Nieprzyjemna końcówka roku

Nieprzyjemna końcówka roku

Inwestowanie w obligacje nie powinno kojarzyć się ze zmiennością, a raczej z przewidywalnymi stopami zwrotu. Tymczasem ostatnie miesiące tylko pozornie przynosiły długoterminowe rozstrzygnięcia. W praktyce rynek wciąż jest zawieszony między nadziejami na obniżki stóp i obawami o koszt nadmiernego zadłużenia.

Żeby było jeszcze ciekawiej, spełnienie nadziei na cięcia stóp oznaczać będzie prawdopodobnie także realizację najgorszych obaw, ponieważ obniżkom stóp towarzyszyłoby zapewne spowolnienie gospodarcze, być może recesja (nie widać jej, przynajmniej w USA), a ono z kolei zmniejszyłoby wpływy podatkowe, a tym samym pogłębiłyby kłopoty budżetów.

Przez większą część listopada rentowności obligacji tańczyły na ważnych liniach oporu i kiedy na przełomie miesiąca ceny zaczęły rosnąć (a rentowności spadać), wydawało się, że rynek rozstrzygnął dylematy na korzyść inwestujących w pomyślność gospodarki. Ale w minionym tygodniu rentowność obligacji skarbowych na całym świecie ponownie wzrosła i to w sposób niepokojący (o 10-20 pkt bazowych), ponieważ na wykresach nie zdążył się pojawić żaden nowy dołek rentowności. A to oznacza, że kupujący dość wcześnie zrezygnowali z napełniania portfeli, mimo końcówki roku, służącej zwykle podkręcaniu rocznych stóp zwrotu. Przyczyny można mnożyć, najwięcej ze strony geopolityki. Od okrążenia Tajwanu przez chińską flotę, przez wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie, na mało obiecującej próbie ustabilizowania sytuacji politycznej we Francji skończywszy. Na wszystkie te wydarzenia można patrzeć przez pryzmat zadłużenia, a na jego uczestników jak na dłużników, których skala płatności coraz mocniej uwiera.

Jeśli nie nastąpi kolejny zwrot, rentowności obligacji skarbowych zakończą rok na wyższych poziomach niż go rozpoczęły, mimo rozpoczęcia cyklu luzowania polityki pieniężnej przez kluczowe banki centralne. Nadzieje inwestorów grających na umocnienie rynku długu zostały zawiedzione, ale jeszcze nie zgasły. Jeśli jest w zachowaniu rynków coś pozytywnego, to fakt, że za sprawą wysokich rentowności, obligacje wciąż dały zarobić i mogą przyciągnąć kolejne środki. Niemniej, jeśli rekordowe napływy nie zdołały zbić rentowności papierów skarbowych, to co musi się stać, żeby obligacje zaczęły jednak drożeć?

Od tych wszystkich dylematów wolny jest rynek papierów korporacyjnych w Polsce, głównie z tego powodu, że wytworzył on własny mikroklimat, do którego rzadko docierają zewnętrzne bodźce. Chodzi głównie o zmienne oprocentowanie oparte o stawkę referencyjną, na którą największy wpływ ma polityka pieniężna. Dzięki temu, inwestorzy wciąż mogą liczyć na wysokie kupony, bo nawet jeśli emitenci obniżyli marże np. z 4 na 3 pkt proc., to samo oprocentowanie spadło z tego powodu o 10 proc. (np. 10 do 9 proc.). Niemniej, warto zauważyć, że w listopadzie średnia stopa zwrotu funduszy obligacji korporacyjnych spadła poniżej 8 proc. i ze względu na efekt wysokiej bazy, średnie stopy zwrotu nadal będą spadały. Wobec ostatniego wzrostu rentowności obligacji skarbowych, również stopy zwrotu funduszy dłużnych innych kategorii przestaną wyglądać zachęcająco, a to może przełożyć się na zmniejszenie napływów i - choć to banki są najważniejszą stroną popytową - w konsekwencji może to popchnąć rentowności papierów skarbowych wyżej. To jeden ze scenariuszy na przyszły rok, niemniej wart rozważenia.

Do krótkiego, świątecznego snu przymierza się rynek pierwotny. Trwają jeszcze zapisy w ostatniej w tym roku emisji publicznej na podstawie prospektu (PragmaGo) i wątpliwe by na tydzień przed świętami emitenci odważyli się zakłócać spokój inwestorów. Przyszły rok raczej nie będzie tak obfity w liczbę szeroko dostępnych ofert (w 2024 r. emitenci przeprowadzili 34 emisje na podstawie prospektów 14 kolejnych na podstawie memorandów), ale nie zapowiada się wcale na mniej ciekawy.

Foto: Analizy.pl //

Emil Szweda, Obligacje.pl

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.