Wartość emisji obligacji korporacyjnych spadła w II kwartale o 61 proc. – wynika z danych zebranych przez Obligacje.pl. Załamaniu oparła się tylko jedna część rynku – wartość emisji publicznych na podstawie prospektów wyniosła 625 mln zł w I półroczu. W całym ub.r. było to 338 mln zł.
W II kwartale – po wyłączeniu emisji obligacji przeprowadzonych w ramach dużych grup finansowych – wyniosła 1,37 mld zł, czyli o prawie dwie trzecie mniej niż rok wcześniej i o 57 proc. mniej niż w I kwartale. Porównywalną wartość emisji obserwowaliśmy ostatnio w II kwartale 2020 r., gdy rynek zamarł po wprowadzeniu restrykcji związanych z pandemią.
Trudno powiedzieć, czy emisji nie ma, bo nie ma ich kto obejmować, czy też dlatego, że emitentom nie w smak płacenie dwucyfrowych kuponów. Przy stawkach WIBOR powyżej 7 proc. tylko największe firmy mogą myśleć o zmieszczeniu się poniżej 10 proc. A raczej mogłyby myśleć, gdyby fundusze były zainteresowane obejmowaniem nowych emisji. Prawdopodobnie nie są, bo fundusze wciąż zmagają się z umorzeniami jednostek.
Być może sytuacja zmieni się w III kwartale na tyle, że będziemy mogli ocenić w czyje ręce trafiły najsłabsze karty. W obliczu recesji (PMI dla przemysłu spadł w Polsce do 44,4) inwestorzy zdecydowali się na zakupy obligacji skarbowych, na czym skorzystają wyniki funduszy. Przez pierwsze trzy dni tygodnia trwała korekta i rentowność dziesięciolatek zbliżyła się do 7,5 proc., ale na koniec tygodnia było to już 6,6 proc. Równie brutalnie rynek obszedł się z posiadaczami krótkich pozycji na rynkach bazowych. Rentowność bundów zeszła nawet poniżej 1,3 proc. z 1,65 proc. we wtorek tygodnia i powyżej 1,8 proc. dwa tygodnie wcześniej. Dołki rentowności (a więc szczyty cenowe) sprzed tygodnia okazały się krótkotrwałą barierą dla popytu i wygląda na to, że obecny ruch może jeszcze trochę potrwać.
Natomiast w obliczu rosnącej inflacji i krytycznej sytuacji w energetyce, zakład o to, że inflacja spadnie w okresie szykującego się spowolnienia nie jest wcale oczywisty. Jak zachowają się w tej sytuacji banki centralne? Wygląda na to, że zarówno ECB jak i Fed są zdeterminowane by poświęcić wzrost gospodarczy na rzecz sprowadzenia inflacji do celu. Po Janet Yellen teraz Christine Lagarde publicznie przyznała się do błędu i niedoszacowania ryzyka inflacji przed rokiem. Mamy więc klasyczny scenariusz, w którym banki centralne jak zwykle są spóźnione z decyzjami o podwyżkach stóp (ale przynajmniej potrafią to przyznać). Nie ma powodu by sądzić, że z obniżkami pójdzie im lepiej, wcześniej muszą przecież „naprawić błędy” popełnione przed rokiem (a tak naprawdę znacznie wcześniej).
Kwitnie za to rynek publicznych emisji obligacji, choć oczywiście jego rozmiary to osobny mikrokosmos. 625 mln zł zaoferowanych inwestorom indywidualnym w I kwartale to najlepszy wynik od 2018 r., ale wtedy 600 mln zł wrzucił na rynek sam PKN Orlen. Przy obecnej i zadeklarowanej liczbie prospektów całkiem uzasadnione wydaje się oczekiwanie przekroczenia 1 mld zł wartości tego rodzaju ofert w całym roku, co byłoby najlepszym wynikiem od rekordowego 2017 r. (1,85 mld zł). Pięć lat temu swój udział w śrubowaniu rekordu miały jednak emisje publiczne PKN (400 mln zł) i banki (GNB i Alior).
Jeśli je pominiemy, 2022 r. może być najlepszym dla tej części rynku. Stara prawda raz jeszcze znajduje więc potwierdzenie – rozwojowi rynku obligacji służą kryzysy. Ale emitenci mogą też liczyć na finansowanie bankowe, a ci więksi także na tańsze finasowanie w EUR. Jeśli nie dojdzie do katastrofy, jaką przed czterema laty sprokurował GetBack, rok 2022 r. ma szanse ustanowić kilka rekordów. Rozkwitu emisji publicznych, zapaści emisji papierów korporacyjnych, rekordów sprzedaży obligacji oszczędnościowych i amplitudy rentowności papierów skarbowych. A być może jeszcze paru innych.
Foto: www.PPR.pl