Rynek obligacji nie podziela obaw o przyszłość gospodarki wyrażoną spadkiem indeksów giełdowych. Być może ten optymizm jest wymuszony nadmierną płynnością, niemniej rentowności są dziś niższe nawet niż w lutym.
Mimo dynamicznego przyrostu liczby zachorowań i kolejnych obostrzeń (niezbyt jednak gospodarczo dotkliwych) notowania obligacji firm trzymają się mocno. Nie ma przy tym znaczenia sektor, w którym działają emitenci. Czy są to papiery deweloperów komercyjnych, mieszkaniowych, firm odzieżowych czy banków, rentowności są wyższe nawet niż przed pierwszą falą pandemii, a przecież nadejście drugiej fali jest już nie hipotezą, lecz faktem. W ogóle rynki kapitałowe stawiają zaskakująco mocny opór tragicznym w swojej wymowie nagłówkom i wizji znacznego poszerzenia skali pandemii.
Również ożywienie rynku pierwotnego wskazuje na najlepsze nastroje, być może od lat. 100 mln zł w dwóch emisjach pozyskał Benefit Systems, którego biznes oparty jest przecież o frekwencję w klubach fitness. Obligacje warte 70 mln zł uplasowała Develia, choć z każdym tygodniem przybywa informacji o spadku stawek najmu (a więc i rentowności najmu) i mniejszym zainteresowaniu inwestorów kupujących mieszkania za gotówkę. Wcześniej dobre wyniki i perspektywy zaprezentowały Kruk i Best i rentowności obligacji tego ostatniego spadły do 4,5-5,5 proc. (najdłuższe serie), co uprawdopodabnia powrót gdyńskiej spółki na rynek pierwotny.
Trudno zakładać, że inwestorzy nie czytają doniesień o rozwoju pandemii czy też są nieświadomi wszelkich innych niebezpieczeństw dla tego czy innego emitenta lub sektora, z którego się wywodzi. Inwestorzy głosują pieniędzmi, trudno ich zatem posądzać o bagatelizowanie ryzyka. Niemniej, niskie rentowności i udane emisje są faktem. W tej sytuacji możemy przyjąć, że popyt na dług korporacyjny związany jest z nadpłynnością sektora bankowego i realnie ujemnymi stopami procentowymi. Z gotówką po prostu trzeba coś zrobić i zakup obligacji jest jednym z najbezpieczniejszych możliwych działań, jeśli tylko uda się skupić uwagę nie na nagłówkach prasowych, ale na – zwykle – silnych bilansach emitentów, którzy przez ostatnie pół roku udowodnili już swoją odporność na skutki pandemii.
Co prawda liczony przez Obligacje.pl Index Default Rate (5,5 proc.) utrzymał się przez drugi kwartał z kolei znacznie powyżej wskazań (2-3 proc.) z minionych lat, ale nie jest to skutkiem lockdownu, lecz znacznie starszych wydarzeń. Na wartość niewykupionych w terminie obligacji wciąż duży wpływ ma restrukturyzacja GetBacku i PBG. Ostatnie ślady tych defaultów znikną w indeksie dopiero w odczycie za II kwartał 2021 r. W rzeczywistości, wśród firm obecnych na Catalyst, lockdown zaszkodził tylko wykupowi obligacji przez Kancelarię Medius (10 mln zł), która inwestowała w wierzytelności w Hiszpanii, ale i w tym przypadku trudności rozpoczęły się jeszcze w 2019 r. i związane są w większym stopniu z utratą licencji przez Altus TFI niż sytuacją gospodarczą w Hiszpanii.
Pytanie, czy odwaga inwestorów kupujących dziś dług (ale także akcje) kiedyś nie doprowadzi do większych kłopotów pozostaje otwarte. W najbliższych dniach IIF opublikuje dane o relacji światowego zadłużenia do PKB za II kwartał i można spodziewać się rekordów (350 proc. w skali świata i ponad 400 proc. w krajach rozwiniętych). Ta tafla lodu robi się coraz cieńsza.