Skąd się biorą innowacje i dlaczego rozkwitają w wolności

Skąd się biorą innowacje i dlaczego rozkwitają w wolności

Wrogość Unii Europejskiej wobec procesu innowacyjnego jest prawdopodobną przyczyną niedawnego powolnego wzrostu gospodarek europejskich. Szanse są zbyt nierówne – na niekorzyść przedsiębiorcy. Unia Europejska postawiła szereg przeszkód na drodze start-upów cyfrowych, zostawiając Europę daleko w tyle za rewolucją cyfrową, bez żadnego cyfrowego giganta, który mógłby konkurować z Google’em, Facebookiem czy Amazonem – w przeciwieństwie do Chin. Wprowadziła ekstremalną wersję zasady ostrożności do samego Traktatu Lizbońskiego – pisze Matt Ridley w swojej książce „Skąd się biorą innowacje i dlaczego rozkwitają w wolności” [https://app.getresponse.com/click.html?x=a62b&co=CD8Mf2&lc=zOsDYg&mc=IQ&s=BXJeeZv&u=It0Gh&z=EJ0dI3r&].
 
O tym, jak stronniczy wobec obecnych technologii stał się europejski system polityczny, świadczy ciekawy przypadek odkurzacza bezworkowego. Brytyjski inżynier sir James Dyson wynalazł odkurzacz Cyclone, który działa bez worka, dzięki czemu jego moc ssania nie zmniejsza się w miarę zapełniania worka kurzem, mimo że silnik pracuje z taką samą intensywnością. We wrześniu 2014 roku Komisja Europejska ogłosiła zestaw regulacji dotyczących ekoprojektów i etykiet energetycznych, których celem było zmuszenie producentów do wytwarzania bardziej energooszczędnych produktów. Zrozumiałe jest, że firma Dyson była pierwszym producentem odkurzaczy, który poparł ideę etykiety energetycznej i informowania klientów o zużyciu energii przez silniki w odkurzaczach: ich produkt Cyclone jest bardzo wydajny, szczególnie przy dużej ilości kurzu.

Etykieta energetyczna obejmuje ogólną ocenę energetyczną ocenianą od A do G, gdzie A oznacza najlepszą, a G najgorszą; roczne zużycie energii w kWh; ilość pyłu w spalinach urządzenia (od A do G); poziom hałasu w decybelach; ilość pyłu zbieranego przez urządzenie z dywanów (od A do G) oraz ilość pyłu zbieranego przez urządzenie z twardych podłóg i szczelin (od A do G). Jednakże, co dziwne, okazało się, że Komisja Europejska określiła, że zgodnie z tymi przepisami odkurzacze muszą być testowane bez kurzu. To było sprzeczne ze standardami Międzynarodowej Komisji Elektrotechnicznej (IEC), której normy zostały przyjęte przez organizacje konsumenckie i producentów na całym świecie. Takie podejście różniło się też od testowania innych urządzeń, jak pralki, piekarniki czy zmywarki, które testuje się „załadowane”, a nie na pusto.

Dlaczego Komisja Europejska odeszła od praktyki międzynarodowej? Odpowiedź wyszła na jaw dzięki dokumentom ujawnionym w ramach informacji publicznej. Wielcy niemieccy producenci odkurzaczy workowych intensywnie lobbowali w Komisji Europejskiej. Odkurzacze workowe muszą zwiększać zużycie energii, gdy się zapychają, inaczej ich wydajność spada. To klasyczny przypadek kapitalizmu kolesiowskiego: firma lobbuje, aby przepisy faworyzowały technologię istniejącą, a nie innowacyjną.

W 2013 roku firma Dyson zaskarżyła przepisy dotyczące etykietowania w Trybunale Unii Europejskiej, argumentując, że wydajność odkurzacza powinna być testowana w rzeczywistych warunkach i oznacza to – co może być szokujące – obecność prawdziwego kurzu. Dopiero w listopadzie 2015 roku Sąd Unii Europejskiej wydał swoje niespieszne orzeczenie i odrzucił roszczenia Dysona. Uzasadnił to tym, że testowanie z kurzem nie jest łatwe do „odtworzenia”, więc nie można go zastosować w testach. I to mimo tego, że norma międzynarodowa wymaga właśnie obecności kurzu. Dyson wiedział, że to bzdura, ponieważ regularnie testuje swoje urządzenia w laboratoriach i w prawdziwych domach, używając prawdziwego kurzu, kłaczków, żwiru, resztek jedzenia, a nawet psich ciastek i, co osobliwe, dwóch różnych rodzajów płatków Cheerios (najlepsi innowatorzy są wyczuleni na różnorodność ludzkich słabości).

Dyson odwołał się od decyzji Sądu do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) w styczniu 2016 roku. Czas mijał. 11 maja 2017 roku Dyson wygrał. Trybunał stwierdził, że aby dojść do takiego wniosku, sąd „wypaczył fakty”, „zignorował własne prawo”, „zignorował dowody Dysona” i „nie wywiązał się z obowiązku uzasadnienia”. Sędziowie orzekli, że test musi przyjąć, o ile jest to technicznie możliwe, „metodę obliczeń, która umożliwia pomiar wydajności energetycznej odkurzaczy w warunkach jak najbardziej zbliżonych do rzeczywistych warunków użytkowania”. Dokładnie tak, jak argumentowała firma Dyson. Następnie ETS przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd, co zajęło absurdalne osiemnaście miesięcy. W listopadzie 2018 roku sąd w końcu orzekł na korzyść firmy Dyson. Ale do tego czasu chińscy producenci nadrobili zaległości.

Komentarz firmy Dyson na temat tego kosztownego i bezsensownego pięcioletniego opóźnienia we wprowadzeniu innowacyjnej technologii był bezlitosny: „Etykieta UE rażąco dyskryminowała konkretną technologię – Cyclone – opatentowaną przez Dysona. To przyniosło korzyść tradycyjnym, głównie niemieckim producentom, którzy lobbowali u wysokich urzędników Komisji. Niektórzy producenci aktywnie wykorzystywali te przepisy, stosując niską moc silnika podczas testów, a następnie automatycznie zwiększając moc, gdy urządzenie napełniało się kurzem – dzięki czemu wyglądały na bardziej wydajne. To oprogramowanie pozwala im obejść ducha wprowadzonych regulacji”.

Sytuacja ta wyraźnie przypomina skandal z silnikami Diesla. Działacze na rzecz ochrony środowiska naciskali na Unię Europejską, by promować silniki diesla z uwagi na ich niższą emisję dwutlenku węgla, mimo że emitowały więcej cząstek stałych i tlenków azotu. Niemieccy producenci samochodów, mający przewagę w technologii diesla, przyłączyli się do tego, aż do momentu, gdy wybuchł skandal z defeat software – programami komputerowymi zaprojektowanymi tak, by oszukiwać testy emisji w Stanach Zjednoczonych.

Przekręty regulacyjne wyrządzają szkody nie tylko poprzez tłumienie energii przedsiębiorczości, ale także poprzez jej niewłaściwe ukierunkowanie. Ekonomista William Baumol argumentował, że jeśli tło polityczne oznacza, że najlepszym sposobem na wzbogacenie się jest zbudowanie nowego urządzenia i sprzedanie go, wówczas energia przedsiębiorczości zostanie skierowana na innowacje, ale jeśli łatwiej jest czerpać zyski z lobbowania rządu w celu ustalenia zasad na korzyść istniejącej technologii, wówczas cała energia przedsiębiorczości zostanie skierowana na lobbowanie.

To właśnie ogólna – choć niezamierzona – wrogość Unii Europejskiej wobec procesu innowacyjnego jest prawdopodobną przyczyną niedawnego powolnego wzrostu gospodarek europejskich. Szanse są zbyt nierówne – na niekorzyść przedsiębiorcy. Unia Europejska postawiła szereg przeszkód na drodze start-upów cyfrowych, zostawiając Europę daleko w tyle za rewolucją cyfrową, bez żadnego cyfrowego giganta, który mógłby konkurować z Google’em, Facebookiem czy Amazonem – w przeciwieństwie do Chin. Wprowadziła ekstremalną wersję zasady ostrożności do samego Traktatu Lizbońskiego. Zarówno Komisja Europejska, jak i Parlament Europejski konsekwentnie sprzeciwiały się pewnym pomysłom lub hamowały rozwój danych mobilnych, e-papierosów, szczelinowania, GMO, odkurzaczy bezworkowych, a ostatnio edycji genów, często opierając się na wątpliwych argumentach pochodzących od grup nacisku lub korporacyjnych lobbystów reprezentujących interesy obecnych graczy.

W 2016 roku organizacja BusinessEurope sporządziła długą listę przykładów, w których regulacje europejskie wpływały na innowacje. Lista zawierała dwa przypadki, w których regulacje stymulowały innowacje w zakresie polityki dotyczącej odpadów i zrównoważonej mobilności. Ale znacznie dłuższa była lista przypadków, w których regulacje Unii Europejskiej hamowały zmiany poprzez wprowadzanie niepewności prawnej, niespójności z innymi regulacjami, przepisów preferujących określone technologie, uciążliwych wymogów dotyczących opakowań, wysokich kosztów zgodności lub nadmiernej ostrożności. Okazało się na przykład, że unijna dyrektywa w sprawie wyrobów medycznych doprowadziła do wyprodukowania znacznie mniejszej liczby nowych urządzeń medycznych po wyższych kosztach, niż gdyby jej nie wprowadzono. Jedno z badań wykazało, że urządzenie medyczne potrzebuje około dwudziestu jeden miesięcy, aby przejść przez proces regulacyjny w Ameryce – od złożenia wniosku do organu regulacyjnego do refundacji – ale w Niemczech zajmuje to siedemdziesiąt miesięcy. W konkretnym przypadku wszczepialnego rozrusznika serca Stratos zajęło to czternaście miesięcy w Ameryce, czterdzieści miesięcy we Francji i siedemdziesiąt miesięcy we Włoszech. Fredrik Erixon i Björn Weigel twierdzą, że zachodnie gospodarki „wpadły w niemal obsesję na punkcie środków ostrożności, które po prostu nie dają się pogodzić z kulturą eksperymentowania”.

Foto: Wydawnictwo.wei.org.pl //
 

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.