Im bliżej do posiedzeń ciał decydujących o polityce pieniężnej, tym wyżej wspinają się rentowności obligacji. W USA i Niemczech są już bliskie szczytowych wartości z czerwca, u nas sytuacja wygląda znacznie lepiej.
Oczywiście owo „lepiej” jest względne. Rentowność naszych dziesięciolatek rozgościła się powyżej 6 proc., ale wciąż nie przekracza nawet dolnego zakresu wiosennej konsolidacji w przedziale 6,4-6,9 proc., za wyjątkiem krótkiego incydentu. Tymczasem niemieckie bundy dotknęły 1,6 proc rentowności, choć w szczytowym momencie wakacyjnej korekty było to mniej niż 0,7 proc. Do szczytu z czerwca zabrakło 30 punktów, ale ostatnie tygodnie przyniosły naprawdę silną wyprzedaż. Nieco inaczej wygląda to w USA, gdzie dziesięciolatki zawróciły z poziomu 2,6 proc. i obecnie zmagają się z 3,3 proc.
Jednak i w tym wypadku odległość od szczytu była już bliska (20 pkt). Rynek próbuje zdyskontować kolejne podwyżki stóp procentowych w USA i w strefie euro, a względna siła polskiego rynku opiera się na założeniu, że w naszym przypadku gros „pracy”, Rada Polityki Pieniężnej już wykonała, podczas gdy Fed i EBC dopiero się za nią zabierają. Przy czym w oczy rzucają się różnice w komunikacji. FED i EBC zaczęły od przyznania się do błędów, a jednoznacznie jastrzębia retoryka nie tylko przygotowuje rynki na podwyżki, ale też może pomóc w ograniczeniu ich skali.
Koniec wakacji to tradycyjnie okres rozruchu publicznych emisji na bazie prospektów kierowanych do inwestorów indywidualnych. Od wtorku z ofertą rusza Echo Investment. Z ofertą zmniejszoną do 25 mln zł z tradycyjnych 50 mln zł (i 40 mln zł w ofercie sprzed wakacji). W dodatku grupę PKO BP będzie tym razem wspierać konsorcjum niezależnych domów maklerskich. Gdyby chodziło tylko o zmniejszone potrzeby pożyczkowe, oferujący nie dobierałby kooperantów, zatem chodzi o szacowaną chłonność rynku. Inna sprawa, że od początku roku Echo pozyskało już 180 mln zł z prospektowych emisji przeprowadzanych przez DM PKO BP, jednak trudno mówić o wyczerpaniu popytu. W lepszych latach Echo plasowało emisje po 50 mln zł tydzień po tygodniu i konsorcjanci nie byli potrzebni.
Warto zwrócić też uwagę na mniejszą sprzedaż obligacji oszczędnościowych, która – według szacunku Obligacje.pl – wyniosła w sierpniu około 5,9 mld zł. To wprawdzie trzeci najlepszy wynik w historii, ale o ponad 4 mld zł niższy niż w lipcu i o ponad 8 mld zł niższy niż w czerwcu. Schłodzenie popytu nastąpiło po podniesieniu oprocentowania obligacji o 0,5 pkt proc. w pierwszym roku inwestycji (prawie wszystkich serii). Czynników, które za mogą stać za mniejszą sprzedażą jest sporo. Jednym z nich są wakacje, drugim, wyczerpanie efektu nowości (korzystniejsze warunki wprowadzono w czerwcu), trzecim ochrona płynności przez nabywców. Czwartym z kolei rosnąca świadomość tego, o czym media (w tym my) piszą od dłuższego czasu. Wzrost kosztów obsługi zadłużenia nie jest dobrą wiadomością dla budżetu. Według przyjętego już planu dochodów i wydatków na przyszły rok, koszty obsługi zadłużenia mają wynieść 66 mld zł, czyli 11 proc. planowanych dochodów. W założeniach na 2022 r. mowa była o 26 mld zł, czyli niewiele ponad 5 proc. planowanych dochodów. A nie jest to sytuacja przejściowa. W 2024 r. na wydłużenie zapadalności czeka jeszcze więcej papierów skarbowych niż w 2023 r., więc koszty obsługi zadłużenia będą jeszcze rosły, choć raczej już z mniejszą dynamiką.
Kolejne publikacje raportów półrocznych potwierdzają założenia. Przychody rosną, ale wskaźniki płynności gotówkowej się kurczą. Wzrost zapotrzebowania na środki obrotowe przy niższych marżach operacyjnych i wyższych kosztach odsetkowych to nieprzyjemna mieszanka.
Foto: Inwestycje.pl