Wciąż nie wiadomo, jaki będzie finalny koszt projektu i ile paliwa dzięki niemu trafi do Polski w przyszłym roku, gdy połączenie osiągnie pełną moc – zastanawia się serwis Rp.pl
Baltic Pipe, gazociąg łączący Polskę z Danią i norweskimi złożami, ma być oficjalnie otwarty 27 września. Jak informuje Tomasz Stępień, prezes Gaz-Systemu, spółki odpowiedzialnej za realizację polskiego odcinka tego połączenia, został on już napełniony błękitnym paliwem i jest gotowy do uruchomienia – podał portal Rp.pl
W tym roku będzie możliwy przesył surowca na poziomie około 30 proc. mocy gazociągu. To z kolei oznacza import do około 0,8 mld m sześc. (w okresie październik–grudzień). Dopiero na początku przyszłego roku, a konkretnie po zakończeniu opóźniającej się rozbudowy duńskiej sieci, będzie możliwe zwiększenie mocy do 100 proc., czyli 10 mld m sześc. rocznie – wyjaśnił serwis.
Do dziś nieokreślona została finalna wartość całej inwestycji. – Koszty projektu Baltic Pipe będą znane po jego zakończeniu, tj. po oddaniu do użytkowania wszystkich jego komponentów oraz rozliczeniu prac wykonawców poszczególnych odcinków – poinformowała Iwona Dominiak, rzecznik Gaz-Systemu. Nie wiadomo zatem, czy nadal są aktualne – opublikowane w marcu 2018 r. – szacunkowe wydatki ustalone na ponad 1,6 mld euro (z czego 784 mln euro miało przypaść na Gaz-System, a 821 mln euro na duński Energinet) - czytamy.
Prace końcowe są jeszcze prowadzone m.in. przy budowie tłoczni gazu Everdrup (poprzednio Zealand). To jeden z kluczowych elementów Baltic Pipe, który jako jedyny jest i będzie współfinansowany przez obie spółki. – Tłocznia Everdrup z przyczyn technicznych (uzyskanie odpowiedniego ciśnienia gazu na wejściu do Polski) musi być umiejscowiona w Danii, dlatego zaangażowanie finansowe Gaz-
Systemu ma uzasadnienie funkcjonalne i biznesowe – tłumaczyła Dominiak. Wartość tej inwestycji określono kilka lat temu na 140 mln euro, z czego Gaz-System miał sfinansować 64 proc. wydatków.
Polska spółka będzie też partycypować w kosztach eksploatacji tłoczni, mimo że jest ona własnością Energinetu i będzie przez niego zarządzana. Ile wyniosą te koszty, rynek się jednak nie dowie, gdyż stanowią tajemnicę handlową obu firm – wyjaśnił dalej serwis.
Gazociąg Polska-Słowacja oficjalnie otwarto, to nowe połączenie z państwami ościennymi jest jednym z trzech gazociągów, którego otwarcie zaplanowano na ten rok. Dzięki niemu do Polski będzie można przesyłać do 5,7 mld m sześc. surowca rocznie - napisano.
Ważnym elementem projektu Baltic Pipe były też inwestycje w polskie tłocznie gazu w Odolanowie, Goleniowie i Gustorzynie. – Kompleksowe koszty tych obiektów będą znane po zakończeniu prac i ich rozliczeniu. Koszt wyprodukowania samych sprężarek przez firmę Solar na wszystkie trzy tłocznie wyniósł około 550 mln zł – podała Dominiak.
Wiadomo za to, że łączne inwestycje związane z budową gazociągów lądowych w Polsce realizowanych w ramach projektu Baltic Pipe to około 1,08 mld zł w przypadku połączenia Goleniów–Lwówek i około 0,42 mld zł dla Niechorze–Płoty. Wreszcie kontrakt na realizację prac przy układaniu 275 km gazociągu na dnie Bałtyku, który realizowała włoska firma Saipem, opiewał na około 280 mln euro – czytamy w informacji.
Oddanie do użytku Baltic Pipe nie oznacza, że będzie on w pełni wykorzystywany. Po pierwsze, do dziś tylko PGNiG zarezerwował w nim przepustowość. Gaz-System przypomina, że w ramach tzw. procedury open season zaalokowano w 2017 r. przepustowość w punkcie IP Faxe (punkt połączenia systemów przesyłowych Polski i Danii) jednemu podmiotowi na 15 lat w wysokości 78,8 proc. całkowitych mocy. To oznacza, że PGNiG zarezerwował 7,88 mld m sześc. przepustowości rocznie. Co więcej, Gaz-System informuje, że w lipcu odbyła się pierwsza aukcja na produkty roczne Baltic Pipe. Obejmowała ona przepustowości począwszy od 1 października 2023 r. do 1 października 2037 r. Żadnych rezerwacji jednak nie dokonano. Być może jakaś firma zdecyduje się na taki ruch podczas kolejnych aukcji – wyjaśnił serwis.
Koncern PGNiG zabiega o kolejne dostawy gazu do Polski i systematycznie zwiększa zakupy LNG i stara się zawierać nowe kontrakty, które pozwolą zapełnić w przyszłym roku Baltic Pipe – czytamy dalej.
Kolejna sprawa dotyczy zapewnienia odpowiednich dostaw gazu poprzez Baltic Pipe do Polski. PGNiG przekonuje, że w tym roku zrealizuje je w pełnym możliwym zakresie, a więc około 0,8 mld m sześc. Spółka unika jednak podania konkretnych danych na temat tego, ile łącznie gazu może przesłać przez Baltic Pipe w przyszłym roku. Powodem są toczące się rozmowy z potencjalnymi kontrahentami, których ujawnienie mogłoby osłabić pozycję negocjacyjną polskiej spółki. Dziś wiadomo jedynie, że prognoza dotycząca przyszłorocznego wydobycia w Norwegii mówi o pozyskaniu z własnych złóż 2,5 mld m sześc. gazu. Ile mogą zapewnić nam inne firmy, na razie jest tajemnicą – pisze portal.
Dla naszego kraju Baltic Pipe, obok terminalu LNG w Świnoujściu, jest jedyną istotną i realną alternatywą dla dywersyfikacji importu gazu. Ewentualne dostawy poprzez połączenia z państwami ościennymi są o tyle niepewne, że mogą okazać się niewystarczające, zwłaszcza w przypadku braku surowca w Europie, co z kolei może być konsekwencją celowych działań Gazpromu – zauważył w podsumowaniu serwis Rp.pl (jmk)
Foto: Moja firma - Infor
Źródło: Rp.pl