Najpierw wstępne odczyty inflacji potwierdziły kierunek spadkowy, a później odczyty PMI wskazały na słabnącą koniunkturę w Europie. W efekcie rentowności spadły. Nie wszystkie karty zostały jeszcze odkryte.
Rentowność niemieckich dziesięciolatek spadła poniżej 2,4 proc., to jest do najniższego poziomu od niemal czterech miesięcy i z nieco ponad 3 proc. dwa miesiące temu. Ta zmiana oznacza przy okazji definitywne wybicie ze średnioterminowego trendu wzrostowego (położonego nietypowo, bo po silnym wzroście). Mówiąc inaczej – inwestorzy dostali potwierdzenie zakończenia wyprzedaży obligacji niemieckich, a pełnią one tutaj tylko rolę przykładu, podobnie sprawy przedstawiają się na innych rynkach strefy euro. Amerykańskie dziesięciolatki w tym samym czasie straciły 75 pkt rentowności, ale okolice 4,25-4,10 proc. to strefa szczytu z października ub.r., która może powstrzymać szarżę kupujących. Dość dobrze widać skutki takiego zatrzymania na naszym rynku. Rentowność polskich dziesięciolatek już od pół roku porusza się w zakresie 5,4-6 proc. (obecnie oczywiście bliżej dolnego przedziału).
Dane o wolniejszym tempie wzrostu inflacji i słabnącej koniunkturze mogą przybliżyć moment obniżek stóp procentowych w USA i strefie euro i tak właśnie można odczytać przebieg notowań – rynek przygotowuje się do odegrania dobrze już znanego scenariusza. Ale w tych kalkulacjach inwestorzy pomijają niebezpieczny wzrost kosztów odsetkowych zadłużenia budżetowego oraz fakt, że kolejne wybory wygrywane są obietnicami coraz większych wydatków socjalnych.
W przypadku Polski warto też pamiętać, że aktywa banków już w prawie jednej trzeciej wypełniają papiery bankowe – tu nie ma już miejsca na dalszy wzrost. Przyszli rządzący nie mogą już liczyć na to, że koszty tarczy energetycznej uda się pokryć kolejnym wzrostem zadłużenia. Stąd właśnie pomysł, by zapłacił za nią Orlen. Rynek akcji zareagował oburzeniem, ale w istocie taka próba znalezienia środków jest tylko potwierdzeniem, że budżet znalazł się w trudnej sytuacji. Wzrostowa korekta cen (spadku rentowności) obligacji może trwać jeszcze przez pewien czas, ale w pewnym momencie trzeba będzie położyć ustawę budżetową na stole. To może być nieprzyjemny moment dla inwestorów. Warto przy tym pamiętać, że rentowności długu w Polsce spadły poniżej stopy referencyjnej NBP i poniżej aktualnej inflacji („normalny” stan, to rentowność powyżej stopy NBP, która z kolei przewyższa inflację) i zdyskontowały pomyślny scenariusz.
Emitenci obecni na Catalyst wykorzystują do maksimum ostatnie tygodnie roku. Uwagę zwracają aż trzy publiczne emisje nominowane w euro kierowane do inwestorów indywidualnych. Gospodarstwa domowe zgromadziły w bankach oszczędności walutowe warte po przeliczeniu prawie 150 mld zł, ale ich posiadacze nie mogą być zadowoleni. Notowania walut spadają, a oprocentowanie depozytów jest wręcz obraźliwie niskie. Oferty emitentów rzędu 8-10 proc. (dokładniej EURIBOR plus marża) trafiają w tę zaniedbywaną dotąd niszę.
Warto też zwrócić uwagę na inny obrazek. Develia w nowej emisji do instytucji wydłużyła tenor i jednocześnie obniżyła marżę. Lokum wykupi przed terminem obligacje oprocentowane na 4,5 pkt proc. ponad WIBOR i zastąpi je prawdopodobnie tańszym długiem. Te sygnały mogą świadczyć o zmianach na rynku – znów jest na nim więcej gotówki inwestorów niż potrzeb emitentów.
Foto: Freepik //