Jest szansa, że po pięciu latach dyskusji powstanie system, który umożliwi Polakom wgląd w telefonie do wszystkich oszczędności emerytalnych szacowanych na blisko 4 bln zł. Nie brakuje jednak głosów krytyki, że duże pieniądze zostaną wyrzucone w błoto, a państwo dostanie narzędzie do kontrolowania prywatnych oszczędności obywateli i być może ograniczenia minimalnego świadczenia. Sprawdził serwis Businessinsider.com.pl, jak na te zarzuty odpowiada instytucja, która będzie wdrażać Centralną Informację Emerytalną.
Kilkanaście milionów Polaków każdego miesiąca ma potrącane z pensji składki, które zabierają dużą część wynagrodzenia brutto. W przypadku stawki minimalnej (3600 zł brutto) zostaje w kieszeni mniej niż 2800 zł, a dla średniej (w maju 7182 zł brutto) około 5200 zł. – podał serwis.
Spora część pieniędzy pracowników trafia na różne konta w ramach oszczędności przeznaczonych na wypłatę przyszłej emerytury. Chodzi o rachunki w ZUS, OFE, PPK, ale też kwoty liczone w miliardach złotych znajdują się w PPE, IKE, IKZE itp. W sumie mowa o blisko 4 bln zł należących do obywateli, którzy w zdecydowanej większości nie mają o nich świadomości – wskazał Businessinsider.com.pl.
Rewolucją, która ma otworzyć oczy obywateli na należące do nich oszczędności emerytalne, ma być specjalny system/aplikacja, dla której wprowadzenia zielone światło dał już Sejm podczas głosowań w ostatni piątek. Chodzi o Centralną Informację Emerytalną, o której szczegółowo opowiedział w Business Insiderze Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), który będzie odpowiadał za wdrożenie nowego systemu – wskazano w treści.
Prace nad Centralną Informacją Emerytalną będą wymagały sporo zaangażowania m.in. po stronie blisko 200 instytucji, które gromadzą pieniądze przyszłych emerytów. Według ekspertów mogą one na tym wszystkim stracić, a lista wątpliwości i znaków zapytania dotyczących nowego systemu, za który podatnicy zapłacą około 215 mln zł, jest dłuższa - napisano.
Może się okazać, że świadomość Polaków nie zwiększy się zgodnie z oczekiwaniami, a finalnie dostęp państwa do informacji dotyczących prywatnych oszczędności obywateli może się negatywnie odbić na wysokości ustalanej ustawowo minimalnej emerytury – pisze serwis.
— Centralna Informacja Emerytalna nie zwiększy oszczędności emerytalnych Polaków, za to trzeba będzie na nią wydać 215 mln zł — ocenił w rozmowie z Business Insiderem dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego (IE).
— Już dzisiaj, jeśli ktoś jest świadomy oszczędzania i chce sprawdzić, ile zgromadził środków w ZUS, wystarczy, że zaloguje się na Platformie Usług Elektronicznych ZUS. Podobnie w przypadku oszczędności zgromadzonych w PPK czy PPE z łatwością znajdziemy ich wartość w systemach informatycznych TFI, tak samo, jak środki, które mamy zgromadzone na IKE i IKZE — wyliczał.
Jego zdaniem, jeśli ktoś jest świadomy konieczności oszczędzania, już teraz poradzi sobie z odnalezieniem informacji o swoich oszczędnościach. Z kolei, jeśli ktoś nie ma możliwości oszczędzania, to nie tylko nie będzie korzystał z dodatkowych instrumentów oszczędzania, ale także nie ma potrzeby korzystać z innego systemu niż PUE ZUS.
Według Antoniego Kolka nowy system jest nie tylko niepotrzebny i za drogi, ale też niesie ze sobą potencjalne zagrożenia.
— Do głównych zagrożeń CIE należy zaliczyć pierwszy krok do ograniczenia wysokości najniższej emerytury. Można bowiem zakładać, że państwo, mając wiedzę o środkach zgromadzonych przez uczestnika systemu, będzie obliczać wysokość najniższej emerytury z uwzględnieniem pieniędzy zgromadzonych na IKE, IKZE, PPE, czy PPK — wskazał prezes IE.
Na zarzuty dotyczące kwestii gromadzenia danych o prywatnych oszczędnościach przyszłych emerytów i możliwości ich wykorzystania przez państwo odpowiada wiceprezes PFR. Wskazuje na istotną regulację dotyczącą CIE, która pierwotnie nie była w ustawie, ale została dodana w ramach konsultacji społecznych.
— Dopiero po pierwszym zalogowaniu użytkownika do systemu będzie on poproszony o zgodę na pobieranie danych dotyczących środków zgromadzonych w różnych instytucjach z myślą o emeryturze.
W każdej chwili będzie można też wycofać zgodę i wyłączyć usługę, a wraz z tym wykasować wszelkie dane w systemie o sobie — tłumaczył serwisowi Bartosz Marczuk.
W rozmowie z Business Insiderem zapewnia, że w odniesieniu do przechowywanych informacji w Centralnej Informacji Emerytalnej zastosowane będą najwyższe standardy ochrony danych.
— Nie będziemy budować największej bazy danych zusowskich, jak twierdzą niektórzy, bo w przypadku baz ZUS i KRUS użytkownik systemu będzie przekierowany do ZUS. Nie będziemy tworzyć repliki bazy danych ZUS — podkreślił Marczuk.
Przypomniał też, że PFR już od 2019 r. odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie PPK i portalu, który zbiera informacje o wszystkich pieniądzach w programie niezależnie od instytucji obsługującej rachunek i "jest to w najwyższym standardzie, nikt się nie skarży, nie było incydentów z danymi" – czytamy w treści.
Co z podnoszonymi przez sceptyków nowego systemu wysokimi kosztami? Wskazują, że w ocenie skutków regulacji ustawy jest wymieniona kwota 215 mln zł, którą trzeba będzie pokryć z pieniędzy podatników - napisano.
— W ustawie, jak zawsze, w ocenie skutków regulacji mamy 10-letni horyzont wydatkowania pieniędzy na system. Stąd ta kwota ponad 200 mln zł. Samo stworzenie systemu informatycznego będzie kosztować do 35 mln zł — doprecyzował Bartosz Marczuk.
— To nie jest wygórowana kwota dla projektów informatycznych — przekonuje. Dodaje, że do tego dojdzie koszt utrzymania systemu w wysokości do 20 mln zł rocznie. Chodzi m.in. o licencje, opłaty za technologię itp.
Wiceprezes PFR zastrzega też, że w praktyce mogą to być mniejsze kwoty, bo wszystko będzie rozliczalne. Każda wydawana złotówka ma być pod kontrolą Ministerstwa Cyfryzacji – wskazano.
Biorąc pod uwagę konieczność zintegrowania systemów blisko 200 instytucji finansowych, warto też spojrzeć na Centralną Informację Emerytalną z ich strony.
— W opinii pomysłodawców CIE ma zwiększyć dostęp do wiedzy o oszczędnościach. Jeśli tak to może lepiej powołać Centralną Informację Bankową, aby każdy wiedział, ile funkcjonuje rachunków bankowych założonych na jego dane, albo Centralną Informację Pożyczkową, tak, by każdy miał świadomość, czy nie pojawiła się jakaś pożyczka, której sam nie wziął, a ktoś wykorzystał jego dane.
Takie systemy jednak nie powstają, bo banki i instytucje pożyczkowe wiedzą, że to krok w stronę ograniczenia ich działalności — skomentował Antoni Kolek.
Zauważył też, że dla instytucji finansowych dostęp do środków przez zewnętrzny system może spowodować spadek zainteresowania oszczędzających innymi produktami oferowanymi przez te instytucje finansowe. Przez to może ograniczyć kontakty z klientami oraz zdublować koszty działalności.
— Utrzymując swoje systemy informatyczne, będą także partycypować w kosztach powstania i obsługi państwowego systemu — wskazał prezes IE.
Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE), komentując planowane wprowadzenie Centralnej Informacji Emerytalnej, przyznaje, że będzie to operacja wymagająca sporo wysiłku.
— Powszechne Towarzystwa Emerytalne mają niemal 16 mln członków, a początki ich działania sięgają 1999 r. W związku z tymi kwestiami, wielką liczbą klientów i długim okresem działania, potrzebują czasu i zasobów, by przygotować swoje systemy informatyczne do współpracy z CIE. Biorąc pod uwagę wagę projektu, jest to duże wyzwanie. W momencie uruchomienia nie będzie miejsca na żadną pomyłkę — podkreśliła w rozmowie z Business Insiderem Małgorzata Rusewicz, prezes IGTE.
Przyznała, że od jakiegoś czasu, także z innymi interesariuszami, PTE są zaangażowane w prace i konsultacje związane z wprowadzeniem CIE. — W rozmowach z autorami rozwiązania i legislatorem wskazujemy na nasze potrzeby i możliwości, zarówno w kwestiach aktualizacji danych w systemie, jak i momentu wejścia przepisów w życie, także wykonawczych — zaznaczyła.
Rusewicz zapewniła, że na bieżąco wyjaśniane są różne kwestie. Liczy przy tym na dalsze "odpowiedzialne podejście do tego zagadnienia".
Ostatnią kwestią, która może budzić kontrowersje, jest termin uruchomienia Centralnej Informacji Emerytalnej. Serwis przypomniał, że pierwsze wzmianki na ten temat sięgają 2019 r.. Trochę ponad rok temu PFR przewidywał, że system może być dostępny dla obywateli w drugim kwartale 2023 r.
Aktualnie w optymistycznym scenariuszu uda się wyłonić wykonawcę systemu informatycznego na początku 2024 r. i realnie mógłby być dostępny do użytku w drugim lub trzecim kwartale 2024 r.
— Pierwotne plany z 2019 r. pokrzyżowała pandemia, która wybuchła w 2020 r. Wtedy PFR skoncentrował się na tarczach antykryzysowych i pomocy firmom. Wróciliśmy do tematu po covidzie i w 2022 r. w lutym wysłaliśmy projekt CIE do konsultacji społecznych — skomentował Bartosz Marczuk.
Przyznał, że założenia były zbyt optymistyczne i konsultacje się przedłużyły. — W toku rozmów wyszła np. kwestia wrażliwości zbieranych danych, ale wsłuchaliśmy się w te głosy, dlatego dopiero po uzyskaniu zgody użytkowników będą ściągane dane. Doszła też konieczność rozpisania przetargu w ramach zamówień publicznych — tłumaczył wiceprezes PFR.
Przekonywał, że cały proces po przejściu ścieżki legislacyjnej w sierpniu lub wrześniu powinien nabrać rozpędu. Już teraz PFR współpracuje z Ministerstwem Cyfryzacji i instytucjami finansowymi – czytamy w podsumowaniu. (jmk)
Foto: GDPR.pl //
Źródło: Businessinsider.com.pl