Default Evergrande okazał się na razie wydarzeniem o skutkach ograniczonych do lokalnego rynku. Znacznie większe przełożenie na zachowanie inwestorów miał komunikat Fed, który w zasadzie potwierdził, że stałe oprocentowanie nie jest teraz najlepszym rozwiązaniem dla kupujących dług.
Na komunikat Fed inwestorzy z rynku obligacji zareagowali z jednodniowym opóźnieniem, jakby sami nie dowierzali, że w końcu doczekali się czegoś w rodzaju oficjalnego potwierdzenia – polityka pieniężna zostanie zaostrzona (oczywiście pod pewnymi warunkami). Na razie chodzi tylko o ograniczenie skupu aktywów. Bez wskazania terminu i skali, z uzależnieniem podjęcia decyzji od kondycji rynku pracy (dane o zatrudnieniu już w przyszłym tygodniu), ale z wyraźnym wskazaniem kierunku. Od czwartku rentowności obligacji skarbowych ruszyły na północ i trwający od miesiąca trend jest coraz wyraźniejszy. Aczkolwiek do powrotu poziomów z wiosny, droga jeszcze daleka.
Jak zwykle mamy więc na rynku sporo znaków zapytania, ale można uznać, że nie jest to czas dla obligacji o stałym oprocentowaniu, w „przeddzień” zaostrzenia polityki pieniężnej, jakiejkolwiek formy ono nie przybierze, a w każdym razie bez widoków na obniżki stóp. Oczywiście, przez ostatnie miesiące rynek zdążył już zdyskontować sporo przyszłych decyzji banków centralnych, rentowność naszych obligacji jest najwyższa od półtora roku i zaczyna pukać od dołu w linię dziesięcioletniego trendu spadkowego, więc rentowności mają z czego spadać. Ale z historycznej perspektywy wciąż wygląda na to, że obligacje są drogie – rentowności przebywają zbyt długo poniżej inflacji.
Przy czym „czytanie” rynku obligacji jest sztuką lekko już zapomnianą. Trend spadkowy rentowności trwa od ponad czterech dekad i nie jest łatwo odzwyczaić się od wygodnej myśli, że w przypadku obligacji wystarczy właściwie je kupić i poczekać aż zdrożeją, a po drodze zarabiać na naliczanych odsetkach. Nowe warunki emisji obligacji Bestu można odczytać właśnie jako „przeczytanie” rynku przez zarząd spółki. Jeszcze w lipcu Best oferował papiery o stałym oprocentowaniu, a decyzja o podwyżkach stóp wydawała się zarządowi wątpliwa, także ze względów politycznych. Jednak ta emisja nie sprzedała się najlepiej i we wrześniu Best zmienił ofertę – teraz proponuje obligacje o oprocentowaniu opartym o WIBOR. To decyzja niejako wymuszona przez inwestorów i – z dzisiejszej perspektywy – dla nich korzystna.
Z punktu widzenia inwestorów, „czytanie rynku” to próba przewidzenia jak może wyglądać sytuacja rynkowa w dalszej perspektywie. Ciekawie podszedł do zagadnienia Rockbridge Obligacji Korporacyjnych, aktualny lider stóp zwrotu w swojej kategorii funduszy. W pierwszej połowie roku pozbył się większości obligacji skarbowych o stałym oprocentowaniu, w zamian kupując papiery oparte o WIBOR, ale także obligacje skarbowe innych krajów regionu, papiery BGK i PFR oraz sporo obligacji korporacyjnych zagranicznych emitentów. Jednocześnie kontraktami na wzrost rentowności niemieckich bundów (konkretnie indeksu euro-bund 10y 6 proc.), zabezpieczył się przed ryzykiem wzrostu rentowności, co szczególnie w dwóch ostatnich dniach daje dobry efekt. Tego rodzaju ekwilybrystyka jest dziś potrzebna, żeby zarabiać na zmianach cen obligacji o stałym oprocentowaniu. Inwestor indywidualny niemal nie ma szans zasłonić się przed skutkami przyszłych decyzji Fed, EBC czy NBP, dlatego obligacje o zmiennym oprocentowaniu są dla niego lepszym instrumentem.
Emil Szweda, Obligacje.pl