Przedsiębiorstwa w Polsce planują podwyżki cen swoich towarów i usług. To efekt m.in. droższej energii i rosnących płac. Biznes dostrzega także całkiem dobrą kondycję konsumentów, którzy dzięki wzrostowi realnych dochodów i odbudowie oszczędności powinni być skłonni zaakceptować podwyżki. Choć brzmi to, jak przepis na wzmożenie presji inflacyjnej, to sytuacja wystrzału cen z lat 2022-2023 nie powinna się powtórzyć – stwierdził serwis Businessinsider.com.pl
Firmy planują podwyżki cen towarów i usług. To efekt m.in. droższej energii i rosnących płac – wyjaśniono w treści informacji.
57 proc. średnich i dużych firm w Polsce zamierza w najbliższych 12 miesiącach podnosić ceny swoich produktów i usług. To mniejszy odsetek niż rok temu – zaznaczono.
Prawie połowa z przedsiębiorstw deklarujących ruch w górę planuje podnosić ceny o 5-10 proc. Co dziewiąta firma myśli o jeszcze wyższych podwyżkach – wskazano dalej
Skłonność firm do ponoszenia cen to głównie skutek utrzymujących się wysokich kosztów energii oraz pracy – czytamy w informacji.
W najbliższych 12 miesiącach 57 proc. średnich i dużych firm w Polsce zamierza podnosić ceny swoich produktów i usług, a tylko 3 proc. chce je obniżać — wynika z badania Grant Thorntona, udostępnionego redakcji Business Insider Polska. To o 8 pkt proc. mniej niż przed rokiem. I prawie 20 pkt proc. mniej niż w rekordowym 2023 r., gdy rosnące koszty energii, surowców i pracy skłaniały aż trzy czwarte firm do podnoszenia cen swoich produktów, co przekładało się później na przyśpieszenie inflacji konsumenckiej – podkreślono w treści.
Spadek odsetka firm planujących podwyżki produktów i usług w 2025 r. jest wyraźny, ale to nadal znacząca grupa, biorąc pod uwagę obecne odczyty inflacji. W 2024 r. inflacja średnioroczna wyniosła ok. 3,7 proc., czyli stosunkowo niewiele w porównaniu do 11,4 proc. w 2023 r. i 14,4 proc. w 2022 r. Według prognoz ekonomistów średnia inflacja w 2025 r. może urosnąć do ok. 4,3 proc., a w 2026 r. spaść do 3,3 proc. Przypominamy, że cel punktowy NBP to 2,5 proc., a tolerowany przedział odchyleń to 1,5-3,5 proc. - przypomniano w treści artykułu.
Wskaźnik netto, czyli odsetek firm planujących podwyżki cen minus odsetek firm planujących obniżki, wynosi na 2025 r. 53 pkt proc. Z jeden strony to najniższy wynik od czterech lat. Z drugiej jest nadal zaskakująco wysoki, biorąc pod uwagę to, jak mocno w ostatnim roku inflacja spadła. Może to sugerować, że presja inflacyjna w polskiej gospodarce nadal jest wysoka i przedsiębiorcy po okresie wyhamowania cen w 2024 r. planują dalszy ich zauważalny wzrost w 2025 r. - czytamy.
"Byłoby to w dużej mierze zbieżne z naszymi prognozami. Zakładamy wzrost inflacji w 2025 r. średniorocznie do 5,1 proc., a więc o ok. 1,5 pkt proc. powyżej poziomu tegorocznego. Wyniki naszego badania sugerują, że wzrost ten może nawet być silniejszy" — napisano w raporcie Grant Thorntona.
Warto w tym miejscu przytoczyć badanie Narodowego Banku Polskiego "Szybki Monitoring", opublikowanego pod koniec października. Wynikało z niego, że przedsiębiorstwa w III kwartale 2024 r. wskazywały na niewielką skalę podwyżek cen wyrobów własnych, a jako główne przyczyny podwyżek wskazywano rosnące koszty zaopatrzenia oraz koszty pracy.
W III kwartale zwiększył się udział firm oczekujących wzrostu jednostkowych kosztów produkcji w IV kwartale (do 66,3 proc. z 64,9 proc. w poprzednim kwartale), przy czym większość z tych podmiotów prognozowała, że wzrost ten będzie umiarkowany (tak odpowiedziało 48,7 proc. ankietowanych przez NBP) – wskazano.
Według ekspertów Grant Thorntona niepokojący jest nie tylko wciąż spory odsetek firm planujących podnosić w przyszły roku ceny, ale też zapowiadana przez przedsiębiorców skala tych podwyżek. W większości myślą oni o znaczących wzrostach, czyli przekraczających 5 proc. - podano.
Najwięcej średnich i dużych firm planuje podnosić ceny o 5-7 proc. Spora grupa, bo 19 proc. przedsiębiorstw, zamierza podnosić ceny w przedziale 8-10 proc. Łącznie oznacza to, że blisko połowa firm planuje nie tak małe podwyżki, bo mieszczące się w przedziale 5-10 proc. Oprócz tego 9 proc. przedsiębiorstw zamierza podnosić ceny w przedziale 11-25 proc. O drobnych podwyżkach, do maksymalnie 4 proc. myśli 23 proc. firm, z czego 21 proc. to firmy planujące podwyżki w przedziale 3-4 proc. - ustalono.
Naturalna skłonność firm do podnoszenia cen to skutek kilku nakładających się na siebie procesów. Przede wszystkim trwająca od ponad dwóch lat wojna w Ukrainie i kryzys energetyczny podnoszą ceny energii oraz transportu, a to oznacza, że koszty produkcji dóbr oraz realizacji usług znacząco rosną. Według badania Grant Thorntona aż 74 proc. średnich i dużych firm twierdzi, że wysokie koszty energii są "silną" bądź "bardzo silną" barierą w rozwoju (lekki spadek rok do roku).
Po drugie w warunkach wysokiej inflacji i niskiego bezrobocia rośnie presja ze strony pracowników na podwyżki płac. Według badania Grant Thorntona koszty pracy są istotną barierą już 81 proc. ankietowanych firm, co jest jednym z najwyższych wyników w historii badania. Także wspomniana analiza NBP wskazywała na planowane przez firmy podwyżki płac, choć i tu widać normalizację.
Po trzecie, dzięki wysokiej dynamice płac (także tych realnych) oraz transferom socjalnym, popyt konsumpcyjny na rynku utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie. Mimo że ceny dóbr i usług w ostatnich miesiącach stale rosną, konsumpcja ma się mocno, popyt pozostaje silny, co pozwala producentom dóbr i dostarczycielom usług podnosić ceny i nie napotykać na barierę popytu – wskazano w badaniu.
— Wyniki naszego badania na pierwszy rzut oka wydają się zaskakujące: kiedy już odetchnęliśmy z ulgą po okresie kilkunastoprocentowej inflacji i kiedy powszechnie oczekuje się w miarę niskich jej poziomów, średnie i duże firmy deklarują, że będą podnosić ceny. I to wcale nie "kosmetycznie": ponad połowa planuje podwyżki większe niż 5 proc. — skomentował Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thorntona.
— W odniesieniu do cen energii można liczyć na stabilizację w 2025 r., natomiast presja na płace będzie się utrzymywać. Jeśli gospodarka europejska zacznie nabierać wigoru w roku bieżącym, presja na płace w naszej gospodarce może zaskoczyć, przede wszystkim w sektorach eksportujących – dodał.
Warto przyglądać się planom firm w zakresie cen ich produktów i usług, ponieważ będzie to miało znaczenie dla istotnej powszechnie inflacji konsumenckiej mierzonej wskaźnikiem CPI (ma ona także polityczne znaczenie) – zaznaczono w treści.
Ceny producentów obrazuje publikowana przez Główny Urząd Statystyczny inflacja producencka (PPI, producer price index). To dynamika cen, jakie otrzymują za swoje wyroby producenci, to istotny wskaźnik mówiący, czy na etapie produkcji pojawiła się presja inflacyjna i czy firmom udaje się przerzucać rosnące koszty na odbiorców towarów. A to może wpływać później na wzrost cen w detalu, a więc najbaczniej obserwowany wskaźnik inflacji konsumenckiej CPI - podkreślono.
Wskaźnik PPI pokazuje z wyprzedzeniem paru miesięcy, co może dziać się z inflacją konsumencką. Jeśli rośnie, należy spodziewać się wzrostu cen w detalu, a więc także kluczowego dla konsumentów wskaźnika CPI. Jednak inflacja PPI nie mierzy zmian cen w usługach, w odróżnieniu od wskaźnika CPI, który zawiera zmiany cen zarówno towarów, jak i usług. Historyczne dane sugerują, że zmiany wskaźnika PPI wyprzedzały dynamikę cen konsumpcyjnych o około jeden-dwa kwartały. Dlatego można spodziewać się, że skoro inflacja PPI wyraźnie spada, to także wskaźnik CPI powinien się obniżać. O ile tylko nie przeszkodzi w tym inflacja cen usług konsumpcyjnych - wskazano.
Ekonomiści Citi Handlowego w najnowszym raporcie prognozują, że w najbliższych trzech miesiącach wskaźnik CPI (w grudniu wyniósł według wstępnych danych 4,8 proc. rok do roku) może pozostawać podwyższony, ale począwszy od kwietnia, będzie on stopniowo spadał - napisano.
"Z punktu widzenia Rady Polityki Pieniężnej sytuacja inflacyjna nie jest może w pełni komfortowa, jednak różni się dramatycznie od sytuacji z lat 2022 i 2023. Ryzyko wymknięcia się inflacji spod kontroli i szerszego rozlania się na gospodarkę nie wydaje się już poważnym zagrożeniem. W 2025 r. mniejsza skala podwyżek płacy minimalnej oraz wynagrodzeń w sektorze publicznym pomoże dodatkowo zepchnąć inflację bazową do niższych poziomów. Na to nakładają się deflacyjne trendy w Chinach, które zapowiadają niskie ceny towarów również w Europie" — wskazali.
"Jeżeli nasze oczekiwania stopniowego hamowania presji cenowej znajdą potwierdzenie w danych, powinno to ostatecznie otworzyć drogę do obniżek stóp procentowych w Polsce. Najwcześniejszym momentem, kiedy taki ruch mógłby zostać rozważony, jest marcowe posiedzenie RPP, choć ryzyko widzimy po stronie jeszcze późniejszego początku cięć stóp procentowych" — dodali w podsumowaniu eksperci Citi Handlowego. (jmk)
Foto: Pixabay.com //
Źrdło: Businessinsider.com.pl