Miarka się przebrała - mówią pielęgniarki. - Znów zostałyśmy postawione pod ścianą. To na razie ostrzeżenie dla rządu, dalej został nam tylko strajk generalny. Nie ma innego wyjścia - przyznają i zapowiadają, że broni nie złożą. Nawet mimo zapowiedzi zmian związanych z Polskim Ładem – informuje serwis Money.pl
Na 7 czerwca Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zapowiedział akcję protestacyjną. W szpitalach, w których związki zawodowe podpisały protokół rozbieżności, pielęgniarki na dwie godziny odejdą od łóżek. W większości jednak zawisną flagi i transparenty.
Mają dość obniżania statusu pielęgniarek. Żądają lepszych zarobków i tego, by nowymi regulacjami do zawodu zachęcić młodych ludzi, aby zwiększyć kadrę w szpitalach i odciążyć je w pracy – czytamy w informacji.
To pierwszy tego typu duży strajk po prezentacji Polskiego Ładu. W nim rząd obiecał zwiększenie środków na służbę zdrowia do 7 proc. PKB. Obiecano też wyższe pensje dla pielęgniarek i zawodów medycznych.
"Wprowadzimy szybką ścieżkę wejścia do zawodu dla pielęgniarek, które mają kwalifikacje, a nie pracują w zawodzie" - napisano w dokumencie.
Jak powiedziała Anna Kasprzyk-Sysik, trzeba mieć silną osobowość, aby podołać w pracy pielęgniarki. A w Polsce szczególnie. Bo nie chodzi tylko o trud tego zawodu, ale też warunki pracy. - Nieprzespane noce, przebiegane dyżury, stres. To trudny zawód, a tak bardzo w Polsce niedoceniany - dodała.
Protest jest decyzją Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek. Będzie prowadzony w całym kraju.
Nie dziwi reakcja personelu medycznego, gdy słyszą takie wypowiedzi ze strony rządowej. - Jak powiedział, jeden z ministrów, problemem jest to, że jest nas za mało do pracy, a do płacy za dużo.
Od miesięcy trwały rozmowy z przedstawicielami zawodów medycznych dotyczące nowego przelicznika płacy minimalnej. Mimo rozbieżności między stroną rządową, a związkowcami, powstała ustawa, którą już wprowadzono w życie.
Zmienia się tzw. współczynnik pracy, który jest wykorzystywany do wyliczenia zarobków w zawodach medycznych. Chodzi o relację między płacą zasadniczą dla danego zawodu a przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce za rok poprzedni (w 2020 roku było to 5167,47 zł) – czytamy w wyjaśnieniu.
Zgodnie z tabelą pielęgniarki z tytułem magisterskim mogą liczyć na 1,06 przeciętnego wynagrodzenia. Praca pielęgniarek i położnych, które uzyskają tytuł specjalisty w dziedzinie pielęgniarstwa, wyceniana jest na 0,81 przeciętnego wynagrodzenia, a bez specjalizacji - 0,73.
Obecnie minimalne wynagrodzenie dla pielęgniarki wynosi 3772 zł brutto. Z tytułem magisterskim mogła liczyć na podstawową pensję wysokości 4077 zł brutto. Od lipca kwota ta ma wzrosnąć do 4185,65 zł. – czytamy w informacji.
– Minister zdrowia ogłosił sukces i powiedział, że pielęgniarki otrzymają na zmianach najwięcej.
– W pewnym sensie tak, bo jesteśmy relatywnie dużą grupą zawodową w śród zawodów medycznych. Ale zmiany nie są dla nas korzystne - podkreśliła Zofia Czyż ze Związku Zawodowego Województwa Mazowieckiego.
Znajdą się pewnie dziewczyny, które skończą tę uczelnie za polskie pieniądze i będą świadczyć te usługi na wysokim poziomie, ale nie dla nas. Nie dla polskich pacjentów - prognozuje Zofia Czyż.
Z kolei Lilianna Piotrowska zwróciła uwagę na jeszcze jeden aspekt wprowadzonych zmian. - Doświadczone pielęgniarki z wieloletnim stażem, które zaczynały jeszcze przed zmianami w sposobie kształcenia, mają je na poziomie zawodowym. Oznacza to, że zarabiać będą nawet 2 tys. zł mniej niż młoda pielęgniarka po studniach, które do zawodu wprowadzają. Wykształcenie jest cenne i powinno być premiowane, ale nie może być takich dysproporcji –zauważyła w rozmowie z serwisem.
Swoim protestem chcą zwrócić uwagę rządzących, że czują się niedocenione. Wiele lat zaniedbania w systemie, złe patrzenie na zawód pielęgniarki położnej niskie płace, tez zawód się zdegradował. Żadna to kariera pracować za marne pieniądze - powiedziała Anna Kasprzyk-Sysik.
- Dziś nie tylko nie poprawia się naszych warunków, ale odbiera to, co zostało z takim trudem wywalczone. Czujemy się oplute - dodała.
Strajk ma być żółtą kartką dla rządu. Jak zaznaczają pielęgniarki, nie chodzi o to by był dotkliwy, na razie ma pokazać skalę niezadowolenia. Stąd w większości miejsc przyjmie formę pikiety i tylko w nielicznych miejscach odejścia od łóżek na dwie godziny – czytamy dalej.
W Polsce mamy niespełna 230 tys. pielęgniarek. To dramatycznie mało. Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 5,2 pielęgniarki.
Jak wyjaśnia portal, średnia unijna to 9,4. Problemem jest nie tylko niedobór kadr, ale także luka pokoleniowa - średnia wieku pielęgniarek w Polsce wynosi 53 lata, a położnych - 50 lat.
Co więcej, od momentu wybuchu pandemii liczba pielęgniarek spadła o 10 proc., bo część odeszła na emeryturę, a część zmarła po zakażeniu koronawirusem.
Czy ten protest coś zmieni? - Jeśli nie, to został nam już tylko strajk generalny. Nie ma innego wyjścia - przyznała Zofia Czyż.
- Analizujemy na jakim etapie są spory zbiorowe. Jeżeli nic się nie zmieni, to najprawdopodobniej po wakacjach jeszcze zaostrzymy formę protestu – przekazano w podsumowaniu. (jmk)
Foto: Cowzdrowiu
Źródło: Money.pl