Polski rząd do 6 czerwca powinien przyjąć ustawę implementującą przepisy unijnej dyrektywy ws. praw autorskich do krajowego prawa. Zdaniem ekspertów tak się jednak nie stanie, bo nie ma nawet projektu takiej ustawy – informuje serwis wirtualnemedia.pl
We wtorek podczas konferencji „Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym - czas na implementację” zorganizowaną przez Stowarzyszenie Kreatywna Polska eksperci zastanawiali się, jak implementacja dyrektywy wpłynie na sytuację użytkowników czy twórców treści w Polsce.
Eksperci przewidują, czytamy w informacji, że implementacja dyrektywy do stanu prawnego RP nastąpi najwcześniej jesienią bieżącego roku. Implementacja sprawi, że to producent treści będzie najważniejszym podmiotem Uczestnicy konferencji zaznaczali, że dyrektywa przenosiłaby odpowiedzialność za treści z udostępniających użytkowników na właściciela serwisu (jak YouTube, Chomikuj czy CDA)
- Właściciel będzie musiał podpisywać licencje z twórcami i nie dopuszczać do pojawienia się danego utworu, do którego nie ma praw, w przyszłości - czytamy. Teresa Wierzbowska, prezeska Stowarzyszenia Sygnał i członkini zarządu Stowarzyszenia Kreatywna Polska, zwracała uwagę, że bez implementacji dyrektywy twórcy będą mieli wyższe koszty działalności związane z ochroną treści.
- W innych krajach europejskich podmiot musi uszanować, jeżeli dostanie informację, że dane treści należą do innego podmiotu i nie powinny być dystrybuowane - powiedziała serwisowi.
Jak dodawała, w Polsce nie ma praw, które efektywnie by to zapewniały. W przypadku implementacji dyrektywy użytkownik przestanie ponosić odpowiedzialność za udostępnianą twórczość.
Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym została przyjęta przez państwa członkowskie Unii Europejskiej w 2019 roku. Za dyrektywą opowiedziało się 19 krajów, m.in. Niemcy i Francja. Przeciw było sześć państw: Polska, Finlandia, Włochy, Luksemburg, Holandia i Szwecja. Natomiast Belgia, Estonia i Słowenia wstrzymały się od głosu. Polska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę na zapisy dyrektywy – przypomniał serwis.
Minister kultury mówił, że jej artykuły zagrażają wolności w internecie. Najważniejsze zapisy dyrektywy Dyrektywa ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić przepisy w zakresie praw autorskich, żeby dostosować je do obecnego poziomu rozwoju technologicznego mediów, zwłaszcza w internecie. Jej projekt jesienią 2016 r. przedstawiła Komisja Europejska – czytamy dalej.
W dyskusjach nad dyrektywą najwięcej uwagi poświęca się dwóm przepisom: art. 11 i art. 13. Ten pierwszy ma wprowadzić dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści (nieobejmujące cytowania pojedynczych słów z innej publikacji), co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. Z kolei artykuł 13 mówi o monitorowaniu treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.
Parlament Europejski i Rada Europejska podkreślały, że dyrektywa ma na celu zapewnienie, że „prawa i obowiązki wynikające z przepisów o prawie autorskim będą miały również zastosowanie do internetu”. PE zaznaczał, że ustawodawcy dążyli również do tego, aby internet pozostawał przestrzenią wolności słowa. W dalszym ciągu będą mogły być udostępniane fragmenty artykułów, podobnie jak GIF-y i memy.
Według uzgodnionego projektu udostępnianie fragmentów artykułów nie będzie obejmowało praw firmy mediowej, która przygotowała udostępniony artykuł.
Dyrektywa zawiera również postanowienia, które pozwolą uniknąć nadużywania tego wyjątku przez serwisy informacyjne. W związku z tym fragment może w dalszym ciągu pojawiać się na przykład w wiadomościach Google News czy na Facebooku pod warunkiem, że jest „bardzo krótki" – czytamy w podsumowaniu. (jmk)
Foto: GazetaPrawna.pl
Źródło: Wirtualnemedia.pl