Rentowności obligacji skarbowych nieco wzrosły w reakcji na czwartkowe wydarzenia, ale te ruchy nie są tak jaskrawe, jak reakcja indeksów giełdowych zdobywających nowe szczyty. I dobrze, bo bez taniego długu akcyjna hossa się skończy.
Żaden inwestor nie powinien pozwalać sobie na spuszczanie z oka rynku obligacji, choć hossa na nim trwa w gruncie rzeczy czwartą dekadę i dotarła do takich poziomów, że zmiany rentowność np. z 1,7 do 1,8 proc. trudno uznać za pasjonujące zajęcie. Ale to tanie finansowanie stoi za hossą na rynkach akcji, o czym przypomina wzrost zadłużenia amerykańskich przedsiębiorstw, który przekroczył zadłużenie konsumentów (państwowy dług jest daleko z przodu). Lecz jak zauważył Puls Biznesu, tym razem wzrost zadłużenia korporacji nie idzie w parze ze wzrostem inwestycji – dług finansuje skup akcji i wypłaty dywidend, czyli prezenty dla akcjonariuszy. Możemy pożenić to zjawisko z nieoczekiwanym (?) spadkiem wydajności pracy w USA III kw. Póki dług jest tani, karnawał może trwać, nawet jeśli C/Z dla spółek z S&P dalece przekracza już poziomy uznawane za okazyjne.
Warto jednak zwrócić uwagę na motory zwyżki cen akcji w ostatnich dniach. Nadzieje na podpisanie umowy handlowej USA-Chiny, to nie tylko odsunięcie ryzyka eskalacji wojny handlowej między mocarstwami, ale także czynnik potencjalnie proinflacyjny. Również unijne porozumienie klimatyczne de facto oznacza kurs na olbrzymie przemiany. Mniejsze emisje CO2 oznaczają większe emisje obligacji – inwestycje w neutralność klimatyczną oznaczają olbrzymie wydatki. Nie chodzi „tylko” o zamianę węgla i gazu na wiatr i promienie słoneczne. Ekologia jest droga, stać na nią nielicznych (dlatego zielone listy zastawne mogą mieć niższe rentowności; za hipotekami uzbrojonymi w ekologiczne rozwiązania stoją ludzie bogaci), a tani jest plastik i palenie gazem. Odejście od gospodarki napędzanej paliwami kopalnymi to ogromna zmiana, ale oczywiście konieczna. Cele inflacyjne idą na bok, gdy stawką jest przetrwanie. Może dlatego warto do 30-letnich obligacji pochodzić z rezerwą, jeśli ktoś myśli o ich trzymaniu do dnia wykupu.
Rentowność niemieckich bundów podskoczyła i otarła się o szczyt z lipca i listopada (nadal jest ujemna). Rentowność amerykańskich 10 latek przekroczyła 1,9 proc., ale tylko na krótkie godziny. Jeśli jednak wyjdzie wyżej, wybije się z rocznego trendu spadkowego (czterdziestoletni zostawmy na razie w spokoju, do tego trzeba byłoby przekroczenia 3 proc.). Może inwestorzy stronią dziś od ryzyka, ale pieniędzy na rynkach jest tak wiele, że na razie nie pozwolą rentownościom na wyjście powyżej poziomów zwiastujących przełom.
Tymczasem grudzień okazał się miesiącem wysokiej aktywności w Polsce, co możemy wiązać z oczekiwaniem na wejście w życie noweli ustawy o ofercie publicznej (30 listopada). 750 mln zł pozyskał Play, LPP uplasowało 300 mln zł (z marżą 1,1 pkt proc. – tak nisko oprocentowanych papierów korporacyjnych na Catalyst jeszcze nie ma), 50 mln zł pozyskał Dom Development, 65 mln zł Lokum Deweloper, Ghelamco 120 mln zł (w dwóch emisjach, ale już próbuje trzeciej) – a to tylko kilka ważniejszych emisji z tego tygodnia. Jeśli ktoś nadal sądzi, że rynek obligacji korporacyjnych w Polsce znajduje się w dołku, powinien szybko zrewidować poglądy. Po prostu mniej jest ofert publicznych, ale to akurat oznaka zdrowia. Oczywiście kłopotem dla rynku może być ewentualny default Polnordu, ale póki nie nastąpił, szans deweloperowi nie należy odmawiać. Ratunkowa emisja akcji jeszcze trwa.
Foto: GazetaPrawna.pl