Rusza sezon zbiorów jabłek. Sadownicy mają jednak problem. Brakuje rąk do pracy. - W niektórych miejscach stawki są już tak wywindowane, że zbieranie traci ekonomiczny sens. I tak jabłka sprzedawane są poniżej kosztów produkcji – mówił serwisowi Money.pl Mirosław Maliszewski ze Związku Sadowników RP.
W połowie września rozpocznie się sezon zbiorów jabłek. Pogoda spowodowała, że w tym roku zbiory ruszą później i najprawdopodobniej będą niższe niż w ubiegłym roku. Związek Sadowników RP szacuje, że będzie to około 3 mln ton owoców – czytamy w informacji.
Ale sadownicy mają poważny problem, brakuje rąk do pracy. - Jest za mało ludzi do zbioru owoców – wskazał w rozmowie z money.pl Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Jak wyjaśnił, przyczyn jest kilka. - COVID spowodował, że mniej pracowników sezonowych wybrało pracę za granicą. Odstrasza zarówno konieczność przejścia kwarantanny, jak i problemy z przekraczaniem granicy. Nie pomaga napięta sytuacja na granicy z Białorusią. Jednak największym problemem jest to, że ci, którzy już zdecydują się na przyjazd do Polski, podejmują pracę w innych, lepiej płatnych gałęziach gospodarki niż rolnictwo – wyliczał w rozmowie.
Szef Związku Sadowników zwrócił uwagę również na inny problem, część z imigrantów zarobkowych nie chce pracować w Polsce. Jak mają możliwość, wyjeżdżają dalej za granicę na Węgry, do Czechy, Słowacji czy do Niemiec.
- Były lata, że pracownicy ze Wschodu stanowili większość w sadach. Pandemia spowodowała, że jest ich mniej. Część już w zeszłym roku mówiła, że nie przyjedzie, że jadą na zbiory do Czech, bo lepiej płacą - mówił serwisowi jeden z sadowników z Grójca.
Potwierdziła to również Hanna Sobczyńska ze Spółdzielni Ogrodowej w Grójcu, która w rozmowie z Money.pl dodała, że za pomoc przy zbiorach robotnicy żądają po 200 zł dniówki i darmowy transport. - Kierowcy – których jest jak na lekarstwo – nie chcą z kolei pracować po godzinach. Ukraińców też nie ma, wybierają lżejszą pracę – zaznaczył w rozmowie z Money.pl
Sadownicy są postawieni pod ścianą, jabłka trzeba zebrać na czas. Jeśli będzie opóźnienie, trafią za bezcen do przetwórni jako przemysłowe – napisano dalej.
- Ceny jabłek na sok oscylują wokół 30-35 gr za kg, tych deserowych to od 50 gr do 1,5 zł. Zaznaczę tylko, że koszt wyprodukowania kilograma jabłek to 2 zł. Sprzedajemy je więc poniżej kosztów wytwarzania – zaznaczył w wywiadzie Mirosław Maliszewski.
Rosnące koszty pracownicze spowodowały, że sadownicy zastanawiają się nad sensem tegorocznych zbiorów owoców.
- Przy zbiorze jabłek stosowana jest zwykle stawka godzinowa. Do tej pory było około 12 zł netto. Teraz ta stawka rośnie, sięga już 14-15 zł, w zależności od możliwości sadownika. Mówimy o netto, a więc trzeba doliczyć podatki, ubezpieczenia, ale i zakwaterowanie, wyżywienie w postaci podstawowych produktów dla tych pracowników - zaznaczył prezes Związku Sadowników RP.
- W niektórych miejscach stawki są już tak wywindowane, że zbieranie traci ekonomiczny sens – dodał w wywiadzie.
Jednak nie tylko pandemia odbiła się na sadownikach. Poważnym ciosem okazało się trwające już 7 lat embargo na polskie owoce sprzedawane do Rosji. -Straciliśmy bardzo chłonny rynek – mówił serwisowi Maliszewski.
Polscy rolnicy musieli znaleźć inne rynki. Takim miał być choćby Egipt, gdzie zdominowaliśmy rynek jabłek w 80 proc. Jednak podczas gdy Egipcjanie kupują od nas około 100-200 ton tego owocu, do Rosji trafiało rocznie milion ton – napisano w informacji.
Jak zaznaczył w wywiadzie Mirosław Maliszewski, wszystkie te czynniki spowodowały, że na naszym rynku jabłek jest za dużo. Ceny spadły, co dodatkowo wykorzystują koncerny i sieci marketów.
- Jabłka stają się przedmiotem spekulacji dużych koncernów, które dodatkowo starają się zaniżać ceny. To zarówno producenci soków, jak i największe sieci marketów wymuszające skandaliczne ceny. Dziś stawka za jabłka na sok to 30-35 gr za kg, tych deserowych to od 50 gr do 1,5 zł – zauważył rozmówca serwisu.
Wielu sadowników zdecydowało się walczyć i w odpowiedzi na niskie ceny wstrzymać dostawy jabłek przemysłowych do skupu. To jednak ryzyko, bo owoców nie mogą długo przechowywać w chłodniach. To bowiem powoduje, że tracą jakość, po drugie to generuje dodatkowe koszty – czytamy w podsumowaniu. (jmk)
Źródło: Money.pl