Najpierw w ramach Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków Polacy musieli "wyspowiadać się" urzędnikom z tego, czym się grzeją. W drugi etapie to kontrolerzy mieli przyjść i dokładnie obejrzeć domy. Jak jednak pisze portalsamorzadowy.pl, jest z tym spory problem.
To jednak tylko początek problemów. Teraz bowiem GUNB zaczyna realizować już drugi etap tworzenia Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. Nazywa się on Zintegrowanym Systemem Ograniczania Niskiej Emisji. W jego ramach do CEEB mają być zbierane kolejne informacje o budynkach. Między innymi o tym:
- czy mają rzeczywiście takie źródło ciepła, jakie wpisano w deklaracji do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków;
- z czego są zbudowane;
- ile wynosi obwód budynku i jego przeznaczenie;
- jak wysokie są ich kondygnacje i jaka liczba oraz wielkość pomieszczeń;
- jaka jest średnia temperatura w ogrzewanych pomieszczeniach;
- jaką grubość mają ściany oraz ich ocieplenie;
- jaka jest grubość izolacji podłóg, dachów i stropów;
- jakie są w budynku okna i drzwi oraz jaki jest ich stan;
- jaki jest stan instalacji grzewczej;
- czy budynek przechodził termomodernizację, a jeśli tak, to kiedy i czy była na to przyznana dotacja.
Zbieraniem tych informacji mają zajmować się samorządy, prowadząc inwentaryzację budynków pod tym kątem (co będzie wymagać wizyty w każdym domu). Zaś na zinwentaryzowanie wszystkich będą mieć 5 lat. Mają im w tym pomóc specjalne terminale mobilne z przygotowaną do nich aplikacją, której uruchomienie zaplanowano na poniedziałek, 18 września.
Po danych o źródłach ogrzewania, rząd chce mieć informacje o grubościach ścian czy dachu oraz rocznym zużyciu paliwa.
— W ramach kolejnego etapu CEEB chcielibyśmy przeprowadzić audyt termoenergetyczny budynków, który dałby realny obraz obecnego ich stanu i pozwoliłby sprawnie zdefiniować potrzeby remontowe i termomodernizacyjne — poinformował wówczas minister Waldemar Buda.
"Kolejnym etapem budowy Systemu ZONE będzie moduł inwentaryzacji budynków, który zapewni możliwość zbierania dodatkowych danych dot. budynków oraz ich stanu technicznego, w tym m.in. grubości ścian, dachu czy też rocznego zużycia paliw. Dzięki temu obywatele zyskają możliwość zamówienia inwentaryzacji budynku online bez konieczności wizyty w urzędzie, wraz z pełną funkcjonalnością do zarządzania swoim zamówieniem" – czytamy z kolei na stronie Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego.
Jak podaje jednak portalsamorzadowy.pl, z projektem wielkiej kontroli budynków jest wielki problem. Pierwszą kwestią jest fakt, że rząd kontrole zrzucił na samorządy, a te nie mają pieniędzy, by wysłać ludzi w teren.
Kolejna sprawa to fakt, że wielu właścicieli i zarządców budynków nie wywiązało się jeszcze z pierwszego obowiązku, czyli zgłoszenia źródła ciepła.
"Co robić, gdy nie będzie wiadomo, jaka jest izolacja stropu czy podłogi? Nawiercać ją, żeby to sprawdzić? Kto pokryje koszty usunięcia śladu po odwiercie? Co robić, gdy w jakimś domu mieszka staruszka i nie będzie w stanie podać większości danych?" — pytają dodatkowo samorządowcy cytowani przez portal. (jmk)
Foto: Lega Artis //
Źródło: Portalsamorzadowy.pl