Dziewięciu na dziesięciu managerów i właścicieli spółek zetknęło się z pojęciem tzw. estońskiego CIT-u. Największa znajomość tego tematu jest w gronie respondentów z miast liczących powyżej 200 tys. mieszkańców. Przeszło połowa ankietowanych deklaruje, że zna mechanizm działania tego rozwiązania, ale jedynie 14% rozważa zmianę na tę formę opodatkowania. Dlaczego przedsiębiorcy w Polsce obawiają się przejścia na estoński CIT?
Znajomość tematu
Jak wynika z oficjalnych danych resortu finansów, w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy br. liczba spółek, które wybrały tzw. estoński CIT, wzrosła w Polsce o ponad 1,5 tys. proc. rdr. W tym roku najwięcej takich przypadków było w styczniu, a najmniej – w sierpniu. Natomiast, według sondażu UCE RESEARCH, 89,1% respondentów prowadzących spółki zna pojęcie tzw. estońskiego CIT-u. 7,5% odpowiada przeciwnie, a 3,4% nie wie, czy w ogóle o tym kiedykolwiek słyszało. Pozyskano opinie ponad tysiąca osób, które w dniu ankiety zarządzały bądź same prowadziły działalność w postaci spółki akcyjnej, prostej sp. akcyjnej, sp. z ograniczoną odpowiedzialnością, sp. komandytowej lub sp. komandytowo-akcyjnej, a do tego nie korzystały z tzw. estońskiego CIT-u. – Moim zdaniem, wynik blisko 90% świadczy o tym, że rozwiązanie zostało dosyć dobrze zareklamowane przez MF i środowisko doradców podatkowych. Na poziomie bardzo ogólnym jest ono znane wielu przedsiębiorcom.
Jednak właściciele firm wciąż bardzo nieufnie podchodzą do wszelkich zmian podatkowych i trudno im uwierzyć, że jakieś rozwiązanie może okazać się dla nich korzystne. Sporadycznie szefowie przedsiębiorstw myślą, że warunkiem skorzystania z tej opcji jest zmiana rezydencji podatkowej. Takie wnioski są wyciągane na podstawie potocznej nazwy. Bardziej powszechny jest termin estoński CIT niż ryczałt od dochodów spółek – komentuje dr Anna Wojciechowska, ekspertka BCC, była Naczelnik Wydziału Kontroli Podatkowej Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku.
Jak zaznacza doradca podatkowy Katarzyna Winiecka, regulacje dotyczące estońskiego CIT-u skierowane są do grupy przedsiębiorstw o określonej strukturze właścicielskiej i spełniającej ustawowe warunki. Nie dziwi więc fakt, że nie każdy manager przyswoił informacje na temat nowego sposobu opodatkowania dochodu spółek. Niektórzy mogli po prostu nie zwrócić uwagi na wiadomości z tego zakresu. Ponadto z badania wynika, że wśród tych, którzy nie słyszeli o ww. rozwiązaniu, są przede wszystkim osoby prowadzące biznes w najmniejszych miejscowościach. Z kolei największa znajomość tematu jest w gronie przedsiębiorców działających w miastach liczących powyżej 200 tys. mieszkańców. – To bardzo interesujący wynik, który możemy odbierać jako pewną diagnozę świadomości prawnej przedsiębiorców w zależności od lokalizacji biznesu. Fundamentalnym celem tzw. estońskiego CIT-u jest wspieranie rozwoju przedsiębiorstw. To rozwiązanie proinwestycyjne, które ma zachęcać do inwestowania w zamian za odroczenie płatności podatku. A jak powszechnie wiadomo, najbardziej sprzyjającym otoczeniem dla rozwoju biznesu są duże miasta – analizuje doradca podatkowy Ewa Flor.
Respondenci zostali też zapytani o to, czy znają dokładny mechanizm działania tzw. estońskiego CIT-u. 55,1% badanych odpowiedziało twierdząco, a 35,7% – przecząco. Natomiast 9,2% nie potrafiło tego stwierdzić. Katarzyna Winiecka podkreśla, że nie każda spółka może skorzystać z tego rozwiązania. Dla części przedsiębiorców zapewne bardzo wstępna weryfikacja wymagań wystarczyła, żeby na tym etapie zakończyć rozważania związane z tym zagadnieniem. O braku bardziej szczegółowego zainteresowania estońskim CIT-em może decydować branża, w której działa przedsiębiorstwo, albo tzw. pasywny charakter osiąganych przychodów. – Warto się zastanowić, z jakich źródeł przedsiębiorcy przede wszystkim mogą czerpać wiedzę na temat estońskiego CIT-u. W mojej ocenie, generalnie wzrost aktywności innowacyjnej przedsiębiorstw podyktowany jest najczęściej zachowaniami konkurencji wprowadzającej innowacje. Do tego dochodzi wsparcie kompetentnego doradcy, który poinformuje, zachęci i pomoże bezpiecznie wprowadzić do firmy nową formę opodatkowania – mówi Ewa Flor.
Argumenty i obawy
Autorzy badania zapytali też przedsiębiorców i managerów, czy aktualnie rozważają zmianę obecnej formy opodatkowania na tzw. estoński CIT. 13,8% respondentów odpowiedziało twierdząco. Natomiast 66,9% stwierdziło, że obecnie o tym nie myśli. 19,3% nie potrafiło się jednoznacznie określić. Jak ocenia dr Wojciechowska, niespełna 14% osób zdecydowanych na zmianę to stosunkowo dobry wynik. Chociaż tu też widać, że przedsiębiorcy podchodzą do tej koncepcji dosyć nieufnie. Obawiają się niestabilności systemu podatkowego i tego, że to rozwiązanie – chociaż dla wielu firm bardzo korzystne – zostanie zaraz zmienione i straci na atrakcyjności. Sam estoński CIT doczekał się już kilku istotnych modyfikacji w ciągu ostatnich dwóch lat. – Blisko 14% za przejściem na estoński CIT nie wydaje się wysokim odsetkiem respondentów. Wiele czynników mogło mieć znaczenie dla takiego ukształtowania się struktury odpowiedzi na to pytanie. Zapewne jednym z nich jest obawa przed nowością. Rozliczenie z fiskusem nie jest obszarem, na którym przedsiębiorcy lubią eksperymentować. Niektórzy wolą zaczekać, aż ukształtuje się linia interpretacyjna organów podatkowych, a niekiedy i orzecznictwo sądów administracyjnych. Wtedy czują się bezpieczniej – stwierdza Katarzyna Winiecka.
Respondenci, którzy nie myślą o przejściu na tzw. estoński CIT, tłumaczą swoją postawę. 21,6% z nich boi się, że przez ww. zmianę narażą się na dodatkowe kontrole fiskusa. Z kolei 14,3% ankietowanych boi się, że taki ruch skomplikuje ich rozliczenia z fiskusem – 14,3%. Na trzecim miejscu najczęściej podawanych powodów jest otwarty katalog świadczeń, który – w ich ocenie – może zostać uznany za ukryte zyski – 11,6%. – Niestety, każda preferencja podatkowa wiąże się z możliwością kontroli ze strony fiskusa. A obecnie takie działania są niejednokrotnie bardzo uciążliwe i coraz bardziej skuteczne. Dla przykładu, w 2021 roku aż 91% kontroli celno-skarbowych zakończyło się ustaleniem nieprawidłowości w zakresie rozliczeń podatkowych. Podatnicy boją się takich czynności i to nie dlatego że świadomie oszukują, tylko z powodu tego, że obecne prawo podatkowe jest wyjątkowo niespójne i daje duże pole do jego interpretacji – podkreśla dr Wojciechowska. Natomiast na samym dole tego zestawienia widzimy niezrozumienie istoty estońskiego CIT-u – 2,1%. Wyżej jest brak takich możliwości, jak łączenia z ulgą B+R/IP BOX lub innymi ulgami – 2,2%, a także przynależności spółki do grupy kapitałowej – 3,6%. Czwarte miejsce od końca to uniemożliwienie odliczania darowizn i rozliczania strat – 4,4%, a piąte – nieopłacalność tego rozwiązania po przeliczeniu wszystkiego – 6,2%. – Mamy tu takie odpowiedzi, jak brak możliwości łączenia ryczałtu z ulgami, należenia spółki do grupy kapitałowej, a także odliczania darowizn i rozliczania strat. One nie tyle powodują obawy przed zmianą opodatkowania, co zasadniczo ją uniemożliwiają. Estoński CIT jest opłacalnym i korzystnym rozwiązaniem, ale oczywiście nie w każdym przypadku. Ocena zależy od indywidualnej sytuacji podatnika. W przypadku wielu spółek inwestujących w rozwój swojej działalności znacznie bardziej opłacalne może okazać się jej opodatkowanie według zasad ogólnych i umiejętne zastosowanie dostępnych, licznych ulg podatkowych – podsumowuje doradca podatkowy Ewa Flor.
Źródło: serwis agencyjny MondayNews
Foto: Podatki Gazeta Prawna