Zwolnienia grupowe generują wzrost bezrobocia

Zwolnienia grupowe generują wzrost bezrobocia

Ekonomiści tonują nastroje: fali bezrobocia w Polsce nie będzie. Ostatnie wydarzenia — czyli szereg doniesień o zwolnieniach grupowych w naszym kraju — to efekt kilku czynników. Zaszkodziło głębokie spowolnienie gospodarcze, spadek popytu zagranicznego i efekty sezonowe. Negatywny wpływ mogą mieć też szybko rosnące pensje, m.in. za sprawą dużych podwyżek płacy minimalnej, co zmniejsza konkurencyjność polskich firm – stwierdził serwis Businessinsider.com.pl

W ostatnich dniach napływały niepokojące informacje o zwolnieniach lub restrukturyzacji planowanej przez duże zakłady działające w Polsce. Część z nich, głównie firmy produkcyjne, zapowiadała zwolnienia grupowe  - wskazano w informacji.

W sieci zawrzało i od razu pojawiły się komentarze, głównie motywowane emocjami politycznymi, że to skutki działań obecnego rządu. Część firm zapowiedziała, że przenosi produkcję do innych krajów, gdzie prowadzenie biznesu jest tańsze (głównie może chodzić o koszty pracy i energii).

— Na zwolnienia grupowe trzeba spojrzeć z dwóch perspektyw mikroekonomicznej i makroekonomicznej. W przypadku tej pierwszej zwolnienia mogą oznaczać duże trudności dla osób nimi objętymi, szczególnie jeśli chodzi o mniejsze miasta, gdzie lokalne rynki pracy bywają uzależnione od niewielu dużych firm. Ale trzeba też pamiętać, że zgłoszenie zwolnień grupowych nie oznacza, że wszyscy nimi objęci automatycznie stracą pracę — zastrzegł Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego i specjalista od rynku pracy.

Dodał, że takie zgłoszenie to wymóg administracyjny dla średnich i dużych przedsiębiorstw zamierzających przeprowadzić większą restrukturyzację i niekoniecznie oznacza zwolnienia w zadeklarowanej skali.

— Część osób z grupy mającej zostać objętą zwolnieniami grupowymi niekoniecznie straci pracę. Mogą np. zostać zatrudnione w innej spółce z grupy, a poza tym część restrukturyzacji bywa rozłożona na lata i ostatecznie nie wszyscy z zadeklarowanej liczby tracą pracę — zaznaczył.

Biorąc pod uwagę ujęcie makroekonomiczne, sytuacja na polskim rynku pracy jest dobra dla pracowników. W marcu 2024 r. stopa bezrobocia spadła wręcz do 5,3 proc. z 5,4 proc. w lutym. To niższy poziom niż przed rokiem o 0,1 pkt proc. i oznacza to jednocześnie, że poziomy bezrobocia są najniższe od końca PRL - stwierdzono.

Także według danych Eurostatu mamy bardzo niskie bezrobocie, wynoszące ostatnio 2,9 proc. To jeden z najniższych odczytów w całej Unii Europejskiej. Do niskiego bezrobocia w Polsce przyczynia się kombinacja kilku czynników: starzejącego się społeczeństwa, tworzenia nowych miejsc pracy i rosnącej aktywności zawodowej – napoisano.

Jednocześnie płace rosną w wysokim tempie, co także jest oznaką tego, że rynek pracy jest rozgrzany. Od paru lat nominalna dynamika wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw jest dwucyfrowa. W marcu kolejny miesiąc z rzędu sięgała około 12 proc. rok do roku.   Mowa o sektorze przedsiębiorstw, czyli firmach zatrudniających co najmniej 10 osób – podano w informacji.

Pewne pogorszenie sytuacji na rynku pracy jednak jest widoczne, bo jeszcze jesienią stopa bezrobocia sięgała 5 proc. i liczba bezrobotnych nieco wzrosła. Jest to jednak naturalne i wynika z czynników sezonowych (mniejsze zapotrzebowanie na pracę m.in. w rolnictwie i budownictwie zimą) - podkreślono.

W marcu 2024 r., jak wynika z najnowszych danych GUS, zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było mniejsze o 9,8 tys. niż w lutym (mniej o 0,1 proc.) i o 15,8 tys. niż w marcu 2023 r. (spadek o 0,2 proc.). Podobną skalę spadków odnotowano rok temu o tej porze, a także w styczniu i w lutym bieżącego roku, co wynika głównie z powodów sezonowych - czytamy.
Maleje też liczba wolnych miejsc pracy, w marcu firmy zgłosiły 85,8 tys. wolnych miejsc, czyli o 11 tys. (11,4 proc.) mniej niż miesiąc wcześniej i o 11,2 tys. (11,5 proc.) mniej niż w marcu 2023 r. (dane z sektora przedsiębiorstw) - zauważono.

Ekonomiści zwracają uwagę, że ogłoszenia o zwolnieniach grupowych nie są nowym zjawiskiem i pojawiają się regularnie. Po pierwszych trzech miesiącach 2024 r. zgłoszono do Urzędów Pracy plany zwolnień niemal 8 tys. osób. To nie jest liczba odstająca od wyniku z ostatnich lat. Według danych GUS w latach 2021-2023 takimi zwolnieniami zostało objętych kolejno 33 tys., 21 tys. i 31 tys. pracowników – wskazano dalej.

— Dlatego można wnioskować, że zwolnienia grupowe w bieżącym roku osiągną podobną skalę, co w latach 2021 i 2023. Zjawisko to może być uzasadnione faktem, że ożywienie w polskiej gospodarce nie przełożyło się jeszcze na poprawę wyników przedsiębiorstw, które będzie widoczne dopiero za kilka kwartałów — mówiła Aleksandra Beśka, ekonomistka Banku Pekao.
 
Przytacza najnowsze dane GUS, według których wynik netto przedsiębiorstw w IV kwartale 2023 r. spadł rok do roku o 26 proc. Pogorszyły się też marże m.in. z powodu szybkiego wzrostu kosztów zatrudnienia, bo rosną płace. I choć udział wynagrodzeń w łącznych kosztach firm wzrósł rok do roku o 1,3 pkt proc., to nie jest aż tak wysoki (wyniósł 14,7 proc. w IV kwartale 2023 r.) jak materiałów i energii (43,2 proc.).

— Sytuacja finansowa przedsiębiorstw pogarsza się z uwagi na nieproporcjonalny wzrost kosztów zatrudnienia w porównaniu do wzrostu przychodów. Bieżące zwolnienia grupowe są związane z utrzymującym się od kilku kwartałów wzrostem kosztów zatrudnienia i słabszymi wynikami przedsiębiorstw, co spowodowane jest nie najlepszą koniunkturą i niższym wzrostem cen oferowanych produktów — zaznaczyła ekspertka.

Także zdaniem Andrzeja Kubisiaka skala zapowiedzianych przez firmy redukcji nie jest duża, jeśli porównamy ją do np. niemal 100 tys. wolnych miejsc pracy według statystyk Urzędów Pracy czy ok. 260 tys. ogłoszeń znajdujących się na portalach.

— Tym bardziej, jeśli zestawimy wspomniane 8 tys. z liczbą osób pracujących w Polsce: na koniec 2023 r. było 17,3 mln takich osób, więc chodzi o zaledwie 0,046 proc. ogółu pracujących osób w Polsce. Zatem budowanie na podstawie informacji o zgłoszonych zwolnieniach grupowych narracji, że nadejdzie fala bezrobocia i pracowników czeka dramat, jest nadużyciem — ocenił ekspert PIE.
 
Zdaniem ekonomistki Banku Pekao na zwolnienia grupowe szczególnie narażone mogą być firmy eksportowe, co spowodowane jest mocnym złotym  i relatywnie słabą koniunkturą w strefie euro, która obniża ich przychody przy rosnącym obciążeniu kosztami pracowniczymi. — Nie widzimy sygnałów sugerujących strukturalne podłoże zwolnień grupowych czy generalnie niepokojące nasilenie tego zjawiska — zaznaczyła Aleksandra Beśka.

Co dalej? Czy zwolnienia w Polsce przyśpieszą na tyle, że wskaźnik bezrobocia podskoczy? Na to na szczęście nie zanosi się. Według ekonomistów Banku Millennium na razie wpływu zwolnień grupowych w danych o rynku pracy nie widać. "Nie powinno się to zmienić także w nadchodzących miesiącach. Sądzimy bowiem, że pracownicy znajdą zatrudnienie w innych firmach lub branżach. Należy zauważyć, że sprzyjałoby to rozładowaniu napięć w niektórych sektorach i nie napędzało inflacji" — napisali w komentarzu do poniedziałkowych danych o nrynku pracy. Ich zdaniem zatrudnienie w najbliższych miesiącach będzie pozostawało stabilne, dynamika płac wysoka, a w dłuższym horyzoncie może pojawić się nawet przestrzeń do zwiększenia zatrudnienia - wskazano.

Eksperci Credit Agricole, odnosząc się do marcowych danych o zatrudnieniu (ubytek prawie 10 tys. etatów), wskazali, że odpowiadały za to głównie kategorie "administrowanie i działalność wspierająca" (2,8 tys. osób) oraz "przetwórstwo przemysłowe" (2,7 tys. osób). Ich zdaniem restrukturyzacja w polskich firmach będzie w najbliższych miesiącach przebiegać w sposób stopniowy. Jako argumenty podają m.in. dane z rynku pracy, wskazujące na niską liczbę osób zadeklarowanych przez firmy do zwolnienia, oraz wysoki na tle historycznym odsetek wakatów. Pomóc ma także nadchodzące, choć niemrawo, ożywienie w przemyśle - stwierdzono.

"Restrukturyzacji tej towarzyszyć będzie rotacja pracowników, a więc przyjmowanie przez nich ofert pracy w branżach charakteryzujących się wciąż wysokim popytem na pracę. Scenariusz gwałtownego spadku zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw w 2024 r. jest naszym zdaniem mało prawdopodobny" — dodali analitycy Credit Agricole.

Ekonomiści Banku Pocztowego zwrócili uwagę, że firmy wstrzymują się z zatrudnianiem pracowników prawdopodobnie ze względu na wspomniany spory wzrost kosztów (m.in. w związku z szybko rosnącymi płacami), ale o zatrudnieniu nie myślą także eksporterzy w obliczu braku odczuwalnego ożywienia popytu zagranicznego (część z nich liczbę etatów wręcz zmniejsza). "Na wzrost zatrudnienia będzie zatem trzeba jeszcze poczekać, prawdopodobni do drugiej połowy tego roku" — napisali.

— W najbliższych miesiącach nie widzimy przestrzeni do istotnego wzrostu stopy bezrobocia. Przeciwnie, czynniki sezonowe będą sprzyjać jej spadkom. Na koniec roku powinna ona spaść do około 5 proc., a może nawet poniżej, natomiast pod koniec 2025 r. będą to poziomy bliższe 4,5 proc. lub lekko powyżej — mówiła Aleksandra Beśka.

— W bieżącym roku i kolejnym spodziewamy się odbudowy koniunktury, stąd scenariuszowi "fali bezrobocia" przypisujemy wręcz nikłe prawdopodobieństwo. Utwierdza nas w tym fakt, że skala zwolnień grupowych w bieżącym roku jest porównywalna do tej odnotowanej w latach 2021-2023 czy 2016-2019 — dodała ekspertka Pekao.

Poprawy na polskim rynku pracy spodziewa się też Andrzej Kubisiak i również on wskazuje na powód w postaci ożywienia gospodarczego. — Liczymy, że tempo wzrostu PKB Polski odbije w tym roku do 2,5-3 proc. To już spore tempo, które powinno stymulować rynek pracy i poprawić popyt na zatrudnienie, choć jeszcze tego nie widzimy. W przyszłym roku wzrost PKB może przyśpieszyć do 4-5 proc., więc średnioterminowy scenariusz zakłada odbicie na rynku pracy, po flaucie w 2023 r. W tym kontekście obserwowane teraz ruchy pracodawców to "odbicie we wstecznym lusterku", to skutki po roku, gdy otarliśmy się o recesję, więc restrukturyzacja nie powinna w niektórych branżach dziwić. Widzimy zadyszkę w przemyśle, zatrudnienie ograniczają banki i sektor IT — wyliczał ekspert PIE.

Eksperci podkreślali, że mimo dobrej kondycji, polski rynek pracy ma przed sobą bardziej strukturalne, długoterminowe wyzwania. Jednym z nich są wysokie koszty pracy: nasza gospodarka przez to traci na konkurencyjności w zestawieniu z "tańszymi" państwami UE. Płaca minimalna jest u nas o 200 euro wyższa niż w Czechach i o 300 euro niż w Rumunii. To o tyle niepokojące, że inwestycje prywatnych firm, szczególnie te w unowocześnienie i rozwój technologiczny, w ostatnich latach u nas rozczarowują.

— Ponad dwie trzecie firm w naszej ankiecie wskazuje, że koszty pracy to główna bariera w ich działalności. Jednostkowe koszty tego typu w ostatnich dwóch latach rosły w Polsce najszybciej odkąd weszliśmy do UE. Choć średnia płaca jest u nas wciąż trzykrotnie niższa niż w Niemczech i dwukrotnie niż przeciętnie w UE, to ostatnio mocno rośnie m.in. z powodu wysokiego wzrostu płacy minimalnej. Jest on niepokojący, ale to pochodna regulacji prawnych: w warunkach wysokiej inflacji jest formą de facto indeksowania płac do cen — ocenił Andrzej Kubisiak.

Wskazał, że może warto zastanowić się, jak powinna być ustalana płaca minimalna w Polsce. Dodaje, że nasz kraj jest chyba jedynym, gdzie tak duży udział pracowników ma minimalne wynagrodzenie, jego relacja do średniej pensji jest tak wysoka i sama płaca minimalna rosła w ostatnich latach tak mocno - czytamy.

— Polski rynek pracy jest na etapie przejściowym. Na tle innych krajów koszty prowadzenia biznesu u nas rosną, w tym te związane z kapitałem ludzkim i pojawiają się niedobory na rynku pracy. Część firm może więc chcieć przenieść biznesy, szukając tańszych miejsc, np. w UE tańsze są Bułgaria lub Rumunia, albo szukać poza UE. W przeciwnym kierunku działa inny długoterminowy trend, czyli nearshoring i derisking. Po pandemii i wybuchu wojny w Ukrainie zagraniczne koncerny chcą skracać łańcuchy dostaw i przenosić produkcję do bezpieczniejszych lokalizacji — ocenił Andrzej Kubisiak.

Zaznaczył jednak, że na razie dzieje się to powoli. — Polska może być jednym z beneficjentów tego trendu, bo na tle Zachodu nadal jest konkurencyjna, bezpieczna i atrakcyjna — przekonywał ekspert PIE.  (jmk)

Foto: Gazeta Prawna // shutterstock
Źródło:  Businessinsider.com.pl

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.