Podwyżka stóp procentowych podbiła WIBOR, a to oznacza, że w nowe okresy odsetkowe 97 proc. serii obligacji na Catalyst wejdzie w oprocentowaniem wyższym o co najmniej 0,4 pkt proc. A to dopiero początek.
Choć inflacja zaczęła rosnąć już sześć lat temu, a od ponad czterech lat mamy w Polsce ujemne realne stopy procentowe, Rada Polityki Pieniężnej dopiero w tym tygodniu zdecydowała się podnieść stopy procentowe. Rzekomo nieoczekiwanie i znacznie mocniej, niż ktokolwiek się spodziewał. Istnieją jednak różnice między oczekiwaniami wyrażonymi w wypowiedziach, a oczekiwaniami, za którymi inwestorzy głosują pieniędzmi, stawiając na konkretny scenariusz spore zazwyczaj kwoty.
Notowania polskich obligacji spadają od stycznia, a rentowność obligacji dziesięcioletnich wzrosła o 1,3 pkt proc., w tym o 17 pkt bazowych od podjęcia decyzji przez RPP
– rynek nie tylko nie został przez Radę zaskoczony, ale oczekuje on kolejnych podwyżek w krótkim czasie. Zaskoczeni mogli być komentatorzy. A to różnica. Kilkukrotnie wskazywałem już, że NBP nie ma siły, która może zatrzymać przecenę obligacji, a pieniądze wydane na ten cel są wyrzucone w błoto w tym sensie, że straty z wyceny kupionych przez NBP papierów obciążą bilans banku. A NBP kupował obligacje po cenach najwyższych w historii. Statystycy zatroszczą się o szczegóły, ale przy wzroście tej skali, straty z wyceny liczone będą w miliardach. A im bardziej RPP pozwala inflacji na wzrost, tym większe te straty będą w przyszłości. Straty ponoszą też fundusze, które wyceniają w portfelach obligacje o stałym oprocentowaniu, ale jak to zwykle bywa – istnieje też segment rynku, dla którego sytuacja jest korzystna. To za mało powiedziane. Jest wymarzona.
Chodzi oczywiście o rynek obligacji korporacyjnych. Większość papierów jest tradycyjnie wyposażona w oprocentowanie zmienne oparte o WIBOR. To specyfika naszego rynku, która cieszyła emitentów przez ostatnich dziewięć lat (od ostatniej podwyżki stóp w Polsce). Od tego czasu WIBOR wyłącznie spadał lub utrzymywał się na coraz niższym poziomie, a emitenci obligacji płacili coraz niższe odsetki i obniżali marże w kolejnych emisjach. Teraz jednak sytuacja zaczyna się zmieniać.
Rynek obligacji korporacyjnych ma na tle całego rynku dłużnego niewielkie rozmiary. Krąg beneficjentów też nie jest więc duży. Poza inwestorami indywidualnymi, którzy mogą liczyć po prostu na wyższe kupony, grupą szczególnie zorientowaną na ten rynek są fundusze obligacji korporacyjnych. Średnio 50 proc. aktywów fundusze te ulokowały w papiery oparte o WIBOR, ale to średnia. Bo są i takie, które na wzroście WIBOR bezpośrednio nie skorzystają wcale, a są i takie, które ponad 80 proc. aktywów ulokowały w wiborowych obligacjach. Ich roczne stopy wzrosną o ponad 0,3 pkt proc. za sprawą wzrostu WIBOR, który już się dokonał. A przecież to dopiero początek – według stawek wycenianych przez rynek terminowy, WIBOR wzrośnie powyżej 2 proc. w najbliższych miesiącach.
Żaden inny uczestnik rynku dłużnego nie skorzysta na wzroście stóp tak jak posiadacz obligacji zależnych od WIBOR. Stawki lokat być może wzrosną, ale z opóźnieniem. Posiadacze papierów o stałym oprocentowaniu wręcz stracą (choć należy się niebawem spodziewać korekty). Z drugiej strony stopy są wciąż na niskim poziomie, ich podniesienie nie zagrozi wypłacalności emitentów obligacji. Być może kiedy uczestnicy funduszy zobaczą straty na papierach skarbowych i zyski funduszy obligacji korporacyjnych, zrozumieją, w którym pokoju czekają na nich konfitury.