS ma być znany do końca lutego. Premier Donald Tusk czeka na wniosek ministry pracy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Nieoficjalnie sytuacja jest dużo bardziej dynamiczna. Odwołanie prof. Uścińskiej było dość spontaniczne i koalicjanci nie byli wówczas "dogadani" co do obsady stanowiska. Swojego kandydata chciała przeforsować Lewica, ale Koalicja Obywatelska (KO) nie chce oddać koalicjantowi instytucji, która rocznie dysponuje ponad 400 mld zł na świadczenia, zatrudnia ok. 43 tys. osób i ma kluczowe znaczenie z perspektywy budżetu i realizacji wyborczych obietnic KO (np. babciowego i wakacji składkowych) – wskazano w treści.

Na dodatek doszły jeszcze kwestie polityczne. W ubiegłym tygodniu okazało się, że KO i Lewica nie wystartują wspólnie w wyborach samorządowych, co ewidentnie zaskoczyło drugą z wymienionych partii. Kilka dni później posłowie Lewicy złożyli w Sejmie projekt zakładający wprowadzenie emerytur stażowych, czyli rozwiązanie z własnego programu, którego nie ma w umowie koalicyjnej. Wiele wskazuje, że obie strony szachują się w sprawie ZUS-u i pieczy nad polityką i wydatkami społecznymi rządu – napisano dalej.

Odwołanie prof. Uścińskiej, które nastąpiło 10 stycznia 2024 r., nie było wielką niespodzianką. Była prezeska to ceniona ekspertka w dziedzinie zabezpieczenia społecznego, z dużymi zasługami np. w kwestii cyfryzacji ZUS i sprawnego wdrażania tarcz antykryzysowych w okresie pandemii. Z drugiej strony, zwłaszcza w trakcie drugiej kadencji PiS, była już wyraźnie kojarzona z zaangażowaniem w realizację emerytalnych pomysłów tej partii, np. trzynastą i czternastą emeryturą (które są opłacalne politycznie, ale co najmniej kontrowersyjne z punktu widzenia systemu emerytalnego i finansów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych) - stwierdzono.

Zaskoczeniem był jednak sam moment odwołania, tzn. w niecały miesiąc po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że Uścińska zachowa jeszcze przez jakiś czas swoje stanowisko (w domyśle — dopóki koalicja nie uzgodni następcy). Z ustaleń Business Insider wynika, że to ministra Dziemianowicz-Bąk przyspieszyła decyzję o odwołaniu, uzasadniając ją m.in. dbałością o dobro pracowników ZUS (w instytucji trwał spór zbiorowy). Premier tę decyzję zaakceptował – podano.

— Dzisiaj podpiszę zgodę w tej kwestii — na odwołanie pani prezes. […] Tam jest pewna procedura, m.in. wymagana jest opinia rady nadzorczej ZUS. Więc będziemy tutaj postępować szybko i w przyszłym tygodniu poznacie państwo nazwisko następcy/ następczyni na tym stanowisku — powiedział Donald Tusk podczas konferencji prasowej.

Zgodnie z tą zapowiedzią nowy prezes ZUS miał być znany do 21 stycznia. Od tej daty upłynęły już dwa tygodnie, a nazwisko nowego szefa/szefowej wciąż nie zostało przedstawione. Co więcej, zmienił się też wyraźnie ton decydentów w tej sprawie, co można było zaobserwować w trakcie konferencji prasowej szefa rządu z 30 stycznia 2024 r. – przypomniał serwis.

— Jak pani ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk będzie gotowa z rekomendacjami, to sama na pewno państwa chętnie o tym poinformuje — odpowiedział Donald Tusk na pytanie dziennikarzy o termin przedstawienia nowego szefa ZUS.
— Będę respektował rekomendacje pani ministry. ZUS działa. To nie jest jednoosobowa działalność gospodarcza. Instytucja, urzędnicy, władze po zmianie szefowej działają, wszystko pracuje — zaznaczył premier.
— Cierpliwie poczekam na rekomendacje. Na pewno w lutym poznacie nazwisko — dodał.

Premier uspakajał, ale z drugiej strony słowa o "cierpliwym czekaniu na rekomendacje" lub określenie "jak pani ministra będzie gotowa" można traktować jako publiczne zwrócenie uwagi szefowej resortu pracy z koalicyjnej partii. Co się może za tym kryć? – napisano.

Z nieoficjalnych informacji Business Insidera Polska wynika, że Lewica chciała, aby fotel prezesa ZUS-u objął albo dr hab. Sebastian Gajewski, obecny wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, albo Liwiusz Laska, dyrektor generalny resortu pracy. Pierwszy jest związany z klubem Lewicy (był m.in. sędzią Trybunału Stanu z ramienia tej partii w latach 2019-2023). Z kolei drugi współpracuje od lat z Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych, które tradycyjnie współdziała z Lewicą. Obaj mają odpowiednie doświadczenie. Sebastian Gajewski zajmował się naukowo prawem zabezpieczenia społecznego i był członkiem m.in. Komitetu ds. Interpretacji, Stanowisk i Wyjaśnień przy Prezesie ZUS. Liwiusz Laska był z kolei członkiem m.in. Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy i Rady Nadzorczej ZUS – czytamy dalej.

Z nieoficjalnych ustaleń Business Insidera (BI) wynika, że na te kandydatury nie zgodził się Donald Tusk. Nie chodzi przy tym o konkretne nazwiska, tylko ich zaplecze. Największa partia koalicyjna nie chce "oddać" Lewicy ZUS-u, skoro ugrupowanie to objęło — w ramach ustaleń koalicyjnych — resort rodziny, pracy i polityki społecznej. Gdyby partia ta obsadziła także fotel prezesa ZUS-u, to cała polityka socjalna rządu pozostawałaby w jej gestii. KO chce tego uniknąć.

Jest też jeszcze drugi, ważniejszy powód. ZUS to z wielu powodów kluczowa instytucja. Corocznie jest odpowiedzialna za transfery społeczne w wysokości kilkuset miliardów złotych (w 2024 r. wypłata świadczeń z FUS będzie kosztować 413,6 mld zł). ZUS ma podstawowe znacznie z perspektywy tworzenia i realizacji budżetu oraz współpracy z resortami finansów i rozwoju. W praktyce od tej instytucji będzie zależeć też sprawna realizacja sztandarowych obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej, w tym m.in. wakacji składkowych, babciowego, dwukrotnej waloryzacji emerytur, płacenia zasiłku chorobowego od pierwszego dnia absencji (a nie wynagrodzenia chorobowego przez pracodawcę, przez pierwsze 33 lub 14 dni zwolnienia lekarskiego) – stwierdzono w artykule.

Trudno się więc dziwić, że KO chce przeforsować własnego kandydata na szefa ZUS. Z ustaleń Business Insider wynika, że duże szanse na to ma prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prorektorka ds. nauki oraz dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej. W latach 2008-2009 pełniła funkcję wiceminister pracy i polityki społecznej w rządzie Donalda Tuska (odpowiadała za kwestię ubezpieczeń społecznych). W przeszłości zasiadała też w radzie nadzorczej ZUS i była członkinią Komisji Nadzoru Finansowego – przypomniano.

To na ten moment najmocniejsza kandydatka, ale rozważano w tej sprawie wiele scenariuszy, a na giełdzie nazwisk pojawiało się wiele kandydatur powiązanych z poszczególnymi ugrupowaniami. Decyzja w sprawie konkretnej osoby — według informacji BI — nie jest jednak jeszcze przesądzona i może zależeć od innych elementów politycznej układanki - podkreślono.

W ubiegłym tygodniu Donald Tusk zapowiedział, że Koalicja Obywatelska samodzielnie wystartuje w wyborach samorządowych, które odbędą się w kwietniu 2024 r. Wcześniej wydawało się, że KO wystartuje wspólnie z Lewicą. Decyzja o oddzielnej liście została negatywnie przyjęta przez posłów mniejszego koalicjanta, co podkreśliła m.in. szefowa klubu Lewicy, posłanka Anna Maria Żukowska.

"Może Tuskowi wyszło, że opłaca mu się zakopać nas szpadlem, bo i tak weźmie swoje, może bał się, że koalicja z nami odstraszy bardziej konserwatywnych wyborców, który przejdą wtedy do Trzeciej Drogi" — wskazała w wywiadzie dla Krytyki Politycznej.

Premier upublicznił wspomnianą informację 30 stycznia. Tego samego dnia do Sejmu wpłynął poselski projekt Lewicy w sprawie emerytur stażowych, czyli wcześniejszych świadczeń, których wprowadzenie nie jest przewidziane w umowie koalicyjnej. Trudno nie odczytywać tego jako odpowiedzi mniejszego koalicjanta na decyzję KO i próbę zwiększenie presji na tę partię na zasadzie "w razie braku porozumienia będziemy forsować naszą lewicową agendę, co może przysporzyć kłopotów". Wiele wskazuje, że wybór szefa ZUS stał się elementem tej szerszej politycznej rozgrywki wewnątrz Koalicji 15 października – napisano w podsumowaniu. (jmk)

Foto: BIZNES24 // 
Źródło: Businessinsider.com.pl

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.