Cyfrowy Polsat przydzielił obligacje warte 820 mln zł, Ghelamco pozyskało z emisji 340 mln zł, Kruk od poniedziałku przyjmuje zapisy w największej emisji dla inwestorów indywidualnych od 2017 r., wartej 90 mln zł. Rynek długu korporacyjnego odblokował się na dobre.
W sierpniu aktywa funduszy obligacji korporacyjnych wzrosły o 410 mln zł, co jest największym miesięcznym przyrostem od dwóch lat. Pieniądze – jak zwykle – idą za wynikami. Średnia stopa zwrotu w tej grupie funduszy wyniosła w skali roku 9,3 proc. (na koniec sierpnia), lecz nie to jest w tym najważniejsze. Wysokie napływy nie tylko umożliwiają funduszom odbudowę portfeli – one ją wymuszają.
Oczywiście fundusze otwarte muszą budować poduszki płynnościowe i część pozyskanych środków może zgodnie ze sztuką zarządzania trafić na rynek papierów skarbowych, w ostateczności na bankowe lokaty, ale aby osiągać kuszące stopy zwrotu, pieniądze muszą pracować w dochodowych obligacjach.
Część emitentów zwietrzyła szansę na zagospodarowanie tych nadwyżek – w tym tygodniu o pomyślnym zakończeniu zapisów informowały Cyfrowy Polsat (820 mln zł) i Ghelamco (340 mln zł). Ale, co równie istotne, oferowane marże nie zmieniły się względem starszych emisji. Marży nie zmieniła także Cavatina, która kończy przyjmowanie zapisów w ofercie kierowanej do inwestorów indywidualnych (oferuje 6 pkt proc. ponad WIBOR), nie zmienił jej także Kruk (4 pkt proc. marży), za to zarówno Cavatina jak i Kruk zwiększyły wartość ofert. Gwoli przypomnienia – pod koniec ub.r. rynek prezentował się tak słabo, że Kruk wyszedł na rynek z emisją wartą 10 mln zł. Teraz startuje po 90 mln zł (dystrybucją zajmie się szerokie konsorcjum, które ma w składzie także bankowe domy maklerskie, nie ma więc podstaw by wątpić w powodzenie największej od siedmiu lat emisji prospektowej Kruka (wiosną 2016 r. Kruk uplasował ofertę wartą 135 mln zł). Będzie to także największa od sześciu lat emisja prospektowa w ogóle – w wakacje 2017 r. 100 mln zł pozyskało Echo). Rynek się zmienił, ale emitenci wykorzystują moment do podniesienia wartości ofert, a nie do obniżenia marż. A spadający WIBOR i tak obcina koszty odsetkowe.
Choć stawki WIBOR spadły o ponad 100 punktów bazowych od końca czerwca, inwestorzy i tak zarobią na papierach korporacyjnych więcej niż na papierach skarbowych. Obligacje oszczędnościowe nie są kwotowane i do końca miesiąca warunki oferty się nie zmieniają mimo ostatniego cięcia stóp (można więc mówić o okazyjnych kuponach), ale na hurtowym rynku rentowności utrzymują się na relatywnie niskim poziomie. Dziesięciolatki oferują niespełna 5,6 proc., co niby idzie w parze z decyzją o obniżkach stóp, ale jednocześnie mocno pod prąd wydarzeniom na rynkach bazowych.
Amerykańskie dziesięciolatki walczą o nowe szczyty rentowności (rynek spodziewa się podwyżki stóp przez Fed), niemieckim brakuje 10 pkt bazowych do szczytu z października ub.r. Można więc sądzić, że inflacja nie odpuszcza na całym świecie, za wyjątkiem Polski, gdzie paliwa tanieją, a pensje i emerytury rosną bez żadnych konsekwencji…
Wcześniej czy później różnica między rentownością naszych i niemieckich obligacji przestanie się kurczyć. Sytuacja polskiego budżetu nie jest istotnie lepsza od niemieckiego (Niemcy mają nieco więcej zadłużenia w relacji do PKB, ale o wiele niższe koszty obsługi), a spread to 2,9 pkt proc. (przed pandemią 1,8 pkt, w październiku ub.r. 6,3 pkt). Jeśli amerykańskie, a po nich niemieckie, obligacje czeka kolejna fala wyprzedaży, nasze też się nie oprą. Z drugiej strony, gdyby jednak rentowności miały spadać, to nasze papiery mają już spory kawałek drogi za sobą i raczej krótki odcinek przed. Ktoś, kto widzi sytuację w ten sposób wybierze obligacje korporacyjne z ich podwyższonymi marżami.
Foto: wGospodarce.pl // Pixabay