Zatwierdzono nowe taryfy za prąd

Zatwierdzono nowe taryfy za prąd

Prezes URE zatwierdził wysokość taryf na sprzedaż i dystrybucję energii elektrycznej w 2024 r., a prezydent podpisał umowę o mrożeniu cen. To pozwala oszacować, co stanie się z naszymi rachunkami za prąd, jeśli nowy rząd postanowi zastosować w przyszłym roku terapię szokową i nie przedłuży obowiązywania mechanizmu ograniczającego wzrost cen - czytamy w serwisie Businessinsider.com.pl

Urząd Regulacji Energetyki poinformował 15 grudnia o zatwierdzeniu taryf na sprzedaż i dystrybucję energii elektrycznej największym firmom na rynku (PGE, Tauron, Enea, Energa oraz Stoen) – podano w treści.

Stawki w taryfie G11, z której korzysta ok. 80 proc. gospodarstw domowych w Polsce, spadną znacząco. Taryfa na sprzedaż obniży się z niemal 1077 zł do nispełna 740 zł. Taryfy za dystrybucje nieznacznie wzrosną — z niecałych 424 zł do ponad 430 zł. To kwoty netto, do których musimy doliczyć podatek VAT oraz akcyzę. Czy to oznacza, że odczujemy ulgę, płacąc rachunki? Tu sprawa się komplikuje. Wyjaśniono więc.

Rachunki za prąd składają się z trzech zasadniczych części (choć rozpisanych na wiele pozycji). To zakup energii, którą zużyliśmy. Do tego koszt jej transportu oraz kilka opłat. Za lwią część odpowiadają dwa pierwsze elementy, odpowiednio: za ponad 50 proc. i ponad 40 proc. wysokości rachunku. Wśród dodatkowych opłat znajdują się m.in. opłata mocowa, kogeneracyjna czy OZE (ta akurat w 2023 r. i 2024 r. wynosi 0 zł). Ich wpływ na ostateczną wysokość rachunku jest jednak niewielki – wyjaśnił serwis.

Wiedząc to oraz znając nowe taryfy, można byłoby zakładać, że nasze rachunku w przyszłym roku spadną. Nic takiego się jednak nie zdarzy, o czym wprost mówił nawet prezes URE – czytamy dalej.
"Zatwierdzane dziś taryfy na 2024 r. są niższe od tych na 2023 r., nie oznacza to jednak obniżki na rachunkach odbiorców objętych zamrożeniem cen, w tym taryfowanych" — podkreślał w komunikacie po zatwierdzeniu taryf Rafał Gawin kierujący Urzędem Regulacji Energetyki.

To efekt działań polityków. W 2023 r. obowiązywało bowiem "zamrożenie" cen energii, co sprawiało, że za zakup energii płaciliśmy 412 zł netto za MWh do ustawowych limitów zużycia. Po ich przekroczeniu obejmowała nas ochrona "maksymalnej ceny" ustalonej na poziomie 693 zł za MWh – napisano w wyjaśnieniu.

Te same rozwiązania mają obowiązywać do końca czerwca 2024 r. — ustawę autorstwa nowego rządu pod koniec poprzedniego tygodnia podpisał prezydent – przypomniał serwis.

Jeśli rządzący nie zdecydują się wydłużyć tej ochrony na okres po 30 czerwca 2024 r. — a poprzednie 6 miesięcy "mrożenia" cen pochłonie ponad 16 mld zł — w drugiej połowie roku zobaczymy na naszych rachunkach istotne podwyżki. Nie możemy bowiem porównywać się do oficjalnych taryf z 2023 r., gdyż ich nikt wobec odbiorców indywidualnych nie stosował – stwierdzono w treści.

Jeśli nie przekraczaliśmy ustawowego limitu 2 MWh zużycia rocznie, zakup energii podrożeje o niemal 80 proc. — z 412 zł za MWh do 739 zł za MWh. W efekcie nasz rachunek może wzrosnąć o ok. 40 proc. Dodatkowe 10-20 proc. podwyżki przyniesie skok wysokości taryfy za dystrybucję. W praktyce może okazać się, że za 1 kWh będziemy płacić ok. 1,5 zł wobec ok. 0,9 zł w tym roku, co będzie zgodne z prognozami ekspertów portalu wysokienapiecie.pl sprzed kilku tygodni – wskazano w informacji.

Nieco mniej tę podwyżkę odczują gospodarstwa domowe przekraczające ustawowy limit. W ich wypadku skok sięgnie kilku-kilkunastu procent – czytamy w podsumowaniu. (jmk)

Foto: Business Insider // MemoryMan / Shutterstock

Źródło: Businessinsider.com.pl

 

 

 

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.