Już nie dziwi nikogo, że banki wysyłają do frankowiczów, z którymi są w sporze sądowym, wezwania do zapłaty. Domagają się zwrotu kapitału udzielonego im na podstawie umowy kredytu mieszkaniowego. Jednak okazuje się, że PKO BP przedstawia takie wezwania tym klientom, którzy nie złożyli pozwu sądowego, a nawet tym, którzy już pozbyli się kredytu. Największy bank w Polsce tłumaczy swoją taktykę – o czym poinformował serwis Busimnessinsider.com.pl
W sporach między frankowiczami i bankami pojawił się nowy wątek. Banki żądają zwrotu kapitału nawet od osób, które nie poszły do sądów – podał portal.
Do tej pory żądania zwrotu kapitału były kierowane przez banki do klientów, którzy kwestionowali umowy w sądach: mieli już wyrok lub sprawa wciąż była na wokandzie
Teraz jednak PKO BP — a prawdopodobnie także inne banki — wysyła wezwania do zapłaty kapitału także do tych osób, które nie skierowały pozwu. A nawet do tych, którzy już spłacili kredyt – czytamy w informacji
Frankowi prawnicy mają wątpliwości dotyczące nowej praktyki banków w zakresie żądań zwrotu kapitału. Wskazują, co klienci powinni zrobić, jeśli otrzymają podobne pismo
PKO BP tłumaczy, dlaczego tak postępuje i którym klientom wysyła wezwania. Powód jest ważny z punktu widzenia interesu banku: chodzi o przerwanie biegu przedawnienia roszczeń – napisano w wyjaśnieniu
Batalie prawne między frankowiczami i bankami trwają od lat. Trend jest jasny — sądy masowo unieważniają umowy hipotek w tej walucie, co powoduje wielkie zyski klientów i proporcjonalnie duże straty banków. Po takim wyroku kredytodawcy żądają od klientów zwrotu kapitału (klienci zaś odzyskują od banków wszystkie raty kapitałowo-odsetkowe) - wskazano,
Żądając zwrotu kapitału, banki przerywają bieg przedawnienia swoich roszczeń w tym zakresie. To pokłosie m.in. uchwały Sądu Najwyższego z 25 kwietnia 2024 r. (sygn. akt III CZP 25/22), w której sędziowie Izby Cywilnej potwierdzili m.in. termin, od jakiego bankom zaczyna biec trzyletni termin przedawnienia takich roszczeń. Zgodnie z wydaną uchwałą okres ten rozpoczyna się dzień po dniu, w którym kredytobiorcy zakwestionowali treść umowy (zakwestionowanie to może mieć różną formę, np. może nią być już reklamacja czy próba uzyskania ugody albo mediacja) – wyjaśniono w treści.
Wezwania o kapitał kierowane są nawet w tych sprawach, w których nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok. Banki zakładają — widząc nieubłagane dla nich statystyki (przegrywają 98 proc. spraw) — że sąd stwierdzi nieważność. Takie praktyki budzą wątpliwości frankowiczów i ich prawników. Sąd Okręgowy w Warszawie skierował nawet w tym zakresie pytania prejudycjalne do TSUE (sygn. akt XXVIII C 22684/22) - czytamy.
Jednak pojawiło się nowe zjawisko w tym zakresie, które może wydawać się zaskakujące. PKO BP bowiem — jak donoszą frankowicze i kancelarie prawne ich reprezentujące — w ostatnich tygodniach zaczął wysyłać wezwania do zapłaty kapitału (z miesięcznym terminem) niektórym frankowiczom, którzy nawet nie poszli do sądu. Według prawników frankowiczów może chodzić o osoby, które np. złożyły wniosek o wydanie harmonogramu spłaty lub telefonicznie zgłaszali jakieś wątpliwości dotyczące kredytu. Może chodzić również o klientów, którzy skorzystali z mediacji przed Sądem Polubownym przy Komisji Nadzoru Finansowego. Wezwania są kierowane nawet do niektórych kredytobiorców, którzy już zamknęli umowę, czyli spłacili cały kapitał zgodnie lub wcześniej niż wskazywał harmonogram – napisano.
— Nasze działanie wynika wprost z uchwały Sądu Najwyższego z 25 kwietnia 2024 r., oznaczonej sygnaturą III CZP 25/22, która reguluje rozpoczęcie biegu przedawnienia w sporach frankowych. Jeśli klient zakwestionował ważność umowy hipoteki frankowej, np. napisał reklamację lub powołuje się na zapisy abuzywne, to zgodnie z uchwałą następuje rozpoczęcie trzyletniego biegu przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału. Z kolei klient może pozwać bank praktycznie w każdej chwili, nawet po spłacie kredytu – tłumaczył Mariusz Dymowski, dyrektor Centrum Bankowości Hipotecznej w PKO Banku Polskim.
Wyjaśniał, że jeśli np. klient posiadający kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich w 2020 r. wysłał do banku reklamację, to czas na potencjalne roszczenie banku o zwrot kapitału zaczął biec. — Biorąc pod uwagę nierówny bieg przedawnienia, doszliśmy do wniosku, że jeśli bank zawczasu nie wystąpiłby do klienta o zwrot kapitału, to w razie unieważnienia przez sąd umowy w 2025 r. ryzykowałby brakiem możliwości odzyskania kapitału, bo roszczenie to może zostać uznane za przedawnione.
Jednocześnie klient na mocy wyroku mógłby uzyskać zwrot wszystkich wpłaconych przez siebie rat kapitałowo-odsetkowych — dodał ekspert PKO BP.
To oznaczałoby ogromne straty dla banku, byłaby to sytuacja nie tylko darmowego kredytu dla klienta, ale nawet darmowego mieszkania. A to naraża banki na duże straty w razie realizacji danego scenariusza – zaznaczono w treści.
Pracownicy PKO BP przejrzeli wszystkie reklamacje w banku, sprawdzając, którzy klienci w jakikolwiek sposób kwestionowali ważność umowy. — Teraz braliśmy pod uwagę takie ruchy klientów do końca 2021 r., bo z końcem 2024 r. mogłyby się przedawnić roszczenia banku o zwrot kapitału. Nie wiemy, czy wszyscy tacy klienci pójdą do sądu i będą żądać unieważnienia umowy. Jednak musieliśmy się zabezpieczyć przed scenariuszem przedawnienia naszych roszczeń o kapitał, dlatego wysyłaliśmy wezwania do zapłaty także do tych osób, które dotychczas poprzestały np. na złożeniu reklamacji czy prowadziły mediacje ugodowe — wskazał Mariusz Dymowski.
Bank obserwuje rosnącą (choć — jak zapewnia — to wciąż stosunkowo niewielka skala) liczbę pozwów w przypadku już spłaconych kredytów, dlatego, chcąc zabezpieczyć swój interes (chronić się przed przedawnieniem), wysyła wezwania do zapłaty także do takich osób, o ile w jakikolwiek sposób kwestionowały umowę.
— Bank nie wysyła wezwań do zapłaty kapitału tym frankowiczom, którzy nie składali reklamacji albo nie poszli do sądu. Jeśli klient w żaden sposób nie zakwestionował umowy, bank nie musi podejmować działań zabezpieczających przed przedawnieniem naszych roszczeń o zwrot kapitału. Nie wysyłamy wtedy wezwań do zapłaty, zachęcamy do ugód — przekonuje Mariusz Dymowski.
Choć nie mamy sygnałów, że inne banki wysyłają podobne wezwania do zapłaty, możemy zakładać, że tak się dzieje. Zasady dotyczące rozpoczęcia biegu przedawnienia są bowiem uniwersalne i zagrożenie utraty kapitału w razie przegapienia terminów dotyczy także innych kredytodawców.
— Jeśli utrzyma się aktualny stan prawny, to w 2025 r. również planujemy wysyłać analogiczne wezwania do zapłaty tym klientom, którzy do 2022 r. podjęli kroki mogące świadczyć o podważaniu przez nich umów. Jednak w 2025 r., zgodnie z zapowiedzią naszego zarządu, zamierzamy diametralnie zamknąć temat kredytów frankowych w naszym banku. To oznacza, że już od stycznia rozpoczniemy akcję informacyjną, będziemy uprzedzać klientów, aby ostudzić emocje i odpowiednio ich poinformować. Przede wszystkim chcemy zapraszać ich do rozmów w sprawie ugód, warunki im oferowane są bardzo dobre — informuje szef bankowości hipotecznej w PKO BP.
PKO BP wysyła swoim frankowym klientom również klauzule informacyjne o stanie prawnym sporów frankowych w Polsce. Dołącza też oświadczenia do podpisania przez klientów, że zgadzają się z warunkami umowy (jeśli to zrobią, bank wycofuje żądanie zwrotu kapitału).
—Korespondencja do klienta jest kompletna, klauzule informacyjne to nasz obowiązek, nie chcemy narażać się na zarzut, że manipulowaliśmy klientem i namówiliśmy go na coś, czego nie chciał, albo że nie był świadomy tego, co podpisuje. Podchodzimy do sprawy odpowiedzialnie. Pokazujemy, jakie klient ma prawa, jakie jest orzecznictwo i otoczenie prawne. Dajemy klientowi możliwość kontynuowania dotychczasowej umowy, jeśli taką ma wolę — mówił ekspert PKO BP.
— Już po wydaniu przez Sąd Najwyższy "dużej uchwały frankowej" 25 kwietnia 2024 r. wskazywaliśmy, że żądań zwrotu kapitału kredytu mogą spodziewać się nie tylko kredytobiorcy pozostający w procesie sądowym lub tacy, którzy już wygrali prawomocnie spór o nieważność swojej umowy kredytu, ale na celowniku mogą znaleźć się również frankowicze, którzy w inny sposób zakwestionowali zapisy umowne, np. poprzez złożenie samej reklamacji czy udział w mediacjach pozasądowych — przypomniał Wojciech Bochenek, radca prawny, wspólnik zarządzający w kancelarii Bochenek Ciesielki & Wspólnicy.
Zwrócił uwagę (abstrahując od tego, czy dochodzenie takich roszczeń jest prawnie skuteczne, bo formalnie umowa nadal obowiązuje i kredyt jest spłacany lub został całkowicie spłacony), to bank może osiągnąć efekt odwrotny od spodziewanego - stwierdzono.
— Działania, które mają zmierzać do ochrony własnych interesów przed przedawnieniem roszczeń banku, mogą w istocie skutkować wzrostem roszczeń ze strony frankowiczów, którzy dotychczas pozostawali bierni i z jakichś przyczyn nie podjęli dotąd decyzji o pozwaniu banku. W naszej praktyce już mamy takie umowy, w których klienci powierzyli nam swoją sprawę do prowadzenia, w reakcji na niespodziewaną korespondencję z banku. Z pewnością klienci otrzymujący takie wezwania nie powinni ich lekceważyć, a najlepszą formą reakcji jest konsultacja ze swoim prawnikiem lub zgłoszenie się do kancelarii, która ma doświadczenie w sprawach frankowych – mówił Wojciech Bochenek.
— Krytycznie odnosimy się również do dodatkowej praktyki, którą bank stosuje przy okazji masowego wysyłania wezwań do zapłaty. Otóż PKO BP zapewnia, że może odstąpić od windykowania wskazanej w piśmie kwoty, pod warunkiem podpisania przez klientów oświadczenia ze zrzeczeniem się wszelkich roszczeń z tytułu zawartej umowy kredytu. W naszej ocenie takie oświadczenia woli będą bezskuteczne, ponieważ są udzielane przez konsumentów pod presją, żeby nie powiedzieć pod przymusem – dodał Wojciech Bochenek.
Jakie jest ryzyko, że wysyłanie wezwań do zapłaty klientom, którzy nie są w sporze prawnym, skłoni ich do próby unieważniania umów? – Musimy to robić, aby nie stracić kapitału. Klient ma różne opcje, może podpisać dokument, że nie będzie miał roszczeń wobec banku albo może przystąpić do mediacji i podpisać ugodę. Ewentualne pozwy o unieważnienie umowy od klientów, którzy dotychczas tego nie zrobili, a otrzymali od nas wezwanie do zapłaty, to mniejsza strata, niż gdyby doszło do przedawnienia kapitału — odpowiedział Mariusz Dymowski.
Pełnomocnicy frankowiczów sugerują, że wysyłanie wezwań osobom, które nie są w sporze z bankiem, oraz proponowanie im odstąpienia od żądania zwrotu kapitału, o ile podpiszą oświadczenie o zrzeczeniu się roszczeń, może naruszać zbiorowe interesy konsumentów. Business Insider wysłał zapytania do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego w tej sprawie. Komentarza jednak nie otrzymano – podał serwis.
— Mamy podstawę prawną, dajemy klientom różne opcje. Klient może podpisać oświadczenie, że nie będzie kwestionował umowy, może zawrzeć ugodę albo nic nie robić. Konsultowaliśmy się także z doradcami zewnętrznymi. Naszym zdaniem jesteśmy bezpieczni pod względem tej praktyki — mówił w podsumowaniu Mariusz Dymowski. (jmk)
Foto: Koncelaria Frejowski //
Źródło: Businessinsider.com.pl